
Liczba kłódek – symboli trwałej miłości – zawieszonych na koronie płockiej skarpy wypada raczej skromnie w porównaniu do liczby kłódek z Mostu Tumskiego we Wrocławiu. Jeszcze kilka lat temu na stalowych barierkach mostu w stolicy Dolnego Śląska były gęstwiny zawieszek z serduszkami. Do jednej kłódki zakochani dołączali kolejne, aż z tej pierwszej „spływały” choćby 20-30 elementowe kiście.
Jedni wieszanie kłódek na przeprawie nazywali romantycznym zwyczajem, drudzy widzieli w tym wandalizm, inni podchodzili do sprawy bardziej przyziemnie – widzieli w tej formie wyznania miłości raczej dodatkowe obciążenie przeprawy mostowej i optowali za usunięciem kłódek ze względów bezpieczeństwa.
Tony miłości
Podczas oczyszczania mostu w 2016 r. okazało się, iż najcięższa kłódka ważyła prawie 3 kg. Łącznie zdjęto ich wówczas 1300.
A tak wyglądał Most Tumski w 2017 r.:
W 2019 r. miasto zdecydowało o renowacji Mostu Tumskiego. Według ówczesnych wstępnych szacunków wrocławskiego Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta na balustradach wisiało ok. 4-5 ton dodatkowego obciążenia.
Wyszło na to, iż w ZDiUM mocno nie doszacowali – tylko pierwsza partia ważyła 4,6 tony. Po zważeniu wszystkich wyszło… 17 ton dowodów miłości! A tak duża dodatkowa waga zagrażała już konstrukcji mostu i balustrady „wyczyszczono”.
Przez pierwszy rok od remontu było względnie spokojnie i nowych „ozdób” nie przybywało. Ale tylko do czasu… Tradycja przetrwała i to pomimo umieszczania zakazów, monitorowania terenu, wysyłania patroli i zapowiedzi kar za złapanie na gorącym uczynku (zgodnie z art. 124 Kodeksu wykroczeń: „Kto cudzą rzecz umyślnie niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, o ile szkoda nie przekracza 800 zł, podlega karze aresztu, ograniczania wolności albo grzywny”).
Dlaczego zakochani z Wrocławia upatrzyli sobie akurat Most Tumski? Być może mają z tym związek miejskie legendy.
Według jednej, aby znaleźć miłość swojego życia, należy pogłaskać głowę lwa stojącego przed pobliską katedrą, następnie przespacerować się po moście. Istnieje też inna legenda, związana z przybyciem czeskiej księżniczki Dobrawy na spotkanie z przyszłym narzeczonym. Księżniczka miała przypłynąć na Ostrów Tumski jeszcze przed przyjęciem chrztu przez polskiego władcę. Tu na Dobrawę czekała książęca świta, i tu również, gdzie teraz znajduje się Most Tumski, odbyły się efektowne zaręczyny pary. Wojowie ponoć uderzali o tarcze, wrzucano do rzeki posążki pogańskich bożków, aby zapewnić przyszłą polską księżnę o szczerej chęci przyjęcia chrześcijańskiej wiary.
Wróćmy jednak do zwyczaju wieszania kłódek. Ten stał się popularny i przyjął się m.in. w Krakowie, Rzeszowie, Gdańsku, Bydgoszczy, Szczecinie, Olsztynie czy w Poznaniu.
Zaś w Płocku…
Kłódki na koronie płockiej skarpy można zobaczyć przynajmniej od 12 lat.
– Wieszanie przez zakochanych kłódek na ogrodzeniu na koronie skarpy w rejonie sądów, czy katedry nie jest legalne, nigdy na to się godziliśmy. Nie zamierzamy jednak ich specjalnie usuwać. Nie jest ich na tyle dużo, by ich ciężar zagrażał stabilności ogrodzenia, nie ma więc też potrzeby natychmiastowej interwencji – mówi Hubert Woźniak z biura prasowego w urzędzie miasta.
Jednocześnie zastrzega: – Natomiast będziemy musieli te płotki poddać renowacji i wówczas kłódki usuniemy. Jest to nieuniknione, malować ich przecież nie będziemy. Renowację ogrodzenia planujemy na razie na przełomie czerwca i lipca.
Kłódki były już raz usuwane, właśnie z powodu swojej wagi i tworzenia ognisk korozji, i było to w 2017 roku.
Urzędnicy poszli wówczas na rękę zakochanym. Wszystkie zdjęte kłódki zostały zdeponowane na terenie Muniserwisu przy ul. Przemysłowej. Z racji, iż dla kogoś mogły mieć wartość sentymentalną, umożliwiono zwrot kłódek właścicielom. Wystarczyło przyjść i odszukać swoją własność. – Tych kłódek było dużo, ale tylko kilka osób zjawiło się w pierwszym okresie ich przechowywania w Muniserwisie i skorzystało z takiej okazji. Takie zainteresowanie ich odzyskaniem dość gwałtownie zmalało i kłódki zostały zezłomowane – dopowiada Hubert Woźniak.
Najprawdopodobniej po ponownym zdjęciu kłódek będzie zapewniona identyczna możliwość odbioru.
W zamian zakątek miłości?
W tamtym czasie narodziła się również koncepcja urządzenia zakątku zakochanych w tym rejonie Tumów. Chodzi o zbudowanie stabilnej, metalowej konstrukcji przypominającej drzewo. Kolejne przypinane kłódki do gałęzi naszego drzewa miłości – jedna obok drugiej albo doczepiana jedna do drugiej itd. – stworzą wrażenie rozrastających się liści. Wtedy nowoczesna rzeźba nabierze masy, a u góry objętości, rozrastając się w tempie przybywania miłosnych wyznań.
Drzewo nie powinno też być zbyt wysokie, aby zakochani mieli swobodny dostęp do jego „gałęzi”.
Można również ustawić przy nim np. dwuosobową ławeczkę albo dwie, w kształtach odmiennych od pozostałych mebli miejskich.
Miejsce miało być wyjątkowe nie tylko za sprawą romantycznych wyznań. Pomysł został w pewnym momencie poszerzony o wykonanie czegoś w rodzaju zamkniętej studni z otworem u góry. Pary wieszałyby kłódkę na drzewie, a po zatrzaśnięciu na gałęzi kluczyk od kłódki przepadałby w tym niewielkim otworze – to coś w rodzaju zawarcia nieformalnego ślubu, obietnicy bycia razem, symboliczne na zawsze…
– Drzewko takie mogłoby być doskonałym połączeniem romantycznego – jakby nie było zwyczaju i gestu – z brakiem ingerencji w miejskie meble i perspektywą tego, iż ktoś „naszą” kłódkę usunie. Jedynie z czasem mógłby być kłopot z wypatrzeniem „naszej” kłódki, ale cóż…. Kluczyk i tak już przepadł – dopowiada Hubert Woźniak.
Koncepcja czy pomysł to jednak za mało, przez cały czas brakuje wiążącej decyzji. Dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze trzema mieć świadomość, iż spora część Wzgórza Tumskiego stanowi własność Kurii Diecezjalnej. Do miasta należą jedynie alejki naskarpowe, odgrodzone od zbocza skarpy właśnie płotkami, na których zakochani wieszają kłódki.
Po drugie – pieniądze, urządzenie takiego kącika może okazać się kosztowne. – I tu rodzi się pytanie, czy byłyby to racjonalnie wydanie środki, skoro do dziś wcale nie tak dużo kłódek, od poprzedniej operacji ich usuwania, zostało zawieszonych – dodaje pracownik ratusza.
Kto wie, może szansą na realizację zakątku zakochanych będzie Budżet Obywatelski Płocka – nabór wniosków do nowej edycji startuje już za kilka dni.
Pomysłodawca rozważa zgłoszenie projektu, przy czym wyniki BOP mógłby pokazać rzeczywiste koszty i czy ten pomysł jest w stanie zakorzenić się wśród płocczan.
Foto: KB