
Powstał w drodze z pracy i wygląda tak:

Tymczasem w karmniku zlot bogatek chyba z całego województwa.


Wyganiają z karmnika wszystko, co nie jest bogatką. Czasem tylko sójce uda się wsadzić wielki dziób do klatki.
Czasem kowalik zdoła porwać jakie ziarenko, zanim go bogatki wypirzą.

A czasem coś uszczknie i modraszka.
Pojawiają się i mazurki, ale bardzo z doskoku i zwykle omijają kamerę. A hordy bogatek pożerają niepojęte ilości słonecznika i w końcu pancia się fffkurzyła i nie dosypała. I nagle się okazało, iż pogardzane kule tłuszczowe też można jeść.
Myślę, iż za parę dni może się okazać, iż i jabłka są jadalne. :P
A tymczasem w szkole coraz częściej łapię się na tym, iż już mi się nie chce. Mam dość pracowania z dzieciakami, które mają tak wywalone, iż choćby im się gęby nie chce otworzyć na lekcji. I daj mi Panie tej emerytury w końcu. Niech do roboty przyjdzie ktoś młody, pełen entuzjazmu i energii. Zdezelowane stare prukwy powinny zdecydowanie iść na emeryturę, czyż nie?






