Domek na skraju bagna

1 dzień temu

Ola stała pośrodku zarośniętego podwórka, po pas w łopianach i pokrzywach, patrząc na pochyloną chatkę z obłuszczoną tabliczką: “Mszarno, ul. Leśna 1”. Powietrze pachniało bagnem, mokrym drewnem i… wspomnieniami.

W dzieciństwie spędzała tu każde lato u babci Bronisławy — twardej staruszki z srebrnym warkoczem i donośnym głosem. Piekła pierogi z jagodami, parzyła ziołową herbatę, potrafiła odczytywać sny i szeptać na brodawki. “Mieszkają tu leśne duchy — mawiała babcia. — Nie tkwią tych, co z dobrem przyszli”. Ola wtedy wierzyła.

Teraz miała trzydzieści jeden lat. I znowu tu była. Po dziesięciu latach z Grzegorzem, który odszedł do młodej trenerki fitness, i pracy w korporacji, która wycisnęła ją jak gąbkę, nagle zrozumiała: jeżeli teraz nie skręci, będzie za późno. I skręciła. Wprost na polną drogę.

Dom dostała po babci. Matka chciała sprzedać go za grosze sąsiadowi myśliwemu, ale Ola odmówiła. PowPowiedziała: “Sam się tym zajmę”, a matka tylko wzruszyła ramionami, mrucząc pod nosem: “Zawsze musiałaś być dziwna”.

Idź do oryginalnego materiału