Felieton. Gdańsk wydał milion złotych na prowizorkę

wbijamszpile.pl 13 godzin temu

Gdańsk zafundował mieszkańcom nową atrakcję: most, po którym najpierw można było jeździć, potem jednak nie można, ale może jednak można – choć to wymaga powołania zespołu ekspertów, który miesiąc po zamknięciu zdecyduje, czy pieszy może postawić stopę na tej konstrukcji. W międzyczasie władze miasta odkryły, iż skoro Most Siennicki jest zamknięty, to ludzie wcale nie teleportują się do centrum, więc wpadły na pomysł przeprawy wodnej. Cena? Okazyjne milion złotych na prowizorkę.

W Gdańsku komunikacyjne decyzje podejmowane są na chybił-trafił

Historia zamknięcia Mostu Siennickiego to podręcznikowy przykład zarządzania kryzysowego w wersji „spokojnie, mamy czas”. Najpierw o planowanym zamknięciu dowiadujemy się nie od urzędników, ale z rozkładów jazdy ZTM. Władze Gdańska, zaskoczone tym, iż informacja w ogóle wyszła na jaw, wstrzymują zamknięcie i przez ponad tydzień pozwalają, by po moście jeździły samochody, autobusy, ciężarówki – chociaż rzekomo grozi on katastrofą budowlaną. Logiczne? No nie bardzo.

Potem jednak przychodzi moment, w którym ktoś na Nowych Ogrodach dochodzi do wniosku, iż może jednak warto coś z tym mostem zrobić. Zamykamy go! Nagle miasto organizuje gorączkowe spotkanie z mieszkańcami i wprowadza komunikację zastępczą. I tutaj wchodzi do akcji straż miejska i policja – w końcu skoro most zamknięty, to trzeba go pilnować. Wiadomo, iż najbardziej podstępne przestępstwa w Gdańsku to te, w których ktoś usiłuje przejść przez most objęty zakazem ruchu.

Korki? Jakie korki? Mieliśmy plan, tylko jeszcze go nie wymyśliliśmy

Gdańsk z pewnością nie przewidział, iż gdy zamknie się most łączący ważne dzielnice, to gdzieś indziej zrobi się tłoczno. Tymczasem Elbląska, Sucharskiego i tunel pod Martwą Wisłą stoją w gigantycznym korku. Z Wyspy Portowej wydostać się można tylko w teorii, bo w praktyce oznacza to spędzenie długich minut w samochodzie lub autobusie, który nie jedzie, tylko stoi.

Dopiero wtedy ktoś wpada na pomysł: przeprawa wodna! Brzmi pięknie, ekologicznie, prawie jak nowoczesny transport metropolitalny. Jest tylko jedno „ale”: koszty.

Milion na miesiąc za prowizorkę. A to dopiero początek

Władze miasta przeznaczają:

  • 200 tys. zł na przygotowanie infrastruktury towarzyszącej,
  • 699 tys. zł za miesięczne utrzymanie promu,
  • 15 tys. zł miesięcznie za wynajem działki przy Nabrzeżu Krakowskim.

Razem? W styczniu z miejskiej kasy wyszedł prawie milion złotych na tymczasowe rozwiązanie. I to rozwiązanie, które choćby w ułamku nie przyniesie zwrotu, bo cała komunikacja na Stogach jest nieodpłatna. Ale co tam, pieniędzy jest pod dostatkiem!

Czytaj więcej: Most Siennicki zamknięty – czy piesi wrócą na obiekt?

Eksperci na ratunek! Po miesiącu…

Kiedy wydawało się, iż chaos komunikacyjny w Gdańsku osiągnął swoje apogeum, nagle ktoś wpada na genialny pomysł: a może jednak sprawdzimy, czy piesi faktycznie nie mogą przechodzić przez Most Siennicki? Bo wiecie, może on jest groźny dla ciężarówek, ale czy aby na pewno dla człowieka z siatką zakupów?

I oto powołano specjalny zespół ekspertów, który ma tę kwestię zbadać. Przeanalizować. Ocenić. Narysować wykresy. Być może choćby przeprowadzić badania terenowe. Co z tego wyniknie? Może odkryją, iż jednak piesi mogą sobie spokojnie chodzić, bo most nie grozi zawaleniem pod ciężarem spacerowicza. jeżeli tak się stanie, to Gdańsk oficjalnie zapisze się w historii miast jako przykład, jak nie zarządzać infrastrukturą.

Maciej Naskręt

Dołącz do naszej społeczności!

Śledź nas na naszych mediach społecznościowych i bądź na bieżąco!
Idź do oryginalnego materiału