Koniec procesu w sprawie transportu tygrysów

slowopodlasia.pl 3 godzin temu
31 marca 2023 roku w Sądzie Rejonowym w Białej Podlaskiej ruszył proces, w którym oskarżono dwóch weterynarzy, dwóch włoskich kierowców i Rosjanina, o to co przydarzyło się tygrysom transportowanym z Włoch do Rosji jesienią 2019 roku.Osoby, które uczestniczyły w transporcie zwierząt, czyli Włosi i Rosjanin, oskarżone zostały o znęcanie się nad zwierzętami. Weterynarza granicznego Jarosława Nestorowicza oskarżono o niedopełnienie obowiązków, natomiast Eugeniusz Karpiuk, który bezpośrednio dokonywał kontroli weterynaryjnej, usłyszał te same zarzuty i dodatkowo zarzuty znęcania się nad zwierzętami. Obaj weterynarze utrzymują, iż są niewinni, zdecydowali się występować pod pełnymi nazwiskami. Do winy nie przyznali się również obcokrajowcy Rinat V., Marco A. i Alessio D..Prokurator przedstawił zakres kary - Wnoszę o uznanie oskarżonych winnych popełnienia zarzucanych im czynów – stwierdził na sierpniowym posiedzeniu prokurator Andrzej Wójcik. Dla lekarzy weterynarii żąda 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata, kary grzywny w liczbie 100 stawek dziennych w wysokości 40 zł każda i zakazu zajmowania funkcji granicznego lekarza weterynarii oraz jego zastępcy na okres lat 5. Dodatkowo wniósł o nawiązkę od każdego z weterynarzy w wysokości 3 tys. zł na rzecz ochrony zwierząt.CZYTAJ TAKŻE: Wobec dwóch Włochów prokurator oczekuje kary 8 miesięcy więzienia z zawieszeniem na 2 lata, grzywny w wysokości 100 stawek dziennych po 40 zł każda, 3 tys. zł nawiązki na rzecz ochrony zwierząt. Natomiast dla Rosjanina oczekuje kary 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata, oraz grzywny i nawiązki w kwotach jak u pozostałych oskarżonych.Dodatkowo oskarżyciel posiłkowy Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt VIVA, wnosi o nawiązkę od oskarżonych na rzecz fundacji, od Rosjanina i Włochów po 30 tys. zł, od lekarzy granicznych po 20 tys. zł.Obrońcy wskazali winnegoPełnomocnicy weterynarzy granicznych oraz Rosjanina po raz kolejny powtórzyli, iż to nie ich klienci powinni ponosić karę za transport tygrysów sprzed sześciu niespełna lat. Wnieśli o uniewinnienie swoich klientów.- Inspekcja weterynaryjna i graniczni lekarze weterynarii zdali egzamin z tej ciężkiej sytuacji, która ich spotkała. Pretensje wysuwane przez oskarżenie można kierować do zbyt ogólnego prawa, takiego a nie innego ustawodawstwa dotyczącego transportu zwierząt, braku szczegółowych rozwiązań dotyczących drapieżników, ale też państwa polskiego, które od 1990 roku, od ratyfikowania konwencji waszyngtońskiej nie potrafiło zapewnić urzędnikom miejsca, do którego można by było tak trudny transport rozładować. Moi klienci jako przedstawiciele organów publicznych działali na podstawie i w granicach prawa – twierdzi mec. Adam Szkodziński.Jego zdaniem wszystkie błędy związane z tym transportem zostały popełnione na terenie kraju wysyłki transportu, czyli we Włoszech. - Lekarz weterynarii nie widział zwierząt przed podróżą, organizator transportu nie wiedział z czyn się będzie mierzył, kierowcy nie wiedzieli iż trzeba mieć wizy wjazdowe na teren Republiki Białoruś - wskazywał mec. Szkodziński podkreślając, iż w momencie, gdy transport wjechał na terminal w Koroszczynie, zaskoczył inspekcję weterynaryjną, która nie otrzymała wcześniej dokumentów obwieszczających jego przybycie. - Lekarze weterynarii inspektoratu granicznego zostali z tym problemem sami. Doktor Karpiuk dokonał oceny dobrostanu zwierząt, oceniając zdolność do dalszej podróży tych zwierząt. Przypominam, iż nie ma kontroli wyjazdowej z terenu UE. Nasi urzędnicy, o nieskazitelnym przebiegu służby zawodowej od 20, 30 lat, przez ostatnie 6 lat odpowiadają za rażące uchybienia swoich kolegów z terytorium Włoch, a jak wiemy z materiałów włoskich, żaden urzędnik, lekarz weterynarii, organ służb włoskich nie odpowiedziały za ten nienależycie przygotowany transport.CZYTAJ TUTAJ:O odpowiedzialności włoskiej strony za transport mówi też pełnomocnik Rosjanina. - Trzy zasadnicze powody, które stanęły na drodze przekroczeniu granicy i planowanego wypoczynku zwierząt po stronie białoruskiej: brak świadectwa weterynaryjnego wymaganego na papierze wodnym, błędy w dokumentacji przewozowej i brak wiz kierowców włoskich. Zawiódł lekarz weterynarii we Włoszech, organ certyfikujący środek przewozu i przewoźnik – wyłuszcza mec. Błażej Więcław. – Przesłanką do tego transportu była umowa cywilno-prawna między włoskim cyrkiem a zoo w Rosji. Transport organizował cyrk włoski, to on dostarczył dokumenty, on wskazał przewoźnika. Za te zwierzęta w transporcie odpowiadała firma transportowa. Mój klient był osobą, która miała wspomagać przewoźnika swoją wiedzą i radą i robił to. Rinat V. podejmował wszelkie działania mające na celu poprawę sytuacji zwierząt. Kupował pokarm, dzwonił do cyrku we Włoszech, dzwonił choćby do WWF we Włoszech, by pomogli. Doprowadził do sytuacji, iż świadectwo weterynaryjne na odpowiednim papierze zostało dostarczone do Polski.Zaskoczeni roszczeniem fundacjiMecenasi polskich weterynarzy i Rosjanina nie kryli zaskoczenia wnioskiem oskarżyciela posiłkowego w sprawie nawiązki na rzecz fundacji VIVA. - A gdzie te wszystkie organizacje były, gdy te tygrysy na granicy stały i jakie skuteczne działania zostały przez te organizacje podjęte? – pyta mec. Szkodziński i przypomina: - To nie graniczny lekarz i jego zastępca, zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt mieli obowiązek odbioru zwierząt, gdy dobrostan ich nie był zachowany. To policja, to organizacje ds. ochrony zwierząt. Gdzie te podmioty były wówczas? Dlaczego dziś to moi klienci odpowiadają za przekroczenie uprawnień, a nie osoby które mają ustawowy obowiązek zastosowania się do ustawy o ochronie zwierząt? Odpowiedź jest prosta, to nie była trzoda chlewna, drób czy mały egzotyczny żółw, które można odebrać i pochwalić się i jeszcze w jakiś sposób spieniężyć. To były tygrysy, najniebezpieczniejsze drapieżniki.Natomiast pełnomocnik Rinata V. dodawał: - Należy się zastanowić, po co ta cała nagonka, po co ten szum. Dziś się dowiedzieliśmy, słuchając wniosku dotyczącego nawiązki na rzecz organizacji zajmującej się ochroną zwierząt. Organizacji, która nie podjęła żadnych czynności mających na celu ulżenie zwierzętom - stwierdził mec. Błażej Więcław.Uczestniczący w rozprawie lekarze weterynarii w ostatnim słowie zwrócili się do sądu o uniewinnienie od zarzucanych im przez prokuraturę czynów. Wyrok w SR w Białej Podlaskiej w sprawie transportu tygrysów z 2019 roku zapadnie na początku września.CZYTAJ TEŻ:W trzy dni padło sto sztuk drobiu. Epidemia na bialskich wsiachChciał ominąć sarnę, uderzył w drzewo. 19-latek z Sosnowicy trafił do szpitala [ZDJĘCIE]Jechał pijany mimo dożywotniego zakazu. Miał przy sobie kieliszek
Idź do oryginalnego materiału