„Dla ciebie kot jest ważniejszy niż siostrzeniec!” — wrzeszczała matka.
Od dzieciństwa marzyłem o własnym kocie. W końcu, gdy miałem dwadzieścia lat, kupiłem kociaka od sprawdzonego hodowcy w małym miasteczku pod Wrocławiem. Nazwałem go Puszek i stał się moim najlepszym przyjacielem. Poświęcałem mu każdą wolną chwilę: dbałem, bawiłem się z nim, otaczałem opieką. Nie był tylko zwierzakiem – stał się częścią mojej duszy, pocieszeniem w trudnych dniach. Rodzice nie protestowali przeciwko kotu, ale nigdy nie zrozumieli, dlaczego jest dla mnie tak ważny. „Lepiej byś dziecko urodził, niż z kotem się pieścił!” — rzucała ze złością moja matka, Anna Kowalska. Jej słowa bolały, ale nie odpowiadałem, by uniknąć kłótni.
Moja starsza siostra, Katarzyna, urodziła syna, Kubę, i od tej pory często zostawiano mnie z obowiązkiem opieki nad nim. Ale szczerze mówiąc, nie czułem do siostrzeńca szczególnej więzi. Pomagałem Kasi: gotowałem, prałem, sprzątałem, ale zajmowanie się dzieckiem było dla mnie ciężkim obowiązkiem. Nie dawało mi to radości, tylko wyczerpywało. Gdy Kasia była zmęczona, z Kubą zostawała mama. Ja zaś, wracając do domu, biegłem do Puszka. Jego mruczenie i oddanie napełniały mnie ciepłem. Pewnego dnia mama nie wytrzymała i rzuciła się na mnie: „Co, dla ciebie zwierzę jest ważniejsze niż dziecko rodzonej siostry?!”
Odpowiedziałem szczerze: „Tak”. To była prawda. Puszek był moim światłem, a Kuba, choć siostrzeniec, pozostawał dla mnie obcy. Mama wpadła w furię, zasypując mnie gradem wyrzutów: „Jak możesz tak mówić? To przecież twoja krew!” Kasia tylko się zaśmiała, nazywając mnie wariatem. Ale stałem twardo przy swoim. Dlaczego miałbym zmuszać się do miłości do dziecka, skoro nie czułem do niego przywiązania? Ich reakcja tylko wzmocniła mój bunt. Nie chciałem udawać dla ich aprobaty.
Mama najwyraźniej postanowiła mi się odpłacić. Pewnego dnia zatrzymałem się u kolegi i nie wróciłem na noc. Rano, gdy wróciłem do domu, Puszka już nie było. Mama obojętnie stwierdziła: „Przestraszył się czegoś, drzwi do klatki były otwarte, więc uciekł”. Serce mi pękło. Płakałem, dzwoniłem do sąsiadów, rozwieszałem ogłoszenia, ale Puszek przepadł. Ta strata była dla mnie tragedią. Był moim przyjacielem, moim ratunkiem w chwilach samotności. niedługo wyprowadziłem się do narzeczonej, Agnieszki, do Warszawy. Wzięliśmy nowego kociaka, ale ból po stracie Puszka nie ustępował.
Po kilku miesiącach przyjechałem do rodzinnego miasta odwiedzić rodziców. Mój młodszy brat, Jakub, nie wytrzymał i wyznał prawdę. Okazało się, iż pod moją nieobecność mama z Kasią postanowili mnie „nauczyć rozumu”. Wyrzucili Puszka, bo ośmieliłem się powiedzieć, iż jest dla mnie ważniejszy niż Kuba. Jakub początkowo był po ich stronie, ale potem zrozumiał, iż posunęli się za daleko. Gdy to usłyszałem, poczułem, jak wszystko we mnie zamarza. Moja własna matka i siostra zdradzili mnie, odebrali mi tego, kto był mi drogi, tylko po to, aby udowodnić swoją rację. Nie widzieli w Puszku nic cennego – dla nich był tylko zwierzęciem, dla mnie zaś częścią życia.
Jak mogli tego nie zrozumieć? Puszek był ze mną w najcięższych chwilach, jego ciepło dawało mi siłę, by wstać rano, iść do pracy, żyć dalej. Kuba, z całym szacunkiem, był dla mnie obcym dzieckiem. Pomagałem Kasi z poczucia obowiązku, bo to moja siostra. Ale ona chyba mnie nie ceniła, skoro zgodziła się na tak okrutny akt. Oni z mamą chcieli mnie „przebudować”, zmusić, bym pokochał siostrzeńca tak, jak kochałem kociaka. A gdy się nie podporządkowałem, ukarałOd tamtej pory przestałem nazywać ich rodziną, bo prawdziwa rodzina nigdy nie zadaje ran z zimną krwią.