Nicolas Louys wchodzi do głównego apartamentu willi o powierzchni 8000 stóp kwadratowych na Seszelach i od razu wskazuje na łóżko. „Wierzę, iż mamy największy materac na Oceanie Indyjskim. I kryje się za tym pewna historia” – mówi ze śmiechem. Louys jest zastępcą dyrektora generalnego North Island, jednego z najbardziej ekskluzywnych kurortów w kraju. Patrząc na łóżko, które jest ponad dwukrotnie większe od materaca king-size, przypomina sobie, jak bardzo wysoki gość odwiedził go kilka lat temu i stwierdził, iż istniejący materac king-size jest nieco za mały.
„Podczas jego drugiej wizyty spersonalizowaliśmy jego materac, nie informując go o tym, i zaskoczyliśmy go. I od tamtej pory jest w tym samym rozmiarze” – wyjaśnia, dodając, iż materac wymieniają co pięć lat. Louys był wielokrotnie pytany, czy ten gość jest zawodowym koszykarzem. Jednak pomimo wielokrotnych prób nakłonienia go do ujawnienia nazwiska w ciągu dwóch dni, nie ustępuje. Zamiast tego odpowiada figlarnymi uśmiechami i śmiechem, z wdziękiem unikając każdego pytania. Obowiązujące na wyspie umowy o zachowaniu poufności zobowiązują go do ochrony prywatności gości – co jest jedną z najbardziej atrakcyjnych cech wyspy.
Ostateczna ucieczka
North Island to luksusowy ośrodek, który dąży do znalezienia równowagi między luksusem a naturą. Znajduje się około 15 minut od głównej wyspy Seszeli, do której można dolecieć helikopterem, co jest preferowanym środkiem transportu dla gości. Prywatna wyspa oferuje zaledwie 11 willi. Dziesięć z nich ma powierzchnię prawie 460 metrów kwadratowych, ale Villa 11 jest prawie dwa razy większa.
Pomimo rozmiarów, Willa 11, znana również jako Willa Północna, przeznaczona jest dla dwóch osób. Oferuje tylko jedną sypialnię, gabinet, prywatną kuchnię, basen typu „small pool” i kilka miejsc wypoczynkowych na świeżym powietrzu. Ceny tej willi zaczynają się od 13 000 euro, czyli około 15 000 dolarów za noc, według Louysa.
Każda z willi na wyspie jest wyposażona w iPada i iPhone’a, dzięki których goście mogą wezwać swojego osobistego kamerdynera na pomoc w każdej, zarówno dużej, jak i małej sprawie, zarówno w dzień, jak i w nocy.
„Mówimy: »dowolne miejsce, dowolne menu, o każdej porze«. Zdarzało mi się, iż goście budzili się o czwartej rano i chcieli zjeść śniadanie. Chcieli pozostać w swojej strefie czasowej z domu. Dlatego uwzględniamy to”, mówi Louys. „Jeśli płacisz taką cenę za przyjazd do tego miejsca, oczekujesz… takiej samej obsługi, jakiej doświadczasz w domu”.
Oficjalne motto ośrodka brzmi: „Twoje miejsce, Twoje menu, Twój czas”. Biorąc pod uwagę cenę na wyspie, Louys twierdzi, iż wielu gości to zwykle znane osobistości publiczne lub dyrektorzy firm, przyzwyczajeni do prywatnych kucharzy i kamerdynerów. Podobno zarówno brytyjska, jak i hollywoodzka rodzina królewska spędzała miesiąc miodowy na Wyspie Północnej, a wielu celebrytów również ją odwiedzało. Louys oczywiście nie może potwierdzić żadnej z tych informacji.
„Przeczytałem wiele raportów na temat tego typu informacji. Czytałem wiele artykułów o różnych znanych klientach przebywających na Wyspie Północnej, ale nie jestem pewien, czy tak było, czy nie” – mówi z uśmiechem. Wysoka cena na Wyspie Północnej zapewnia gościom luksusowe wakacje. Pomaga również finansować trwające tam prace konserwatorskie.
Ingerencja w matkę naturę
Na długo przed tym, jak 11 willi rozsiało się po plażach Wyspy Północnej, w 1826 roku rodzina z Seszeli założyła tam plantację. Przez ponad 100 lat rolnicy uprawiali różnorodne rośliny i hodowali zwierzęta. Oprócz celowo importowanych roślin i zwierząt, przypadkowo pojawiały się również gatunki inwazyjne. W końcu ta działalność zaczęła siać spustoszenie wśród lokalnej fauny.
„Wpadli na genialny pomysł sprowadzenia kotów, ponieważ myśleli, iż zabiją one szczury, które ewidentnie stanowiły dla nich problem… ale tak naprawdę koty gwałtownie rzuciły się na rodzime ptaki” – wyjaśnia Mathilde Le Gressus, koordynatorka ds. ochrony przyrody na Wyspie Północnej.
„A potem pomyśleli: no dobrze, koty nie zadziałały, więc spróbujmy z sową – tą ogromną białą sową europejską, którą spotykamy w Europie. Atakowały też rodzime ptaki. Więc to była po prostu kombinacja czynników, które pogarszały sytuację i pogarszały ją”.
Przez cały ten okres głównym plonem plantacji był suszony kokos, znany jako kopra. Wraz z upadkiem przemysłu kopry w latach 70. XX wieku, farma została opuszczona, pozostawiając zwierzęta domowe na wolności. Zjawisko to nie było wyjątkowe dla Wyspy Północnej – podobne historie powtarzały się w całym kraju.
Arka Noego
W 1997 roku południowoafrykańska firma i prywatni udziałowcy zakupili Wyspę Północną, zamierzając zarówno przywrócić jej bioróżnorodność, jak i stworzyć luksusowy kurort. Zbiegło się to z krajowym programem odnowy wysp, w którym rząd nawiązał współpracę z organizacjami non-profit i prywatnymi wyspami. Koalicja dążyła do usunięcia gatunków inwazyjnych, torując drogę do powrotu rodzimych roślin i zwierząt.
Wyspa Północna symbolicznie nazwała swój program ochrony przyrody Projektem Arki Noego, który jest w całości finansowany z dochodów ośrodka. Po wieloletnich staraniach o wytępienie szczurów, zespół powoli rozpoczął reintrodukcję zagrożonych gatunków dzikich zwierząt. Dziś na wybrzeżach gniazdują żółwie morskie. Żółwie aldabrańskie swobodnie wędrują. A setki ptaków, które kiedyś były na skraju wyginięcia, ćwierkają na drzewach.
Według Xaviera Fonta, profesora marketingu zrównoważonego rozwoju na Uniwersytecie w Surrey w Wielkiej Brytanii, symbiotyczna relacja między turystyką luksusową a ochroną środowiska to rosnący trend. Profesor Font wyjaśnia, iż w tej dziedzinie istnieje potencjał greenwashingu, a także obawy związane z emisją dwutlenku węgla z lotów i wysiedlaniem lokalnych społeczności. gwałtownie jednak wskazuje na liczne korzyści, jakie luksusowe nieruchomości mogą przynieść środowisku, jeżeli będą odpowiednio zarządzane.
„Zawsze możemy na to spojrzeć krytycznie, ale co mogłoby się stać z niektórymi z tych miejsc, gdyby nie były zarządzane w ten sposób?” – pyta Font. „Czy byłoby lepiej, gdyby w ogóle nie było turystyki? A może lepiej byłoby, gdyby istniał inny rodzaj turystyki, być może o większej skali?”
Ochrona raju
W Willi 11, Louys wskazuje na manualnie robione szkło z Holandii, które zdobi pokój. Podkreśla kosmetyki Hermès. A u stóp łóżka naciska przycisk ukryty na czymś, co wygląda na tapicerowaną ławę ze schowkiem, otwierając telewizor z płaskim ekranem.
Każda willa jest wyposażona w prywatny wózek golfowy, a następnego dnia Louys wsiada do swojego. Szuka lokalnej gwiazdy wyspy, żółwia aldabryjskiego o imieniu Brutus.
W 2003 roku, w ramach projektu Arka Noego, 15 tych gigantycznych żółwi dołączyło do nielicznych, które przetrwały plantację na Wyspie Północnej. w tej chwili na wyspie żyje ich około 170. Większość z nich zatrzymuje się w określonym miejscu, ale Louys wyjaśnia, iż Brutus lubi wędrować. Ze względu na swoją awanturniczą naturę, miał kilka przypadkowych starć z wózkami golfowymi i teraz nosi na pancerzu małe, białe odblaski, aby kierowcy mogli go dostrzec w nocy.
Te gady mogą żyć ponad sto lat. Louys twierdzi, iż Brutus ma co najmniej 150 lat, co oznacza, iż był świadkiem zarówno farmy, jak i renowacji wyspy. Przez lata spotkał się również z wieloma znanymi gośćmi wyspy. Biorąc pod uwagę profesjonalizm Louysa i jego dbałość o prywatność, ciekawscy turyści mają większą szansę na wyciągnięcie od Brutusa całej prawdy niż ktokolwiek inny.
„Widział wszystkie znane i nieznane [osoby], które u nas zostały” – mówi Louys z chichotem, głaszcząc żółwia po głowie. „A jeżeli uda ci się go przekonać, opowie ci wszystkie historie”.