Lepiej niż rodzina

4 godzin temu

Hej, Jadzia, jak nie wiesz, co z tymi pieniędzmi zrobić, to lepiej bratu pomóż. Co za pomysł! Dwanaście tysięcy złotych na jedzenie! zawołała mama, przyciskając wargi.

Jadzia położyła szklankę na stole i nerwowo przycisnęła wargi. Krewni ciągle ją przyciskali, a ona już nie miała ochoty ani na urodziny, ani na rozmowy.

Łoo, przestańcie ją tak naładować, dziewczynę nie dajcie zjeść wtrącił się tata. Co to za święto, iż tak krzyczymy?
Tak, święto parsknęła mama. A potem moje wnuki znów wpadną do kłopotliwego bloku z sąsiadamialkoholikami, a ja będę modlić się, żeby im nic się nie stało. Gdybyś, Jadzia, oddała te dwanaście tysięcy bratu, mógłby wreszcie wziąć mieszkanie, a nie pokój! A twoje koty mogłyby żyć na zwykłej karmie, nie na herbatach i wykwintach.

Mamo zaczęła Jadzia oburzona tych kocich wzięłam sama, bo miałam na nie ochotę. To ja za nie odpowiadam. A Igor dorosły facet, ma już trzydzieści pięć lat. On sam powinien dbać o siebie i swoją rodzinę, którą, jeżeli trzeba, sam świadomie założył.

Dorosły facet zmarszczył brwi, odrzekł i odwrócił się na kanapie.

I twoja rodzina też! podniosła głos mama. Twój brat, twoi siostrzeńcy! A kotów na podwórku masz, ile chcesz, bierz kogoś. My całe życie karmiliśmy nasze zwierzęta kaszą i konserwami i nic im nie brakowało. A ty traktujesz je jak dzieci! Nie chcesz mieć własnych dzieci? Chcesz starość spędzić jako nikomu nie potrzebna? Proszę bardzo. Ale nie możesz tak rozpieszczać swoich kotów, kiedy własni siostrzeńcy jedynie od święta widzą słodycze!

Jadzia nie wytrzymała. Lata obrażek, zaniedbań i umniejszania jej uczuć wylądowały w łzach, które spłynęły po policzkach.

Te koty lepsze niż rodzina wykrzyknęła. Kochają mnie po prostu, nie żądają niczego. I nigdy nie będą krytykować, iż chcę żyć po swojemu.

Zerwała się, pobiegła do sypialni i z całych sił zamknęła drzwi.

Zobaczymy, jak będą cię kochać, jak przestaniesz im kupować te wszystkie drobiazgi! odezwała się po niej mama. Świat się odwrócił. Coś kotów droższe niż rodziców

Mama jęczała dalej, ale Jadzia starała się nie słyszeć. Upadła na łóżko, przytuliła poduszkę i zagłuszyła ich narzekania. Brat po prostu zrzucił na nią ciężką armatę i chował się za jej spódnicę. Tak było zawsze.

Wspomnienia z dzieciństwa były jak rozmazane zdjęcia, ale Jadzia pamiętała, iż przy piątych urodzinach mama upiekła tort z malinami, bo Igor tak tego chciał, choć Jadzia prosiła o czekoladowy z świeczkami.

Najdroższemu mężczyźnie w domu powiedziała mama z uśmiechem, patrząc już bez blasku w Jadzię. Tobie, oczywiście, mniejszy kawałek! Dziewczynkom od małego trzeba dbać o sylwetkę.

Igor zawsze dostawał najlepsze zabawki, wyjazdy i uwagę. Mama patrzyła na niego z zachwytem i nadzieją. Jadzia była jak dodatek do brata.

Tata w takich momentach wzdychał, mógł coś powiedzieć, ale najczęściej się nie wtrącał. Wiktor był zwolennikiem starego modelu rodziny: kobieta zajmuje się domem, mężczyzna pracuje.

Kiedy Jadzia dorosła, lato spędzała z mamą na działce. Igor w tym czasie kręcił się po mieście z kumplami. Gdy mama prosiła go o pomoc, rzadko przychodził, tłumacząc to bólem głowy. Jadzia nie mogła taką wymówkę zaakceptować jako dziewczyna musiała pomagać w domu, bo Igor zajmuje się męskimi sprawami.

Czasem tata próbował wtrącić się w wychowanie, ale zawsze było już za późno.

Jadzia, chcesz wychować jakiegoś niepełnosprawnego? szeptał, zostając sam z żoną. Przestań mu ułatwiać! Normalny facet powinien umieć prać skarpetki, pościel porządkować i gotować, przynajmniej dla siebie.
Co? Nie widzę, żebyś ty coś takiego robił podważyła mama. Niech chłopak żyje spokojnie, póki jest z nami. Może jeszcze się ustatkuje.
A potem co? Nie nauczy się tego w mig!
Bo nauczy się tego żona.
A jeżeli żona nie zechce zajmować się mężczyzną jak dzieckiem?
No to nie potrzebujemy takiego faceta. Będziemy szukać normalnego.

Normalny pojawił się szybciutko. Jadzia nie miała jeszcze szesnastu lat, kiedy Igor przywiózł do domu dziewczynę o dużych, naiwnych oczach, Alinę. Najpierw odwiedzała ich wieczorami, potem nocami, a w końcu została na stałe.

O tym na stałe Jadzia dowiedziała się, gdy mama chciała z nią porozmawiać.

Kochanie, nie gniewaj się, ale młodym potrzebna jest przestrzeń. Ty będziesz mieszkała w pokoju Igora, a oni z Aliną w twoim.

Taki układ Jadzia nie mogła zaakceptować. Jej pokój, jej schronienie, książki i plakaty wszystko to miała stracić. Pokój Igora był przestronny, ale bez własności.

Mamo, to mój pokój. Przyzwyczaiłam się do niego…
Technicznie to nie twój pokój, a nasz z tatą w mieszkaniu, które wynajmujemy. Korzystasz z niego tymczasowo. Nie dramatyzuj. Łóżko jest, stół jest, czego ci brak?

Jadzia zamarła na chwilę. Te słowa brzmiały jakby deklarowały, iż nie ma tu nic własnego. I prywatności już nie będzie.

Nie ruszaj dziecka wtrącił się tata. Niech młodzi żyją, jak chcą, albo wyjadą, jeżeli są niezadowoleni. Szybciej na własne mieszkanie zaoszczędzą.
Chcesz, żeby twój syn wyszedł z domu i nocował na ulicy?! wtrąciła mama. Nie! A jeżeli mu się coś stanie? Nie wybaczę ci tego!

Mama wyliczała najgorsze scenariusze, tata poddał się presji. Tego dnia Jadzia przeniosła rzeczy do innego pokoju. Życie prywatne legło w gruzach. Brat drwił z jej plakatów, mama podsłuchiwała, o czym pisze na laptopie, a przyszła teściowa bez zaproszenia zaglądała po kosmetyki. Konfliktów było pełno, a winna zawsze była Jadzia. Czuła się zbędna w własnej rodzinie.

W końcu Jadzia uciekła do babci. Babcia była na jedno oko niewidoma i niezręczna, ale wolała opiekować się starszą kobietą niż być bezwartościowym meblem w domu.

Do emerytury babcia pracowała weterynarzem. Zawsze nosiła trochę jedzenia dla zwierząt i nie wpuszczała nikogo do domu.

Nie chcę, żeby przywiązali się do mnie zwierzęta mawiała. Nie chcę się przywiązywać. Nie stać mnie na lekarstwa, a zwierzęta to odpowiedzialność. Zabierz je, karm, lecz, poświęcaj uwagę, a jeżeli nie możesz nie bierz.

Mieszkały razem prawie dziesięć lat. Jadzia jednocześnie uczyła się i pracowała, by nie obciążać babci. Przy babci odkryła, iż i ona chce być weterynarzem.

Kiedy babci już nie było, Jadzia dostała mieszkanie. Wydawało się, iż ma żyć i cieszyć się, ale samotność dręczyła. Przyjaciół miała, ale każdy miał swoje sprawy. Potrzebowała kogoś blisko, kogoś, kto przytuli, gdy będzie źle. Słowo rodzina kojarzyło się jej z problemami. Zwierzęta były inną sprawą. W domu miał dwa koty: Kicia i Rudy. Kicię przywieziono po uśmierceniu, bo jako kociak nie potrafiła wstać na tylnych łapkach. Jadzia ją przygarnęła. Rudy pojawił się rok później, bo Kicia nudziła się sama w domu.

Niestety zdrowie kotów nie było najlepsze. Jednemu z nerek, drugiemu żołądka. Trzeba było kupować drogie karmy weterynaryjne. Jadzia wzięła na siebie odpowiedzialność. Koty dawały tyle czułości, iż wydawało się to błahostką.

Igor nie miał takiego zdania.

Pewnego dnia przyniósł jej szczura. Dzieci chciały zwierzak, chomika nie chcieli, a szczur wydawał się najtańszym pomysłem. Nikt nie pomyślał o odpowiedniej opiece, więc zwierzak zachorował. Gdy Jadzia tłumaczyła, iż klatka ma być przynajmniej trzy razy większa, pod drzwiami pojawił się kurier z karmą dla kotów.

Dwanaście siedemset złotych, proszę powiedział, wnosząc torby do mieszkania.

Igor spojrzał zdziwiony i po zamknięciu drzwi nie powstrzymał się od komentarza:

Dwanaście? To cała moja wypłata! Czy włożono tam złoto?

Igor wciąż nie miał własnego mieszkania. Po narodzinach pierwszego dziecka musiał przeprowadzić się z rodziną do małego pokoju w bloku. Tam później przywitał się z drugim synem.

To jest karma weterynaryjna odpowiedziała spokojnie Jadzia. I jeszcze ze zniżką.

Igor pokręcił głową, ale nie kontynuował tematu. A potem, w dniu urodzin Jadzia, tata przyszedł.

Teraz Jadzia leżała sama w ciszy. Krewni odeszli i, szczerze mówiąc, trochę się cieszyła. Nie chciała spędzać tego dnia z nimi, ale przeciwstawienie się tradycji i przyzwyczajeniom nie jest łatwe.

Kicia wyczuła nastrój, podeszła, dotknęła mokrym nosem policzka i zaczęła mruczeć. Za nią podbiegł Rudy, liżąc zaciśnięte w pięść palce. Ich mruczenie powoli rozpuszczało napięcie. Nie umiały mówić, ale w nich Jadzia znalazła bezwarunkowe wsparcie, którego nie dostała w rodzinie.

Dzwonił telefon. Tata.

Jadzia, przepraszam, iż tak się stało zmęczony powiedział. Wiesz, może i ja nie rozumiem tej całej kotkowej sprawy. To nie moja bajka. Ale w twoją kieszeń nie zaglądam to nie w porządku. Nie mają racji, wcale nie.

Jego słowa były jak opatrunek na rany. Nie potępił jej, nie bronił mamy. Gdyby był trochę bardziej zaangażowany w domowe życie, może tego wszystkiego by nie było. Mimo to była mu wdzięczna.

Wieczorem zadzwoniła Krysia, najlepsza przyjaciółka.

No więc, wszystkiego najlepszego z okazji kolejnego roku w skarbonce! Jak świętowałaś?

Jadzia odpowiedziała krótkim Dzięki, w porządku. Krysia doskonale ją znała, więc wszystko zrozumiała.

Nie rozpaczaj. Za godzinę będę u ciebie obiecała i rozłączyła się.

Po godzinie w mieszkaniu wybuchł chaos, iż Kicia i Rudy w popłochu schowały się pod łóżko. Krysia, jej mąż Antoni i dwie znajome wdarły się z okrzykami Sto lat!, pizzą, winem i, co najważniejsze, ogromnym drzewem do drapania.

Dla waszych futrzaków, żeby się nie nudziły zażartowała Krysia.

Spotkanie z przyjaciółmi przypominało już jedynie szkic, coś odległego i nieistotnego. Najważniejsze były teraz hałas, śmiech, uściski, wygłupione toastu Ci ludzie uratowali jej urodziny. Przyjęli ją taką, jaka jest. Nie taką, jaką narzucała krew rodzinna.

Goście zostali do po północy. Krysia nie odjechała od razu, zostawiła się, żeby pomóc w sprzątaniu.

No i? Czujesz ulgę? zapytała cicho.

Jadzia uśmiechnęła się nieświadomie.

Tak. Dziękuję. Jesteście najlepsi.

Kicia zdrzemnęła się w legowisku pod stołem, Rudy na krześle. W salonie stało ich nowe drzewo do drapania, a przyjaciółka, która jutro rusza do pracy, myła naczynia.

W tym momencie Jadzia pojął, iż rodzina jest ważna i piękna, jeżeli ma szczęście. Ona nie miała takiego szczęścia. I nic nie szkodzi. Bo jeżeli nie masz rodziny, w której się urodziłeś, zawsze możesz zbudować własną. Tą, co mruczy przy uchu, kiedy płaczesz. Tą, co wpadnie do domu w środku nocy, wiedząc, iż ci źle. I taka rodzina będzie mocniejsza niż kI tak wśród mruczenia, śmiechu i ciepła przyjaciół Jadzia w końcu odnalazła prawdziwy dom, który nie potrzebował dziedziczenia, a jedynie otwartych serc.

Idź do oryginalnego materiału