W każdym mieście są miejsca tak dzikie, iż wydają się niemal nietknięte ludzką ręką. To paradoks, bo przecież wszystko dookoła jest nią tknięte, a przestrzenie, o których piszę, w szczególności. Mam na myśli zarastające nasypy kolejowe, stare działki czy rdzewiejące, rozbierane na złom fabryki. Chodzi mi o tę szczególną, bezkompromisową i heroiczną dzikość, żarłoczną zieleń, o te kiście pnączy i nieprzebyte chaszcze w miejscach, które natura odzyskuje, odbiera z rąk człowieka. Przyroda jest cierpliwa, w końcu upomni się o każdy skrawek ziemi, który jej wydarto.
Lubię się szwendać po torowiskach. To nie jest jakaś szalona miłość, raczej sympatia, nie mam namiętności do modeli lokomotyw ani rozkładów jazdy. Zwyczajnie lubię tę niezłomną przyrodę, która nie zraża się smarami, toksycznym kreozotem na podkładach ani litrami wylewanych tam herbicydów. Kiedy robi się ciepło, okolice torowisk z wolna pokrywają się żółtymi kwiatami kozibrodów, stuliszów i starców, nasypy rozkwitają czerwonymi plamami maków. Wszystkie te rośliny dobrze się czują w ekstremach, dobrze znoszą palące słońce i pustynne susze.

Aktualności „Pisma”
W każdy piątek polecimy Ci jeden tekst, który warto przeczytać w weekend.
Co roku odwiedzam białorzytki wypatrzone kiedyś z okna pociągu przy Dworcu Zachodnim. Zaniepokojone moją obecnością gwałtownie przykucają, to znowu wyciągają głowę, jakby chciały stanąć na palcach. Trudno o ptaka bardziej niewinnego i niepozornego, a jednak ludzki zabobon potrafi się uczepić czegokolwiek, choćby i głosu, ostrzegawczego „tok, tok”, brzmiącego jak dźwięk zderzanych ze sobą kamyków. Brytyjscy folkloryści tłumaczą, iż tajemnicze stukanie na pustkowiach kojarzyło się z niewidocznym złem. Lokalna nazwa białorzytki w irlandzkim hrabstwie Kerry jest jak dolatujący nie wiadomo skąd diaboliczny chichot: „chytry stary człowiek pod kamieni
Przyroda jest cierpliwa, w końcu upomni się o każdy skrawek ziemi, który jej wydarto.
Ewolucja stworzyła białorzytkę do życia wśród kamyków. W tundrze, na morskich wybrzeżach, rumowiskach i pustyniach, ale też na ich antropogenicznych odpowiednikach – ugorach i ruderaliach. Jan Sokołowski stwierdza kategorycznie, iż „na drzewach nigdy nie siada”. Rzeczywiście, dworcowe białorzytki czatują na semaforach, słupkach i starych zwrotnicach, wszystkich tych architekturach i architekturkach, których nie brak przy torowiskach. Kiedy uganiają się za owadami, wdzięcznie tłumaczą swoją nazwę, pobłyskując białym lusterkiem rzyci – kupra i skrajnych sterówek.
Ewolucja stworzyła białorzytkę do życia wśród kamyków. W tundrze, na morskich wybrzeżach, rumowiskach i pustyniach, ale też na ich antropogenicznych odpowiednikach – ugorach i ruderaliach. Jan Sokołowski stwierdza kategorycznie, iż „na drzewach nigdy nie siada”. Rzeczywiście, dworcowe białorzytki czatują na semaforach, słupkach i starych …