Dziwna teściowa: konflikt o czas
Niespodziewana wizyta
Moja teściowa, nazwijmy ją Jadwigą Stanisławową, zawsze była kobietą z charakterem. Ale ostatnio zaskoczyła mnie tak bardzo, iż do dziś nie mogę ochłonąć. Wszystko zaczęło się od tego, iż ja, powiedzmy, Zofia, przyjechałam na wieś, by odwiedzić męża, który gościł u rodziców. Wzięłam dwa dni urlopu, by nie tylko spędzić czas z rodziną, ale też popracować nad swoim blogiem. Na wsi, wiecie, takie widoki — idealne tło dla zdjęć. Planowałam nagrywać filmy, robić zdjęcia i pisać posty, bo nie każdy dzień pozwala wyrwać się w tak malownicze miejsce.
Ale Jadwiga Stanisławowa najwyraźniej uznała, iż przyjechałam tylko dla niej. Od samego rana zarzucała mnie pracą: to pomóc w ogrodzie, to posprzątać dom, to ugotować coś dla całej rodziny. Próbowałam tłumaczyć, iż mam napięty grafik, ale ona tylko kręciła głową i wzdychała: „O, ta młodzież, wiecznie w tych telefonach!”
Narastające napięcie
Starałam się być uprzejma. Pierwszego dnia choćby pomogłam plewić grządki, choć ogrodnictwo to zdecydowanie nie moja pasja. Paznokcie, oczywiście, ucierpiały, ale zacisnęłam zęby i uśmiechałam się dalej. Drugiego dnia teściowa przekroczyła jednak wszelkie granice. Oświadczyła, iż „powinnam” jej pomagać, skoro już przyjechałam, a mój blog to „bzdury, a nie praca”. Byłam w szoku! Mój blog to nie tylko hobby — to moje zarobki, moja pasja, moje zajęcie. Włożyłam w niego lata, a teraz nie tylko przynosi mi złotówki, ale i radość.
Próbowałam wytłumaczyć Jadwidze Stanisławowej, iż mam terminy, iż muszę publikować treści według harmonogramu. ale ona tylko machnęła ręką: „Jakie terminy? Lepiej byś barszczu się nauczyła gotować!” Mój mąż, powiedzmy, Wojtek, próbował łagodzić sytuację, ale i on kilka pomógł. W końcu wyszłam filmować na podwórze, by nie zaogniać sporu.
Mój wybór: praca czy rodzina?
Pod wieczór sprawa przybrała gorszy obrót. Teściowa zaczęła narzekać Wojtkowi, iż „nie szanuję starszych” i „tylko siedzę w telefonie”. Nie wytrzymałam i powiedziałam, iż przyjechałam nie po to, by cały dzień pracować w polu, ale by spędzić czas z mężem i zająć się swoją pracą. Spojrzała na mnie tak, jakbym popełniła zbrodnię, i mruknęła coś o „dzisiejszych synowych”.
Rozumiałam, iż teściowa przywykła do innego rytmu życia. Dla niej wieś to ogród, gospodarstwo, wieczne obowiązki. Ale ja nie mogę porzucić wszystkiego dla jej oczekiwań. Mój blog wymaga czasu i wysiłku, i nie zamierzam go poświęcać, choćby dla świętego spokoju. W tamtej chwili poczułam się obco w ich domu.
Rozmowa w cztery oczy
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Wojtkiem. Wytłumaczyłam, iż kocham go i szanuję jego rodzinę, ale nie mogę podporządkować się wymaganiom Jadwigi Stanisławowej. Przyznał, iż matka czasem przesadza, ale prosił mnie o cierpliwość. „Ona po prostu chce, żebyś była częścią rodziny” — powiedział. Odparłam, iż chętnie, ale nie kosztem mojej pracy i granic.
W końcu ustaliliśmy, iż następnym razem jasno określę swój plan i poproszę teściową, by nie obciążała mnie obowiązkami. Wojtek obiecał z nią porozmawiać, by zrozumiała, iż moja praca to nie „zabawy w telefonie”. Mam nadzieję, iż to pomoże uniknąć kolejnych sporów.
Refleksje i wnioski
Ta wizyta skłoniła mnie do myślenia, jak trudno czasem pogodzić rodzinę i pracę. Jadwiga Stanisławowa pewnie nie chciała mnie urazić, ale jej oczekiwania mnie dotknęły. Zrozumiałam, iż muszę wyraźniej stawiać granice, choćby jeżeli spotka się to z niezrozumieniem. Moja praca to część mnie i nie zamierzam jej porzucać dla cudzych wyobrażeń o „dobrej synowej”.
Teraz planuję kolejny wyjazd na wieś, wyciągając wnioski z przeszłości. Wcześniej porozmawiam z Wojtkiem i Jadwigą Stanisławową, byśmy wszyscy mówili jednym głosem. A tymczasem pracuję nad blogiem, robię piękne ujęcia i cieszę się, iż mogę dzielić się swoim życiem z czytelnikami. Może kiedyś teściowa zobaczy któryś z moich filmów i zrozumie, iż to nie tylko „bzdury”.