
Na początku nowego tygodnia poszedłem do centrum handlowego, żeby kupić sobie balony z cyframi dwa i pięć. Gdy kończyłem dwadzieścia jeden lat, wypatrzyłem z przyjaciółką dwójkę i jedynkę w sklepie, dzień przed imprezą i od niechcenia wzięliśmy je do koszyka. Pojechaliśmy nad Zalew Zemborzycki, żeby zrobić mi z nimi zdjęcia. Narodziła się z tego coroczna mini tradycja, umilająca mi świętowanie. choćby gdy byłem w Rumunii. Wspiąłem się wtedy na wzgórze pielgrzymkowe, taszcząc ze sobą dwa, nadmuchane wcześniej giganty, przewracając się parę razy na stromym, błotnistym zboczu. Stanąłem z nimi nad panoramą mojego miasteczka w nowiusieńkim, ale pobrudzonym z tyłu kompletem dresów Adidasa, który dostałem od mamy i improwizowałem, wykorzystując między innymi dziurę w słupie energetycznym jako statyw. Ćwierćwiecze nie miało żadnej specjalnej okazji. Wstąpiłem do Empiku i znalazłem dwa spore balony w kolorach tęczy. Rozejrzałem się po asortymencie i moje złe decyzje zakupowe wzięły górę. Znalazłem jeszcze jeden balon, ale z głową pandy. Dobrałem do niej kartkę, również z pandami, które na rysunku wspinały się na drzewo, żeby dosięgnąć do tortu ze świeczkami na gałęzi. Najlepsze pojawiło się na koniec. Z półki z klockami Lego wyróżniało się duże opakowanie z moimi ukochanymi zwierzętami. Pandzio bobasek i pandzia mama. Chodziłem wokół niego jak sęp czekający aż upolowana przez niego ofiara wyda ostatni oddech. Kusił mnie. Kosztował fortunę, jak to ta marka miała w zwyczaju. Wziąłem go, zapłaciłem i niosłem to wszystko opakowane w papierową torbę, maszerując przez mżawkę w akompaniamencie późnoletniej burzy, która akurat się zaczynała. Mój prezent nosiłem przed sobą tuląc go swoimi ramionami jak skarb, którego za nic nie oddam i który chciałem ochronić przed wodą padającą z nieba.


Dzień moich urodzin to nieprzerwana radość. Chłopaczek może poczuć się niewinny i malutki. Złoży mu się życzenia i będzie się dla niego miłym i wszyscy będą znosić jego zachowanie, takie jak lubi, czyli dziecinne. Kto wie co jeszcze mnie będzie dzisiaj czekać? Mam nadzieję, iż same pozytywne wieści, w przeciwieństwie do tego, czego dowiedzieliśmy się rano. Życzyłbym w tej chwili sobie i nam wszystkim najbardziej bezpieczeństwa i beztroski. Żeby za rok było wciąż w miarę dobrze.