Czy zwierzęta płaczą z przyczyn emocjonalnych? Kilkanaście dni temu, nie tylko przez polskie media, przewaliła się fala artykułów, w których pisano, iż grupa badaczy udowodniła, iż psy płaczą ze szczęścia na widok swoich właścicieli. Prawda to czy fałsz?
Czy psy płaczą?
Każdy właściciel psa wie, iż jego zwierzę ma emocje. To prawda. Sam mam psa, który cieszy się na widok domowników. Gdy się nudzi, domaga się zabawy, a gdy coś zrobi źle i otrzyma reprymendę, to robi minę taką, jak gdyby żałował i było mu przykro. Ale my, ludzie, nie wiemy, co dzieje się w głowie zwierzęcia. Obserwujemy go i jego zachowanie interpretujemy na nasz, ludzki sposób. Niektóre zwierzęta mają łzy, ale dotychczas wydawało się, iż tylko ludzie płaczą z powodu emocji, a inne zwierzęta tylko po to, by oczyścić gałkę oczną.
Człowiek łzami też oczyszcza i chroni przed bakteriami, ale my płaczemy jeszcze ze smutku, z bólu czy z radości. Gdy więc kilka dni temu przeczytałem, iż udowodniono, iż psy płaczą ze szczęścia na widok swoich właścicieli pomyślałem, iż to jakaś nowość. Z każdym kolejnym akapitem tej pracy – ukazała się jako list do redakcji czasopisma Current Biology – nachodziły mnie większe wątpliwości czy w tym badaniu rzeczywiście cokolwiek udowodniono. Do zrobienia tego filmu zmotywowała mnie analiza tych badań którą znalazłem na blogu Łukasza Sakowskiego To tylko Teoria. Łukasz jest też prowadzącym kanał na YT Teoretico. No to po kolei.
Czy wiadomo, dlaczego ludzie płaczą?
Nie do końca wiadomo po co i dlaczego ludzie płaczą z powodu silnych emocji. I to na dodatek zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych. Naukowcy uważają, iż nauczyliśmy się tego dopiero po tym, gdy nasza linia ewolucyjna oddzieliła się od linii ewolucyjnej szympansa, czyli ponad 5 milionów lat temu. I tak jak mimika jest ważna w dzieleniu się emocjami u wszystkich ssaków naczelnych, tak płacz z powodu emocji występuje tylko u ludzi. Albo będąc bardziej precyzyjnym, nie ma dowodów na to, by występował u któregokolwiek innego gatunku poza ludzkim.
Psie łzy – czy to możliwe? Wątpliwe „badania”
Aż tu w połowie sierpnia opublikowano wyniki badań, które chętnie podchwyciły media na całym świecie. W sumie się nie dziwię, pieski i kotki zawsze robią kliki. Tyle tylko, iż tym razem te kliki okazały się dużo ważniejsze niż rzetelność. Nie miałbym nic przeciwko łzom szczęścia Rumpla na mój widok, gdyby rzeczywiście udowodniono, iż one mogą się pojawić. Ale niczego takiego nie udowodniono. Emocje psów, a w zasadzie zewnętrzną jej reprezentację, czyli łzy szczęścia, badała grupa japońskich naukowców.
Przebieg „badania”
Za grupę badawczą obrano 18 psów i sprawdzano objętość wydzielania łez na widok właściciela. Jak powiedziałem, psy wydzielają łzy, więc nie chodziło o to, by sprawdzić czy je wydzielają gdy widzą właściciela, ale ile łez wydzielają i czy jest ich więcej, gdy widzą swojego pana albo swoją panią. 18 psów to za mało, by cokolwiek stwierdzić. Autorzy nie napisali jakiej były rasy, czy wszystkie tej samej, jak je wybierano i jakie relacje miały z właścicielami. Nie napisano czy warunki, w jakich psy funkcjonowały były takie same, czy sytuacje, w jakich dochodziło do spotkania były identyczne. Nie napisano, czy właściciele wykonywali jakiekolwiek gesty, nie napisano też czy sprawdzano reakcje psów o tej samej porze dnia, czy wszystkie badane psy były np. karmione o tej samej porze, czy może niektóre – podczas spotkań – były najedzone a inne głodne.
To Cię też zainteresuje: Czy psy kiedyś będą takie jak koty?
To wszystko ma ogromne znaczenie, szczególnie w tak małej grupie badawczej. A pytań jest więcej. Czy spotkania z właścicielami po kilkugodzinnej rozłące odbywały się w miejscu, które psy znały czy na terenie neutralnym? A może w plenerze? A jak tak, to czy było tam głośno czy cicho? To ważne, bo może świadczyć o tym czy pies był zestresowany, czy nie. Ale o tym też nie było ani słowa. Owszem, u niektórych psów na widok właściciela obserwowano produkcję większej ilości łez, ale te różnice były bardzo małe. Poza tym sam sposób, w jaki sprawdzano objętość łez budzi wątpliwości.
Łukasz z To Tylko Teoria pisze o teście Schirmera, który polega na umieszczeniu pod dolną powieką paska bibuły, który po kilkudziesięciu sekundach się wyjmuje i analizuje ilość wsiąkniętych łez. Ale, ten test został opracowany z myślą o człowieku, który wie, na czym polega badanie. Psu nie da się wytłumaczyć, po co obcy człowiek manipuluje przy oku. Poza tym, żeby test był wiarygodny, badany nie może mrugać i poruszać gałkami ocznymi. Psu tego nie wytłumaczymy, a ciało obce w oku z całą pewnością drażni, a więc powoduje większą produkcję łez oraz wprowadza stres i niepewność, które też są stanami emocjonalnymi.
Wyniki do obalenia!
Wyciąganie na podstawie tak zaprojektowanego badania daleko idących wniosków jest nieporozumieniem. Nieporozumieniem, często zresztą popełnianym nie tylko przez ludzi spoza nauki, ale także naukowców, jest antropomorfizacja. Obserwujemy psa, jego mimikę, która kojarzy nam się np. z uśmiechem i zakładamy, iż jest szczęśliwy. A skąd wiemy, iż jest? Że się do nas uśmiecha? choćby gdyby pies produkował więcej łez na widok właściciela, a w tym badaniu tego nie wykazano, czy to znaczyłoby, iż psy potrafią płakać ze szczęścia? Moim zdaniem nie.
Link do publikacji o płaczących ze szczęścia psach znajdziecie tutaj: