Irlandzka jesień

tablicaodjazdowhome.wordpress.com 1 miesiąc temu

Rano – słońce, liście, szaleństwo, kolory jak u Millais. Złota Irlandzka jesień.

Teraz sztorm, wicher wieje, drzewa szumią, jabłka w ogródku spadają, halolinowe duchy pukają nam do drzwi. A pomiędzy wcisnęliśmy basen Mo, spacer po parku, bieganie i – tu duży sukces, bo myślałam o tym od miesiąca – nastawienie bezglutenowego zakwasu. I moją córeczkę taką

która chce się nauczyć na drutach. Z zaparciem dłubała pół dnia, jeszcze jej nie wychodzi, ale już się uparła, a jak się uprze…

Myślę o świętach w Pl, nie wiem, czy to ma sens. choćby jak byśmy przylecieli po świętach, bilety wyniosą 1000 euro. Jest sens tyle wydawać na tydzień? Nie wiem, trochę jesteśmy wyciśnięci moimi studiami. Chyba w sumie lepiej można by wydać tę kasę. Ale z drugiej strony oczywiście moi rodzice, bardzo starzy oboje, trzymają się, ale to trzymanie takie kruche. (Choć w zeszłym tygodniu mama pojechała do kościoła na wózku, pierwszy raz od pół roku. Codziennie teraz chodzi po tarasie, jest dużo lepiej, ale można by powiedzieć, iż nie trudno żeby było dużo lepiej od poziomu zero, czyli zupełnej bezwładności i całkowitego poddania się. Gdyby nie moje rodzeństwo, to myślę, iż już by jej nie było).

Staram się coś robić do pracy, ale słabo mi to wychodzi, jeszcze nie czuję oddechu bestii na karku. Najlepiej mi się czytało wczoraj w wannie, hehe.

Idź do oryginalnego materiału