Sun Ra był jedną z najbardziej barwnych i ekscentrycznych postaci świata jazzu. Uważał się za przybysza z kosmosu, który przyszedł na świat na Saturnie. Powtarzał “space is the place", a Ziemia jest tylko przystankiem w niekończącej się podróży przez wszechświat. Przez cztery dekady, do śmierci w 1993 roku, sterował swoją Arkestrą, nazwaną tak na cześć biblijnej arki: eksperymentującym big-bandem i zarządzaną przezeń żelazną ręką komuną w jednym. Oficjalna dyskografia Sun Ra obejmuje blisko dwie setki studyjnych i koncertowych wydawnictw. Jest to jedna z najbardziej obszernych dyskografii w historii muzyki. Dzieło artysty, który przemożnie wpłynął na rozwój kultury afroamerykańskiej kontynuują jego podopieczni. Przy mikrofonie RDC spotkali się trębacz Michael Ray oraz saksofonista Knoel Scott.
Cyryl Skiba: Sun Ra nie był tylko muzykiem.
Michael Ray: To prawda. Zawsze trzymał rękę na pulsie jutra i powtarzał mi, iż trzeba grać “z duchem”. Przeprowadził mnie w życiu przez różne zmiany. Był świetnym nauczycielem, prawie jak ojciec. Jego dziedzictwo trwa. On trzymał nagrania choćby w lodówce.
Granie z Sun Ra wymagało pewnej dyscypliny.
Knoel Scott: Człowiek niczego nie osiągnie bez dyscypliny, mawiał Sun Ra. To było jego jedno z ulubionych stwierdzeń. jeżeli chcesz pieniędzy, bogactwa i sławy to nie masz czego szukać w moim zespole. Ja pracuję dla stwórcy - podkreślał. Potrafił grać z nami od 10 rano do 4 w nocy. Mówiliśmy mu - mamy rodziny. To zdawało się na nic. Sun Ra odpowiadał - wszyscy chcą czegoś od stwórcy. Samochodu, żony, pracy, domu. Tyle, iż nikt nie chce stwórcy dać czegoś od siebie. Dlatego ja, daję od siebie stwórcy co rano nową piosenkę.
Sun Ra był w pełni poświęcony Bogu i swojej muzyce.
Jak to było z nim żyć i pracować - to przypominało pewien rodzaj komuny?
Michael Ray: Sun Ra nie spał. Od świtu organizował próby. Długie próby. Nastawiał garnek afrykańskiego gulaszu wegetariańskiego i wracał grać. Dodawał trochę okry do zupy, nas rozstawiał po kątach i potem zasypiał nad klawiaturą i tylko słychać było ciągnący się, naduszony przez niego akord. I nie można było wyjść z pomieszczenia bo by cię usłyszał. Tak było przez lata. Potrafił zapukać do ciebie do mieszkania o 3 w nocy i wręczyć ci nowe nuty.
Mówiłem - Sunny, ja bym tylko chciał zabrać dziewczynę do kina. On odpowiadał - być może, ale wiesz - my toczymy bitwę na tej planecie. Wściekaliśmy się mówiąc - zejdź na ziemię.
To była szkoła życia - jaka płynie z tego lekcja dzisiaj?
Michael Ray: Radość, szczęście. Druga strona jutrzejszego świata. Nauka czytania emocji drugiego człowieka dzięki muzyki.
Knoel Scott: Sun Ra organizował pod Ciebie całego ducha i wibracje. Szył pod ciebie muzykę jak garnitur. To było niesamowite, iż myślał o każdym z nas i dostrajał pod nas swoje kompozycje.
Michael Ray: Sun Ra był bardzo wrażliwy. Pamiętam, iż poszedłem z nim raz na zakupy. I on mówi - Och, spójrz na to, Mike. To pokarm dla roślin. Rośliny też potrzebują pożywienia. Powinniśmy iść po roślinę. Miał poczucie humoru, które było wspaniałe.
Miał ten delikatny uśmiech i widać, było iż dobrze się bawił. Chodzi więc cały czas po prostu o przyjemność. Podkreślał, iż w grze trzeba być pilnym i sprawnym, ponieważ ktoś kiedy może zastąpić nas przyciskiem. Patrząc na dzisiejszy świat, miał dużo racji.