Koronowo - miasto kotów

2 tygodni temu
Na sam koniec tygodnia termometry za oknem pokazały po raz pierwszy od dłuższego czasu ponad dwadzieścia stopni. Z tej okazji kupiliśmy bilety na pociąg do Zielonogradska, po polsku nazywanym historycznie Krancem, bądź Koronowem. Dworzec w Królewcu zaskoczył mnie procedurami bezpieczeństwa podobnymi do tych na lotniskach. Musiałem zeskanować cały mój bagaż i przejść przez bramkę. Byłem na wielu stacjach kolejowych i nigdy się nie spotkałem z czymś takim. Nasz pociąg był bardzo nowoczesny, jak nasze polskie, a do tego dość szybki. Do miejsca docelowego dojechaliśmy po czterdziestu minutach. Po wyjściu z pociągu przeciskaliśmy się przez kilkusetosobowy tłum. Dzisiaj każdy pragnął wyjechać z miasta. Ledwo co opuściliśmy stację kolejową i znaleźliśmy się na deptaku, na którym roiło się od kotów. I nie mowa tu tylko o bezdomnych cudownych stworzeniach, ale także o muralach, pomnikach, statuetkach. Stworzono choćby specjalne znaki drogowe i sygnalizację świetlną dla nich. Każdy sklep z pamiątkami sprzedawał kocie pluszaki, magnesy, koszulki i inne gadżety, a kawiarnie były wyposażone w specjalne stoliki dla czworonogów. Każdy mógł także nabyć trochę karmy w specjalnych automatach porozmieszczanych na ulicy. W jednym ze sklepików dostrzegłem maleńkiego, pluszowego kota w bluzie z kapturem, którą można mu było zdjąć, a także włożyć łapki do kieszeni. Momentalnie skierowałem się w stronę kasy. Uśmiechnięta od ucha do ucha ekspedientka zauważyła, iż nie jestem Rosjaninem i życzyła mi miłego pobytu. Obok jednego z charakterystycznych dla niemieckiej architektury budynków stał także pomnik Włodzimierza Lenina. Skomentowałem to, śmiejąc się: Koronowo - miasto kotów i Lenina.
Koty, koty wszędzie.
Lenin w całej swojej okazałości.
Słodziak w kapturze!
Kocia mozaika.
Bałtyk! Do tej pory poza granicami Polski widziałem go tylko cztery razy - w Rydze, Rostocku, Karlskronie i Kopenhadze. Wszędzie jest tak samo cudowny.
Idź do oryginalnego materiału