Każde spotkanie ma swój czas.
“Czemu miłość odchodzi? Była przecież, była. Byłam tak szczęśliwa, iż nic wokół nie widziałam. Kochałam, żyłam tylko nim. I przegapiłam moment, gdy się zmienił. Naiwna głupia. Sama sobie winna. Rozleniwiłam się. A nie wolno było.” Halina patrzyła przez okno na drzewa kołysane wiatrem. Lód na chodnikach posypany piaskiem. Kilka dni bez śniegu, a podwórko już szare.
“Myślałam tylko o tym, żeby uprać, wyprasować, ugotować coś smacznego. A jemu zachciało się namiętności, młodego ciała. Kryzys wieku średniego. Widziałam przecież, iż się młodzi. Myślałam, iż chce czas zatrzymać… Ciekawe, czy ona dobrze gotuje? Czy jadają w restauracjach? Boże, o czym ja w ogóle myślę? To takie ciężkie. Minęło już kilka miesięcy, a ja wciąż nie potrafię się uspokoić. I nigdy nie przywyknę.”
“Który dziś mamy?” – Halina zamyśliła się. – “Chyba czternasty. Stary Nowy Rok. A ja siedzę w domu jak jakaś staruszka. Dość tego, ogarnę się i pójdę na zakupy.”
Postawiła pustą filiżankę po kawHalina wzięła głęboki oddech, podeszła do lustra i uśmiechnęła się do siebie – pierwszy raz od miesięcy poczuła, iż może właśnie nadszedł czas na nowy początek.