Jest uznawany za jeden z najgroźniejszych inwazyjnych gatunków obcych w Europie. W sobotę w nocy rozpoczęło się odławianie inwazyjnego gatunku. „To jest wina ludzi” – mówią eksperci.
Czym jest rak luizjański i skąd się wziął?
Rak luizjański pochodzi z Ameryki Północnej i jest jednym z najbardziej cenionych raków ozdobnych w akwarystyce. Zawdzięcza to licznym odmianom barwnym, takim jak czerwona czy pomarańczowa. Raków luizjańskich nigdy nie hodowano w Polsce na potrzeby konsumpcji na wielką skalę. Więc do polskich wód skorupiak trafia w wyniku porzuceń dokonywanych przez nieodpowiedzialnych akwarystów. Najczęściej akwariowe raki ozdobne są porzucane dlatego, iż nadmiernie się rozmnożyły, podgryzają inne zwierzęta w akwarium lub opiekunowie się nimi znudzili.
– Opiekun nie nazywa tego uwolnienia jednak porzuceniem. On nazywa to „wypuszczeniem na wolność”. To jest próba usprawiedliwienia swojej nieodpowiedzialności. Tak naprawdę zwierzę nie uzyskuje wolności, którą w przypadku zwierząt domowych jest zapewnienie należnych im warunków i adekwatnej opieki, a tylko zostaje porzucone. […] Niestety, w wyniku częstego braku reakcji na takie działania, lokalne społeczności przyzwyczają się do porzuconych zwierząt w przyrodzie, co powoduje porzucanie kolejnych. Problem ten, niestety, narasta – mówi Rafał Maciaszek z inicjatywy Łowca Obcych, która zajmuje się odławianiem inwazyjnych gatunków oraz edukacją na temat gatunków obcych.
Dlaczego jest groźny?
Rak luizjański jest groźnym gatunkiem obcym. Porzucony do środowiska, próbując się odnaleźć w obcym mu ekosystemie, negatywnie wpływa na ekosystemy wodne i ich otoczenie. Może on bezpośrednio zagrażać w szczególności występującym tam populacjom płazów oraz innym gatunkom, które znajdują się pod ochroną.
– Porzucone zwierzęta, próbując przeżyć w nowych warunkach, zagrażają rodzimym gatunkom. Odbywa się to poprzez konkurencję, drapieżnictwo, jak i również przenoszenie różnych chorób. Na przykład rak luizjański oprócz płazów może również zagrażać rodzimemu rakowi szlachetnemu, którego chronimy i przywracamy do naszych wód. Bez podjęcia niezwłocznych działań niewykluczone, iż rak luizjański dotrze tam gdzie wraca rodzimy gatunek – dodaje.
Inwazyjny skorupiak rozmnaża się wielokrotnie szybciej niż rak szlachetny. Przyroda nie jest w stanie poradzić z tym problemem. Wpływ raka luizjańskiego na środowisko może być fatalny.
– W przeciwieństwie do rodzimych raków, rak luizjański jest gatunkiem lądowo-wodnym. Dlatego może on wyjść na ląd i założyć tam populację całkowicie poza wodami. W ten sam sposób drogą lądową może on kolonizować nowe zbiorniki wodne. Niestety to jest duży problem, ponieważ obecność raka luizjańskiego może przyczynić się do degradacji tego zbiornika. Należy spodziewać się tu coraz częściej występujących śnięć ryb i zakwitów glonów, które stopniowo prowadzą do zamarcia ekosystemu. Natomiast sam rak luizjański w przypadku pogorszenia się jakości wody w zbiorniku, może wyjść na ląd i pójść do innego – podkreśla.
Z pomocą przychodzą inicjatywy społeczne, a także naukowcy i przyrodnicy wspierani przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Poznaniu. Od lipca do października będą oni odławiać raka luizjańskiego.
Odławianie i eliminacja
W sobotę w nocy rozpoczęły się pierwsze zlecone przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Poznaniu odłowy. Na terenie stawu w Lesie Dębińskim działał zespół z inicjatywy Łowcy Obcych. Odławiali oni raki manualnie w specjalnych rękawiczkach i przy pomocy podbieraka. Raki również są mierzone i sprawdzane na obecność uszkodzeń. Jak opowiada, Rafał Maciaszek te dane pomagają ocenić szacowaną liczbę populacji, bo raki terytorialne konkurują ze sobą poprzez walki, więc „im mniej uszkodzeń raków stwierdzimy, tym mniej raków jest w stawie”. Głównie działania skupione są na odłowie raka luizjańskiego, ale przy okazji zespół również eliminuję ze stawu jeszcze jeden inwazyjny gatunek — raka pręgowatego.
– Przeprowadzamy działania zaradcze, polegające na kontroli, izolacji oraz eliminacji populacji. Często jest trudno wyeliminować populację raków całkowicie, jednak odnosimy na tym polu też pewne sukcesy. Kluczem jest szybka reakcja, która zwiększa szansę na usunięcie tego gatunku. Gorzej będzie, jak rak się rozprzestrzeni w Warcie, bo wtedy eliminacja jest prawie niewykonalna. Stąd też warto dokumentować obserwacje inwazyjnych gatunków obcych. W przypadku zauważenia inwazyjnego gatunku raka warto wykonać jego fotografię i wysłać wraz z datą i lokalizacją obserwacji do władz lokalnego samorządu, powołując się na przepisy ustawy o gatunkach obcych. Dzięki nim możemy sprawniej chronić przyrodę przed efektami nieodpowiedzialnych działań człowieka – opowiada Rafał Maciaszek, w trakcie odławiania.
Rak luizjański jest jednym z gatunków ujętych na listach inwazyjnych gatunków obcych zagrażających Unii Europejskich. Z uwagi na fakt, iż nie jest to gatunek jeszcze szeroko rozprzestrzeniony w Polsce, podlega szybkiej eliminacji, czyli podejmowaniu działań zaradczych, których celem jest ograniczenie dalszego rozprzestrzeniania gatunku, póki występuje on nielicznie. Odłowione raki zostaną przeznaczone do celów badawczych oraz jako pokarm dla zwierząt w ośrodkach rehabilitacji zwierząt lub ogrodach zoologicznych.
Czytaj także: Poznański weterynarz o kociej grypie i przypadkach z Poznania.