Dziki towarzysz czy zmęczony wędrowiec? Kilka słów o rzece Bystrzycy

3 tygodni temu

Bystrzyca otrzymała swoje imię nieprzypadkowo. Nurt rzeki jest „bystry” nie tylko na jej górskim odcinku, gdzie „kryształowe źródło bije w porfirowej grocie (…) nieopodal Głuszycy Górnej, skąd szumiąc i pluszcząc, po skałach i kamieniach rzeka spływa w dół zbocza. Nabrawszy mocy raźno przebija się przez góry, pędzi po stromiznach i wijąc się, podąża ku dolinie”, aby rzucić się „w matczyne ramiona Odry, pozbywając się ciężaru, który musiała dźwigać”. W tak poetycki sposób opisuje rzekę autor artykułu, który ukazał się sto lat temu, niemal dekadę po wybudowaniu na Bystrzycy zapory w Lubachowie i utworzeniu sztucznego zbiornika wodnego – Jeziora Bystrzyckiego.

Autor tekstu podaje przyczyny „ujarzmienia” rzeki. Gdy „w górach padały ulewne deszcze lub topniały grube warstwy śniegu, wody bardzo gwałtownie przybywało w jej korycie, które było zbyt wąskie”. Opisuje dalej szkody, jakie Bystrzyca wyrządzała, niszcząc mosty, wyrywając ogrodzenia, zamieniając lasy, łąki i pola w jeziora. Potem – jak się już niedługo okazało – z nieuprawnionym optymizmem przyznaje, iż „duch ludzki zdołał powstrzymać tego dzikiego towarzysza i uczynił go potulnym”*. Artykuł napisany został w roku 1923, a już trzy lata później, jak czytamy w kronice Romnowa (gm. Kąty Wrocławskie), mieszkańcy nadbystrzyckich wiosek walczyli z wodą, by w 1928 roku zapisać, iż „powódź, największa od wielu lat, zalała wały zarówno na Bystrzycy, jak i Strzegomce, i spowodowała ogromne szkody na zalanych polach”. Woda wdarła się do wsi, co jeden ze starym mieszkańców Romnowa skwitował dobitnie: „Siedzimy w środku stawu karpi”. Niestety, dekadę później Bystrzyca i Strzegomka znów przerwały wały, co w kronice zanotowano jako powódź „największą od czasu powodzi w lipcu 1883”. Po przegranej walce z rzeką można już było tylko przyznać się do swojej bezradności wobec potęgi przyrody: „Gdy nastał dzień, siedzieliśmy w dalekim morzu! Jak daleko sięgał wzrok: woda, woda!”**.

Nic dziwnego, iż wbrew optymizmowi płynącemu z artykułu z 1923 roku, zaczęto opracowywać plany budowy kolejnego (po Jeziorze Bystrzyckim utworzonym w 1914 roku) sztucznego zbiornika na Bystrzycy, tym razem w dolnym biegu rzeki, w okolicach Mietkowa. Na realizację tego planu trzeba było czekać jednak kilkadziesiąt lat. Prace rozpoczęto bowiem w 1974 roku, ale wbrew zamierzeniom, zamiast pięciu lat roboty ciągnęły się aż do 1986 roku, bo trudności do pokonania pojawiło się mnóstwo. Oprócz „naprostowywania” rzeki, która mocno meandrowała, koniecznym okazało się przeniesienie torów na odcinku ośmiu kilometrów, ponieważ przez teren planowanego zbiornika przebiegała linia kolejowa Wrocław-Jelenia Góra, w dodatku trzeba było wysiedlić mieszkańców kilku gospodarstw we wsi Domanice, których domy znajdowały się w bezpośrednim sąsiedztwie tworzonego na Bystrzycy jeziora. Borykano się dodatkowo z brakiem materiałów budowlanych, pojawiały się problemy logistyczne, co nie dziwi, gdyż w pracach nad powstaniem zbiornika brało udział aż dwadzieścia przedsiębiorstw. Przyroda nie wspomagała ludzkich działań. W 1977 roku prace nad zbiornikiem retencyjnym przerwała… powódź! Zalew, nazywany też Jeziorem Mietkowskim, był aż dziewięciokrotnie większy od tego koło Zagórza Śląskiego i największy na Dolnym Śląsku.

Jak się jednak wciąż okazuje, Bystrzyca nie do końca dała się ujarzmić. Rzeka ciągle udowadnia, iż nazywanie jej „spokojnym wędrowcem” jest choćby dzisiaj, sto lat po napisaniu tamtych słów, całkowicie nieuprawnione. A czy opis skutków powodzi w Kątach Wrocławskich i okolicach z 1938 roku, którego autorem był właściciel majątku w Romnowie, po ostatnich wylewach Bystrzycy nie brzmi aż nazbyt aktualnie? „Woda zalała park miejski, pola ze zbożem, jak też łąki między terenem należącym do kolei a wsią Pełcznicą. Szosa od Kątów do miejsca spoczynku Blüchera była zalana na ¾ wysokości mostu nad Bystrzycą. Ruch utrzymywano dzięki temu, iż wysoki wóz skrzyniowy niezmordowanie transportował pieszych i rowerzystów w obydwie strony. Niecodzienne widowisko przyciągało setki ludzi”***.

Na koniec chciałoby się życzyć nam wszystkim, żebyśmy w przyszłości nigdy nie musieli patrzeć na Bystrzycę z trwogą, jak na „dzikiego towarzysza”, ale widzieli ją jako wędrowca, który płynie przez „stary dom, będąc zawsze mile widzianym jako drogi przyjaciel”.

* Heimatblätter für den Kreis Neumarkt in Schlesien, 1923, nr 9, tłum. Roman Skąpski.

** „Kronika Romnowa. Historia i wydarzenia spisane przez rodzinę właściciela dóbr Joachima Ledera”, Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Kąckiej, Kąty Wrocławskie 2020, tłum. Waldemar Jankowski.

*** „Katastrofy dawnych Kątów – powodzie” Jerzy Grenda, tłum. Małgorzata Grenda.

Tekst i zdjęcia: Marta Miniewicz

Zdjęcia:

  1. Nieczęsto można zobaczyć Bystrzycę, która płynie jak „zmęczony wędrowiec”
  2. Bystrzyca w Domanicach pokazuje, iż jej imię nie jest przypadkowe
  3. Bystrzyca w Sadowicach. „Z dawien dawna ludzie chętnie osiedlali się w pobliżu Bystrzycy. Nad jej brzegami znajduje się wiele pięknych miejscowości – także o słowiańskim rodowodzie – z ogrodami, budynkami zdobnymi urodą owocowych drzew i wytwornymi pałacami we wspaniałych parkach” (Heimatblätter für den Kreis Neumarkt in Schlesien)
  4. Rozlewiska Bystrzycy w Kątach Wrocławskich na wiosnę
  5. Korona zapory nad Zalewem Mietkowskim to miejsce częstych spacerów z widokiem na pasma Sudetów
  6. Zdjęcie z „Kroniki Romnowa”, w której opisano skutki powodzi w 1938 roku, kiedy to wystąpiły z brzegów Bystrzyca i Strzegomka, powodując zalanie kilku miejscowości
  7. Zdjęcie z „Kroniki Romnowa”, powódź w 1938 roku
  8. Utworzony na Bystrzycy Zalew Mietkowski pełni dziś kilka funkcji; oprócz zbiornika retencyjnego jest też rajem dla wędkarzy i…
  9. … obserwatorów przyrody
  10. Zalew Mietkowski z panoramą Domanic; w tle widoczna jest Śnieżka
  11. Bystrzyca na równinnym odcinku tuż za Zalewem Mietkowskim
Idź do oryginalnego materiału