Chociaż Stephen Jay Gould jest uznanym paleontologiem, a nie teologiem, to jego najbardziej ikoniczny argument ma w gruncie rzeczy charakter teologiczny.
Uczony twierdził, iż kciuk pandy jest strukturą nieoptymalną – tym samym stanowi świadectwo przemawiające na rzecz teorii ewolucji, a nie idei specjalnego stworzenia. Wpływ Goulda jako naukowca, historyka i popularyzatora nauki sprawił, iż argument kciuka pandy zaczął żyć własnym życiem1. Stał się on swego rodzaju symbolem głębszego twierdzenia, iż nieoptymalne struktury biologiczne są świadectwem na rzecz teorii ewolucji, a przeciwko teorii inteligentnego projektu. W niedawno opublikowanym artykule w recenzowanym czasopiśmie „Religions” ponownie przyjrzałem się argumentowi Goulda i innym podobnym twierdzeniom2. W pięcioczęściowej serii postów – niniejszy tekst stanowi część drugą – wracam do tego zagadnienia.
W pierwszym poście – powołując się głównie na badania empiryczne, które rzuciły światło na wyjątkową funkcjonalność i budowę kciuka pandy – wykazywałem, iż kciuk ten wcale nie jest nieoptymalny3. Gould całkowicie się mylił.
Jednak na potrzeby argumentacji, załóżmy, iż jest on nieoptymalny – „niezgrabny” i „wysoce nieefektywny”, jak to ujął Gould4. Nasuwa się wówczas pytanie: czy teoria inteligentnego projektu jest zgodna z istnieniem takiego kciuka?
Bogomowa w centrum
Argument Goulda w rzeczywistości opiera się na twierdzeniu teologicznym. Uczony uważa, iż „nietypowe układy oraz osobliwe rozwiązania” wskazują na ewolucję, podczas gdy „idealny projekt” – na „rozsądnego Boga”. Rozumowanie Goulda zawiera sugestię, iż kciuk pandy świadczy na rzecz teorii ewolucji, a nie idei Boskiego projektu5.
Aby jednak argument miał sens, Gould zakłada, iż gdyby taki gatunek jak panda stworzył Bóg, to przecież nie uczyniłby (ani nie dopuściłby do powstania) nieoptymalnego kciuka. Bez powyższego założenia Gould nie mógłby twierdzić, iż istnienie takiej struktury przemawia bardziej za teorią ewolucji niż za ideą Boskiego stworzenia. Sprawa ma zatem charakter teologiczny.
Ale czy Bóg rzeczywiście nie zrobiłby czegoś takiego? Albo inaczej – czy inteligentny projektant powstydziłby się takiego kciuka? Czy teoretycy projektu są zobowiązani do przyjęcia teologii Goulda? A także czy w ogóle ludzie są do tego zobowiązani? Jak wyjaśniam w czasopiśmie „Religions”:
Kto jest racjonalnie zobowiązany do zaakceptowania [teologii Goulda]? Innymi słowy, kto jest racjonalnie zobowiązany do przyjęcia, iż Bóg nie stworzyłby (lub nie dopuściłby do powstania) nieoptymalnego kciuka pandy…? Odpowiedzi na te pytania są trudniejsze, niż mogłoby się wydawać – w dużej mierze dlatego iż rodzą one szereg kolejnych pytań. Ponieważ Gould uważa, iż Bóg (prawdopodobnie) nie dopuściłby do powstania nieoptymalnego kciuka w obecnych warunkach środowiskowych, można zapytać: co według Goulda powinien zrobić Bóg, jeżeli warunki się zmienią? Czy może powinien On zapobiegać tym zmianom? jeżeli tak, to w jakim stopniu miałby utrzymywać stazę? A może Bóg powinien stworzyć nowe zwierzęta, w co wierzył słynny dziewiętnastowieczny naukowiec Georges Cuvier? Albo działać powściągliwie i ograniczyć się jedynie do modyfikowania istniejących już zwierząt?6
Jak napisałem: „Teologia argumentu kciuka pandy nie wymaga niezależnego uzasadnienia, jeżeli wszyscy uczestnicy rozmowy już tę teologię akceptują. Ale tak nie jest”7. W rzeczywistości prawie każda zainteresowana strona dyskusji ma podstawy, by odrzucić teologię Goulda!
Inteligentny projekt a teologia Goulda
Zacznijmy od teoretyków projektu. Czy muszą oni akceptować bogomowę Goulda? Odpowiedź brzmi – nie. Jak zauważyłem:
Teoria inteligentnego projektu nie przyjmuje [teologii Goulda]. Utrzymuje, iż pewne cechy świata przyrody najlepiej wyjaśniać poprzez wykrywalne działanie inteligentnej sprawczości, a nie przez pozbawione umysłu materialistyczne procesy, takie jak dobór naturalny czy losowe mutacje8. Podczas gdy teoretycy projektu spodziewają się znaleźć dobrze zaprojektowane systemy lub organizmy w świecie przyrody, teoria ta jest zgodna z przynajmniej pewnym stopniem postępującej „dewolucji”9. Teoria inteligentnego projektu koncentruje się na efektach inteligentnego sprawstwa, a nie na bogatej w teologiczne twierdzenia koncepcji „wszechmocnego Stwórcy”. Zatem, o ile ktoś akceptuje teorię inteligentnego projektu, to ma (w zasadzie) podstawy, aby powstrzymać się od aprobaty [teologii Goulda]10.
W gruncie rzeczy zwolennik teorii inteligentnego projektu może swobodnie zaakceptować także wiele innych przekonań, czyniących teologię Goulda jeszcze mniej prawdopodobną. Takie przekonania zostały wyrażone między innymi przez św. Pawła, Jana Kalwina, Williama Dembskiego i Petera van Inwagena11.
Kreacjonizm młodej Ziemi a teologia Goulda
Chociaż moje zainteresowania dotyczą bardziej teorii inteligentnego projektu (jako szerokiego nurtu) niż kreacjonizmu młodej Ziemi, większość zwolenników tej wersji kreacjonizmu również nie musi przyjmować teologii Goulda:
Obecnie kreacjoniści młodej Ziemi zwykle twierdzą, iż upadek człowieka negatywnie wpłynął na harmonię, sprawił, iż porządek nie już był optymalny. W przełomowym tekście współczesnego kreacjonizmu The Genesis Flood [Potop z Księgi Rodzaju] Henry Morris i John Whitcomb twierdzą, iż pierwotne stworzenie było bez skazy, ale „klątwa Edenu miała daleko idące skutki dla przyrody”, przez co mają na myśli fizyczne zmiany u zwierząt, a także drapieżnictwo oraz śmierć12. Andrew Snelling przedstawił podobną argumentację w książce Earth’s Catastrophic Past [Katastroficzna przeszłość Ziemi], czyli prawdopodobnie najbardziej wszechstronnej, współczesnej obronie kreacjonizmu. Twierdzi on, iż pierwotne stworzenie było „kompletne i doskonałe. Nie było w nim nic, co wykraczałoby poza ustalony porządek – żadnego bólu, cierpienia, chorób, walki o przetrwanie, dysharmonii, grzechu czy zła, a przede wszystkim śmierci”13. Jednak „upadek człowieka ze stworzonego dlań stanu niewinności [miał] przełomowy wpływ [na] całą Ziemię, co niekorzystnie wpłynęło na królestwo zwierząt, ludzkość, a choćby na elementy samej gleby”14. Snelling, Morris i Whitcomb nie są odosobnieni w tym poglądzie. O ile mi wiadomo, niemal wszyscy współcześni kreacjoniści młodej Ziemi uznają istnienie wszechmogącego Boga i negatywne skutki upadku pierwszych ludzi15. Biorąc pod uwagę pogorszenie się kondycji stworzeń i degradację środowiska, nie jest zaskoczeniem, iż niektóre organizmy są słabo przystosowane do zajmowanej obecnej niszy ekologicznej16.
Dlatego też kreacjoniści młodej Ziemi nie są zobligowani do przyjmowania teologicznych preferencji Goulda.
Kreacjonizm XIX wieku a teologia Goulda
Jeszcze bardziej zaskakujące jest to, iż choćby jeżeli zastosowalibyśmy argument Goulda wyłącznie do poglądów z połowy XIX wieku, w dalszym ciągu byłby on problematyczny:
Nawet jeżeli mielibyśmy ograniczyć argument Goulda do czasów Darwina, przez cały czas stwarzałby on problemy. Być może najwybitniejsi kreacjoniści tamtych czasów – Louis Agassiz i William Paley – również nie byliby zobowiązani do przyjęcia teologii Goulda. Weźmy na przykład Agassiza. W swoim największym dziele teoretycznym Essay on Classification [Esej o klasyfikacji] broni on tego, co moglibyśmy nazwać „kreacjonizmem taksonomicznym”. Agassiz uważa, iż gatunki są wcieleniami idei w umyśle Boga, a ich (taksonomiczne) relacje odzwierciedlają wielki Boski plan. Według tego poglądu, Bóg stworzył podstawowe typy organizmów, które pozwalają na zmienność, przez co niektóre z organizmów są mniej funkcjonalne niż inne. Nie stworzył On każdego gatunku (lub struktury) optymalnie przystosowanego do jego (obecnego) środowiska […]17.
Agassiz podkreślał tę kwestię już na początku Essay on Classification:
Argument za istnieniem inteligentnego Stwórcy zwykle wywodzi się z przystosowania środków do celów. Właśnie takie założenie przyświecało autorom Traktatów Bridgewater. Nie wydaje mi się jednak, aby przystosowanie to było wszechobecne, ponieważ możemy sobie wyobrazić, iż naturalne oddziaływanie obiektów na siebie nawzajem powinno skutkować ostateczną harmonią Wszechświata jako całości; ani argument wyprowadzony ze związku narządów z funkcjami nie wydaje mi się bardziej satysfakcjonujący, ponieważ jest on słuszny tylko w pewnych granicach. Są przecież narządy bez funkcji, jak na przykład zęby wieloryba, które nigdy nie przebijają się przez dziąsła; a także gruczoły piersiowe u wszystkich samców ssaków. Te i podobne narządy pozostają w służbie wobec pewnej jedności podstawowej struktury, adekwatnej dla pierwotnej formuły życia zwierzęcego, choćby jeżeli nie są one niezbędne do jego istnienia. Narząd zostaje zachowany nie po to, by pełnić funkcję, ale w nawiązaniu do planu. Można tu podać analogię z architekturą, gdzie te same elementy budowli są zachowywane dla symetrii i harmonii proporcji, choćby gdy nie mają praktycznego zastosowania18.
Zatem Agassiz jasno stwierdził, iż jego wersja kreacjonizmu nie wymaga, aby każdy konkretny narząd lub kończyna pełniły określone (a choćby jakiekolwiek) funkcje.
Wersja kreacjonizmu Paleya jest również w pełni zgodna z nieoptymalnością kciuka pandy:
Co ciekawe, William Paley także odrzucił teologię Goulda. Kiedy w Natural Theology [Teologia naturalna] pisał na temat adaptacji organizmów, to wyraźnie opowiedział się za istnieniem wszechmogącego bóstwa. Stał jednak na stanowisku, iż przypadki niedoskonałości nie stanowią problemu, ponieważ sama jakość i ilość doskonałych adaptacji dostarcza wiarygodnych świadectw na rzecz istnienia Boga posiadającego tradycyjnie przypisywane Mu atrybuty19. Paley wskazywał, iż na przykład skrzydła strusia mogą być „uznane za niedoskonałość u ptaka”, ponieważ „chociaż okazują się pomocne w bieganiu, to nie służą do wzbicia się w powietrze”20. Paley dopuszczał również pogląd o istnieniu „całkowicie bezużytecznych” struktur, o ile „występują one niezwykle rzadko”21. (Warto zauważyć, iż Gould nie uważa kciuka pandy za całkowicie bezużyteczny, ale raczej za „nadający się do użytku”22). Zatem kreacjonizm Paleya jest zgodny z istnieniem nieoptymalnego kciuka pandy23.
Co zaskakujące, choćby oponent samego Darwina nie miałby problemu ze słabo funkcjonującym kciukiem! Zatem choćby Paley nie byłby poruszony słynnym argumentem Goulda.
Podsumowanie
To niezwykłe. adekwatnie niemal żadna strona dyskusji nie ma obowiązku przyjęcia twierdzenia Goulda na temat Boga. A więc argument kciuka pandy użyty jako główny powód akceptacji teorii ewolucji kosztem idei Boskiego projektu należy uznać za słaby:
[Gould] twierdził, iż wszechmogący Bóg (niemal na pewno) nie stworzyłby tak nieoptymalnej struktury jak kciuk pandy. Ktoś taki jak Bóg ani nie stwarza słabo funkcjonujących struktur, ani nie dopuszcza ich istnienia. Gould niewystarczająco jednak argumentuje swój pogląd, także wielu uczonych uczestniczących w toczącej się dyskusji ma wystarczające powody, by pogląd ten odrzucić, należą do nich między innymi: kreacjoniści taksonomiczni, kreacjoniści inspirowani Paleyem, współcześni kreacjoniści młodej Ziemi, teoretycy projektu oraz chrześcijanie głównego nurtu24.
I co dalej?
Na przykład można zapytać, czy choćby jeżeli teoria inteligentnego projektu jest zgodna z argumentem kciuka pandy, to czy taki kciuk nie pasuje bardziej do teorii ewolucji aniżeli idei projektu? A także: czy wiele przypadków nieoptymalności nie przemawia raczej za ewolucją niż za projektem? W końcu teoria ewolucji zdaje się przewidywać nieoptymalność, podczas gdy koncepcja inteligentnego projektu jedynie ją akceptuje. To zasadne pytania, do których odniosę się w moim kolejnym tekście.
Stephen Dilley
Oryginał: Gould’s God-Talk: Is the Panda’s Thumb Incompatible with ID?, „Evolution News & Science Today” 2024, April 4 [dostęp: 7 II 2025].
Przekład z języka angielskiego: Adam Bechyne
Źródło zdjęcia: Pixabay
Ostatnia aktualizacja strony: 7.2.2025