CHŁOPIEC, KTÓRY POSADZIŁ LAS

1 tydzień temu

Nazywam się Paweł Kowalski i urodziłem się w małej wiosce w Beskidach. Odkąd pamiętam, mój dziadek opowiadał mi historie o tym, jak dawniej góra, która wznosiła się przed naszym domem, była pokryta lasami, przez które płynęły czyste strumienie, a o świcie rozlegał się śpiew ptaków.

Gdy miałem osiem lat, ta góra była goła, spękana od erozji, a panująca tam cisza bolała bardziej niż zimny wiatr. Pewnego dnia zapytałem dziadka:
Dlaczego nie ma już drzew?
Bo wycięli je, żeby sprzedać drewno, a ziemia się zmęczyła odpowiedział.
A kto je znów posadzi?
Ktoś, kto bardziej kocha przyszłość niż swoją wygodę dziś.

Tej nocy nie mogłem zasnąć. Czułem, iż dziadek powierzył mi zadanie. Następnego dnia wziąłem zardzewiałą puszkę, napełniłem ją ziemią i znalazłem przy drodze kilka nasion olchy. Posadziłem je, nie wiedząc, czy wyrosną, ale codziennie podlewałem je wodą noszoną z potoku. Gdy zobaczyłem pierwszy pęd, poczułem coś niezwykłego jakby maleńka iskra nadziei postanowiła ze mną zostać.

Zbierałem więcej nasion i sadziłem je najpierw w ogrodzie, potem na pobliskich zboczach. Sąsiedzi patrzyli i śmiali się:
Pawle, to i tak na nic się nie zda.
Ale ja pamiętałem słowa dziadka.

Z czasem dołączyły do mnie inne dzieci. W każdą sobotę szliśmy w góry z butelkami wody, nasionami i małymi łopatkami zrobionymi z puszek. Nie wszystkie rośliny przeżywały, ale niektóre tak. Nauczyliśmy się stawiać płotki, żeby kozy ich nie zjadały, i układać kamienie, by zatrzymywały wilgoć.

Gdy skończyłem piętnaście lat, na górze rosło już ponad trzy tysiące drzew. Zmiana była widoczna: wróciły ptaki, gleba lepiej trzymała wodę, a w porze deszczowej znów pojawiały się małe strumyki.

Wieść dotarła do lokalnego radia, a potem do gazety w Krakowie. Pewnego dnia przyszedł do mnie mężczyzna z fundacji ekologicznej.
Pawle, chcesz pomóc w sadzeniu kolejnych drzew? zapytał.
Nie wahałem się.

Dzięki ich wsparciu dostaliśmy narzędzia, rękawice i przede wszystkim więcej nasion oraz sadzonek rodzimych gatunków. Uczestniczyliśmy też w warsztatach o odtwarzaniu ekosystemu. Dziadek, już bardzo stary, przytulił mnie i powiedział:
Teraz naprawdę widzisz przyszłość, synku.

Dziś mam dwadzieścia cztery lata i studiuję inżynierię środowiska. Na górze, gdzie kiedyś nie było nic, rośnie młody las z ponad dwudziestoma pięcioma tysiącami drzew. Nie jest idealny ani skończony, ale stał się domem dla dzięciołów, wiewiórek, lisów i ludzi, którzy lubią spacerować w jego cieniu.

Za każdym razem, gdy tam wchodzę, dotykam pni i myślę, iż te drzewa będą stały długo po moim odejściu. Lubię wyobrażać sobie, iż za pięćdziesiąt lat jakieś dziecko zapyta swojego dziadka:
Kto to wszystko posadził?
A on odpowie:
Chłopiec, który bardziej kochał przyszłość niż swoją wygodę.

Idź do oryginalnego materiału