Dziwna teściowa: konflikt o czas
Niespodziewana wizyta
Moja teściowa, nazwijmy ją Wandą, zawsze miała silny charakter. Tym razem jednak zaskoczyła mnie tak bardzo, iż do dziś nie mogę ochłonąć. Wszystko zaczęło się, gdy przyjechałam na wieś odwiedzić męża, który spędzał czas u rodziców. Wzięłam kilka dni urlopu, by nie tylko pobyć z rodziną, ale też popracować nad swoim blogiem. Na wsi krajobrazy są idealne do zdjęć – rzadko zdarza się taki widok. Planowałam nagrywać filmy, robić zdjęcia i pisać posty, bo takie miejsce to skarb dla contentu.
Ale Wanda uznała chyba, iż przyjechałam tylko dla niej. Od samego rana zarzucała mnie pracą: pomóż w ogrodzie, posprzątaj w domu, ugotuj coś dla całej rodziny. Próbowałam tłumaczyć, iż mam napięty harmonogram, ale tylko kiwała głową i wzdychała: “Młodzi dziś, tylko w tych telefonach!”
Narastające napięcie
Starałam się być uprzejma. Pierwszego dnia choćby pomogłam pleć grządki, choć ogrodnictwo to nie moja bajka. Paznokcie oczywiście ucierpiały, ale zacisnęłam zęby i udawałam uśmiech. Drugiego dnia teściowa przekroczyła jednak wszelkie granice. Oświadczyła, iż powinnam jej pomagać, skoro już tu jestem, a mój blog to “głupoty, a nie praca”. Byłam w szoku! Blog to nie tylko hobby – to moje zarobki, moja pasja, moje życie. Włożyłam w niego lata, a teraz przynosi mi nie tylko pieniądze, ale i satysfakcję.
Próbowałam wytłumaczyć Wandzie, iż mam terminy, iż muszę publikować treści według planu. Ale tylko machnęła ręką: “Jakie terminy? Lepiej naucz się gotować prawdziwy rosół!” Mój mąż, nazwijmy go Krzysztofem, próbował łagodzić sytuację, ale kilka pomógł. W końcu wyszłam na podwórko, by nagrywać materiał, żeby nie eskalować konfliktu.
Wybieram: praca czy rodzina?
Pod wieczór było jeszcze gorzej. Wanda zaczęła narzekać przed Krzysztofem, iż “nie szanuję starszych” i “tylko się gapię w telefon”. Nie wytrzymałam i powiedziałam, iż przyjechałam nie po to, by harować w ogrodzie, ale by spędzić czas z mężem i zrobić swoją robotę. Spojrzała na mnie jak na przestępczynię i mruknęła coś o “dzisiejszych synowych”.
Zrozumiałam, iż teściowa przywykła do innego rytmu. Dla niej wieś to ogródek, dom, niekończące się obowiązki. Ale ja nie mogę rzucić wszystkiego dla jej oczekiwań. Blog wymaga czasu i energii, i nie zamierzam go poświęcać, choćby dla świętego spokoju. W tamtej chwili poczułam się w ich domu jak obca.
Rozmowa w cztery oczy
Następnego dnia porozmawiałam z Krzysztofem. Powiedziałam, iż go kocham i szanuję jego rodzinę, ale nie będę się dostosowywać do wymagań Wandy. Przyznał, iż mama czasem przesadza, ale poprosił o cierpliwość. “Ona po prostu chce, żebyś była częścią rodziny” – powiedział. Odpowiedziałam, iż chętnie, ale nie kosztem mojej pracy i granic.
W końcu ustaliliśmy, iż następnym razem jasno określę swój plan i poproszę teściową, by nie zarzucała mnie pracą. Krzysztof obiecał z nią pogadać, żeby zrozumiała, iż moja praca to nie “główkowanie w komórce”. Mam nadzieję, iż to pomoże uniknąć kolejnych sporów.
Refleksje
Ta wizyta dała mi do myślenia, jak trudno czasem pogodzić rodzinę z karierą. Wanda pewnie nie chciała mnie urazić, ale jej oczekiwania zabolały. Zrozumiałam, iż muszę wyraźniej stawiać granice, choćby jeżeli to budzi nieporozumienia. Moja praca to część mnie – nie zrezygnuję z niej dla cudzych wyobrażeń o “dobrej synowej”.
Teraz planuję kolejny wyjazd na wieś z lepszym przygotowaniem. Wcześniej omówię wszystko z Krzysztofem i Wandą, żebyśmy byli na tej samej fali. A tymczasem wracam do bloga, robię zdjęcia i cieszę się, iż mogę dzielić się życiem z obserwatorami. Może kiedyś teściowa obejrzy któryś z moich filmów i zrozumie, iż to nie “głupoty”.