i u nas pada, w końcu podlało trawniki i mój ogród przy okazji też. W taki zapłakany dzień wymarzonym zajęciem jest siedzenie przy kuchni, najlepiej przy piekarniku.
Poza tym znowu jestem cała w syfach i tylko mam nadzieję, iż z czasem mi przejdzie - dziś minęły szczęśliwe trzy miesiące od ostatniego cyklu, jeszcze dziewięć i będę mogła stwierdzić menopauzę. Póki co huśtawka hormonalna w toku, więc syfy na pysku to i tak najmniejszy problem, gorzej z charakterkiem i uzewnętrznianiem wewnętrznych niepokojów... chciałabym móc się schować i nie musieć się pokazywać, dopóki nie zacznę normalnie wyglądać, no ale wiem, iż to może nie nastąpić przed śmiercią. :P
Dalej przekopuję się przez stosy początkoworocznych papirów, papierowych i wirtualnych. Pocieszam się, iż to przedostatni raz.
1061.