Moja matka stoi nad łóżkiem.
Wstawaj, przespałaś tysiąc dwieście trzydzieści poranków słonecznych
i nieskończoną ilość mglistych. Czekają na ciebie.
Wstawaj, przespałaś tysiąc dwieście trzydzieści poranków słonecznych
i nieskończoną ilość mglistych. Czekają na ciebie.
Ale nie ma nikogo. I jej już nie ma. Nastawiam radio, żeby zagłuszyć wspomnienie jej głosu.
Na trawie widać ślady nocnego szronu.
Drzewa otrząsnęły się przez noc z ostatnich liści.
Jak to się dzieje, iż jest we mnie euforia i ból równocześnie.
Drzewa otrząsnęły się przez noc z ostatnich liści.
Jak to się dzieje, iż jest we mnie euforia i ból równocześnie.
Julia Hartwig.