Wojtek Ogrodziński zaszczycił mnie wizytą. Przyniósł ciastka i nie tylko. Miał ze sobą książkę autorstwa nomen-omen Marka Książka "Wacław Kapusto w obiektywie życia". Wojtek trafił w niej na fragmenty o działalności AK-owskiej rodziny Poszewieckich z Bujwidz. Nie wiem, czy to moja rodzina. Widzę jednak pewne zbieżności charakteru. Niemalże jawna działalność "konspiracyjna" to to co mnie z nimi łączy. Na studiach w Kijowie prowadziłem "nasłuch radiowy". Słuchałem "Wolnej Europy", BBC i Głosu Ameryki, pozostawiając otwarte drzwi od pokoju. Wszyscy o tym wiedzieli i byłem w pewnym stopniu straszony, ale nie brałem sobie do głowy zagrożenia. To była cała moja "konspiracja". Czasami musiałem też coś palnąć po swojemu, bo koledzy brali mnie za emisariusza polskiej opozycji. Tak mocno w tę legendę, którą sami wymyślili wierzyli, iż mnie poprosili o drobną pomoc w kontaktach z "Solidarnością". Skoro oni w to wierzyli, to nie mogłem ich zawieźć i pomogłem.