Mam zaległości ogródkowe, ale kwiatki wspominać można w każdym momencie, jeżeli tylko są fotki.
A fotki u mnie są, tylko kwiatków w lipcu i sierpniu nie było zbyt dużo, niektóre ledwie wyszły z ziemi i nie zakwitły, a inne w ogóle nie pojawiły się.
Ciągle jeszcze kwitną róże, które zaczynały kwitnąć w lipcu, na początku niemrawo, a później trochę rozbujały się.
Nadal kwitną żółte rudbekie, fioletowe budleje przyciągające coraz więcej różnych motylków.
W sierpniu zaczęły kwitnąć wrzosy, a powinny we wrześniu.
Pod koniec sierpnia zakwitły też zimowity, które powinny kwitnąć w październiku.
Cóż, w tym roku wszystko w przyrodzie jest inaczej niż zwykle.
Teraz, we wrześniu, natura pokazała swoje złe oblicze, co skutkowało powodzią w południowej i zachodniej części kraju.
Ogień prędzej czy później udaje się ugasić, ale wody nie da się powstrzymać, zawsze znajdzie drogę, by płynąć, a przy okazji niszczyć wszystko po drodze.
Czy do ludzi nie dociera, iż zmiany klimatyczne nie następują same z siebie..., ktoś do tego doprowadza.
I to każdy powinien zacząć od siebie i postępować tak, by zatrzymać to, co dzieje się w przyrodzie.
Miałam wspominać kwiatki, ale musiałam napisać te myśli, bo one cały czas krążą w głowie i w okolicach tak wielu poszkodowanych ludzi.
No to teraz, już wrzucam fotki kwiatów z mojego lipcowo-sierpniowego ogródka - dla wspomnień.
Różowa lawenda
Rudbekia
Floks
Dziękuję za każde pozostawione słowo w komentarzu. :)