O pomaganiu, dlaczego robimy to coraz rzadziej, o tym, czy kobiety są bardziej zaangażowane i o sytuacji zwierząt rozmawiamy z Karoliną Zagrodzką, prezeską i założycielką Stowarzyszenia AZYL DLA KONI.
Aleksandra Zumkowska: Czy to prawda, iż pomagamy coraz mniej chętnie? Z czego to wynika?
Karolina Zagrodzka: Sytuacja się mocno zmieniła. Obserwując ostatnie lata, tendencja w pomaganiu jest zniżkowa. Mam przykre wrażenie, iż nie wynika to z sytuacji finansowej. Zmienia się mentalność ludzi. Jeszcze kilka lat temu pomagało dużo osób, sami się angażowali, wspierali. Dziś – koszyki w sklepach pełne, ale ludzie są w takim biegu, iż wartości takie, jak pomaganie schodzą na dalszy plan. Jeszcze niedawno było na naszych aukcjach więcej i fantów i kupujących. Teraz, żebyśmy mogli cokolwiek dla zwierząt “wyciągnąć”, musimy maksymalnie zaniżać ceny. Zmienia się system wartości….
Czy nie wynika to z tego, iż jest bardzo dużo fundacji osób proszących o pomoc? Ludzie się gubią, nie wiedzą już komu pomagać.
To jest inna sprawa. My istniejemy od 2012 roku i w międzyczasie faktycznie powstało bardzo dużo fundacji, które działały bardzo krótko. Wywołuje to mętlik w głowie, brak zaufania do wszystkich fundacji ogółem. Są też osoby, które zostały zwyczajnie oszukane. My jesteśmy stowarzyszeniem z KRS w sądzie rejonowym w Olsztynie, a od trzech lat jesteśmy organizacją pożytku publicznego. O to można ubiegać się po kilku latach działalności, wymaga to dużych nakładów pracy. Zwykłe stowarzyszenie może założyć ktoś, kto ma jednoosobową działalność. Wystarczy słowo “stowarzyszenie” w nazwie. Natworzyło się więc wiele fundacji i stowarzyszeń stworzonych tylko po to, żeby wyciągnąć pieniądze, oszukać. My budowaliśmy wszystko od podstaw, obowiązują nas raporty, cała biurokracja.
Jednak ludzie wciąż pomagają?
Oczywiście! Są osoby, które wspierają nas od lat. Dla mnie to piękne, iż mamy tych ludzi! Jest wielu rodziców adopcyjnych naszych zwierząt, stałych darczyńców. Nowych, niestety, przybywa coraz mniej.
Ile zwierząt macie w tej chwili pod opieką?
W tej chwili jest ich ponad 20. Nasze konie są podzielone na dwa tabuny – jeden to konie przewlekle chore, stare, których jest najwięcej i drugi to konie po różnorodnych kontuzjach, a także zdrowe- tych jest tylko dwa. Mamy też psy i koty po różnorodnych przejściach. Dwa z psich staruszków są przewlekle chorzy, jeden kociak jest niewidomy.
Opowiedz, proszę, coś więcej o adopcji zwierząt.
Jest adopcja wirtualna i realna. Wirtualna to wsparcie osób, które deklarują jakąś miesięczną kwotę na dane zwierzę. Realna polega na tym, iż zwierzę idzie do nowego opiekuna. Jednak większość naszych zwierząt jest nieadopcyjna, bo jest stara lub chora. Ostatnio mieliśmy ogromne szczęście, bo zgłosiła się do Nas kobieta „Anioł”, która sama ma bardzo chorego konia i wzięła od nas też ciężko schorowanego kucyka. Z przewlekłą chorobą kopyt zwaną ochwatem i innymi jednostkami chorobowymi jak zespół cushinga. Koń ma teraz idealne warunki, istny raj na ziemi.
Z takimi przeciwnościami, trudnościami, jak dajesz radę to wszystko utrzymać?
To prawda, jest coraz trudniej, jak już mówiłam. mamy bazarki, na których można kupić fanty, a pieniądze idą na pomoc naszym zwierzętom. Kiedyś z jednego udawało się dostać 1500 zł, dziś to jest 500 zł. W związku z tym jeszcze żadnej faktury nie opłaciłam na czas. Czekamy na anioły, które pomogą nam przetrwać.
Jak wygląda Wasz zespół?
Na co dzień to dwie osoby, oprócz mnie. Członków jest wprawdzie siedmioro, natomiast jeżeli chodzi o pracę każdego dnia, to jest nas troje. Pracy jest naprawdę bardzo dużo. Czynności higieniczne, podawanie leków, opieka weterynaryjna i kowalska… Konie są w pensjonacie, natomiast wymagają opieki, bo są stare i chore.
Czy pomaganie ma płeć? Pomagają głównie kobiety?
Tak. Mamy u siebie jednego rodzynka, natomiast w większości zaangażowane są kobiety. Mamy Anię, która jest samotną Mamą. Wstaje o 5 rano, żeby móc zorganizować zbiórki, podbić je. Jest niezwykłą osobą! W tej pracy trzeba czasem wyjść z imprezy, oderwać się od codziennych obowiązków i działać. Tak to wygląda… To ogromna odpowiedzialność. Nie ważne, iż się ma osobiste problemy, trzeba zawsze być w gotowości.
Ty sama masz problemy zdrowotne.
Tak, zaczęły się bardzo dawno temu. Trochę ich miałam, jednak zawsze muszę mieć zabezpieczenie zwierząt. Żeby walczyć o swoje życie, muszę wiedzieć, iż one mają opiekę. Jadąc na bardzo poważną operację moje myśli skupiały się wokół zwierząt. Nie miałam pojęcia, czy się w ogóle obudzę, a jeżeli tak, to w jakim stanie, jednak ciągle myślałam o naszych podopiecznych.
A Twoje dzieci?
Są dorosłe i bardzo mnie wspierają. Syn napisał choćby dla mnie piękną piosenkę, córka zawsze jest pozytywnie nastawiona. Gdy byłam chora, obydwoje mieli dobrą opiekę, nie były same. Gdy mnie zabraknie, są zabezpieczone. Zwierzęta są bezbronne.
Wróćmy do pomagania i kobiet. Dlaczego mniej jest mężczyzn?
Nie wiem. Może mamy więcej empatii? Ale to nie tak, iż mężczyźni nie pomagają! jednak wydaje mi się, iż my, kobiety, jesteśmy bardziej skore do poświęceń. Może to kwestia wrażliwości?
Zdarzają Ci się chwile zwątpienia?
Najgorzej jest wtedy, kiedy robisz coś, działasz na maksa, a nie ma efektów. To jest bardzo dołujące, taka walka z wiatrakami. Z drugiej strony, kiedy jakaś zbiórka podskoczy, to jest jak wiatr w skrzydła! Bywają jednak naprawdę trudne sytuacje. Na przykład kiedy nie możemy wziąć konia, bo mamy trudności z tymi, które są.
Jak można pomóc?
Zapraszam na bazarki (Wszystko albo nic… Czy to ostateczne pożegnanie? | RatujemyZwierzaki.pl ), do przekazywania fantów, do zbiórek i ich udostępniania. Potrzebujemy też paszy czy lizawek, jeżeli ktoś nie chce przekazywać pieniędzy.
Jak się z Wami kontaktować?
Można poprzez messager Azylu lub przez e-mail: karolinazagrodzka@wp.pl lub przez numer telefonu podany na stronie tj. 500 502 017
Dziękuję za rozmowę!
























