Gdzie kucharek sześć…

1 dzień temu
Piotr Sobolewski

Tak się złożyło, iż moje publicystyczne muzy-natchniuzy o tej porze roku podszeptują mi zwykle takie oto treści: weź, facet, zaproś tym razem swoich czytelników tam, gdzie przychodzącą wiosnę widać najoczywiściej. Udajcie się tam gdzie kwiaty się z nią śpieszą, gdzie trawy przed nią rosną – wołając: witaj wiosno! (copy right Jan Brzechwa z modyfikacją przepaściście mniej wybitnego poety…). Wpisując się zatem we wczesnowiosenną tradycję tej rubryki „Życia Kalisza” zaproponuję tym razem krótki, kilkunastokilometrowy wypad do Kuchar i Kucharek. Tym bardziej, iż byliśmy już w Gołuchowie (e, tam – my byliśmy – byli tam wszyscy mieszkańcy zlewiska Morza Bałtyckiego), byliśmy w zamiedzowej Kościelnej Wsi a jakoś przeoczyliśmy leżące między nim miejscowości. Oferujące, oprócz wiosennego spektaklu na tamtejszych polach, sadach i ogrodach, całkiem interesujące atrakcje zmajstrowane ręką ludzką.

Nazwy obu miejscowości
Idź do oryginalnego materiału