Kobieta zażądała, żeby ja i mój pies zostali wyrzuceni z samolotu, i nas obrażała – ale wtedy stało się coś zupełnie nieoczekiwanego

23 godzin temu

Dawno temu zdarzyła mi się historia, którą pamiętam do dziś. Musiałam wówczas lecieć do rodziców. Cierpiąc na zespół stresu pourazowego po ciężkim wypadku, zawsze towarzyszył mi certyfikowany pies asystujący. Ten wyszkolony zwierzak nie był zwykłym towarzyszem wyczuwał ataki paniki, pomagał mi oddychać spokojniej i nie pozwalał, bym utonęła w lęku. Bez niego nie dałabym rady.
Spokojnie zajęliśmy swoje miejsca: ja przy oknie, a pies u moich stóp wszystko zgodnie z przepisami. Spokój jednak nie trwał długo.
Nagle przed nami stanęła kobieta w średnim wieku, patrząc na psa z obrzydzeniem. Wybuchnęła głośno:
To ma być żart? Nie zamierzam siedzieć obok tego brudnego psiska!
To wyszkolony pies medyczny odpowiedziałam spokojnie. Będzie leżał u moich nóg przez cały lot. I nie jest brudny.
To obrzydliwe syknęła. Pasażerowie z psami powinni siedzieć w osobnej sekcji. A co, jeżeli mam alergię? Niech ten pies jedzie w luku bagażowym!
Byłam bliska płaczu. Wtedy podeszła stewardesa.
Czy coś się stało? zapytała uprzejmie.
Tak! krzyknęła kobieta. Tutaj jest pies! Mam alergię i nie czuję się bezpiecznie.
Stewardesa odpowiedziała stanowczo, ale spokojnie:
Proszę pani, to certyfikowany pies asystujący. Ma pełne prawo być na pokładzie. I tu zostanie.
Nie obchodzą mnie przepisy warknęła kobieta. Może ugryźć! Żądam, żeby ona i ten pies zostali usunięci z samolotu.
Pies zachowywał się wzorowo spokojny i skupiony, jak przystało na wytresowanego pomocnika. Ale ja czułam, jak oddech staje się cięższy. Zaczynała się panika. Stewardesa zapytała cicho:
Ma pani dokumentację?
Drżącymi rękami podałam zaświadczenie i legitymację psa. Przeczytała, uśmiechnęła się i rzekła:
Dziękuję. Wszystko jest w porządku. Może pani zostać.
Kobieta przewróciła oczami:
Niewiarygodne! Ten pies choćby nie wygląda na prawdziwego psa asystenta!
Zapewniam panią, iż jest odparła stewardesa. Może pani usiąść, albo znajdziemy pani inne miejsce.
Nie zamierzam się przenosić! To ona ma zwierzę!
W takim razie, proszę pani, zostanie pani na swoim miejscu zgodnie z przepisami inaczej będziemy musieli poprosić o opuszczenie samolotu powiedziała stewardesa stanowczo.
I wtedy stało się coś zupełnie niespodziewanego, przez co kobieta pożałowała każdego słowa i obelgi
Kapitan podszedł do nas. Wyglądał surowo i przemówił chłodno:
Czy naprawdę ma pani alergię na psy? Czy może pani pokazać zaświadczenie lekarskie?
Kobieta zawahała się i mruknęła:
Nie. Nie muszę siedzieć obok psa, jeżeli nie chcę.
W takim razie proszę opuścić pokład rzekł zimno. Dziś pani nie poleci. I osobiście dopilnuję, by nigdy już pani nie latała naszymi liniami.
Kabina wybuchła oklaskami. Ktoś choćby krzyknął: Brawo!
Kobieta zaczęła krzyczeć, grozić, przeklinać ale nikt już jej nie słuchał. Wściekła, ale całkiem osamotniona, została eskortowana z samolotu.
Ja zaś pozostałam na swoim miejscu, z dłonią opartą na ciepłym grzbiecie psa. Wciąż leżał spokojnie u moich stóp dokładnie tak, jak powinien.

Idź do oryginalnego materiału