Jeśli ktoś ma siłę i obejrzy kolejne posiedzenie zespołu do spraw „reformy” łowiectwa podsekretarza Dorożały – nie powinien mieć wątpliwości, jaki jest prawdziwy cel tych spotkań…
Wczoraj odbyło się piąte posiedzenie, na którym omawiano strategię zarządzania dzikami w kontekście walki z ASF oraz zakaz polowań w „lasach społecznych”. Poruszono również temat wizji ograniczenia polowania w niedzielę, ale sposób prezentacji „pomysłu” wywołał konsternację po stronie profesorów, którzy reprezentują myśliwych i posiedzenie zostało zakończone.
Z racji prowadzenia łowieckiego portalu zmusiłem się i oglądałem ten „spektakl”. Mam kilka przemyśleń, które Wam zaprezentuję, aby zaoszczędzić Wasz czas.
Zasłona dymna
Naczelna Rada Łowiecka poprosiła uznanych naukowców, aby reprezentowali myśliwych w pracach zespołu. Po drugim spotkaniu postanowili, jednak opuścić gmach ministerstwa żądając ogólnodostępnej transmisji. Demonstracyjne odejście od stołu „negocjacji” było również sprzeciwem wobec manipulacji, jakiej dopuścił się podsekretarz Dorożała. Pan Mikołaj próbował zaprezentować projekty zmian rozporządzeń sugerując, iż ich kształt jest wynikiem konsultacji, jakie prowadzone są w trakcie prac zespołu…
Pan Mikołaj nie miał wyjścia i musiał ustąpić. Czwarte i piąte posiedzenie jest dostępne, a obejrzenie – choćby małego fragmentu z tych spotkań – pozwala zrozumieć, jaki jest plan podsekretarza Dorożały. Ten „dialog” ma być zasłoną dymną dla całkowitego braku sprawczości ze strony resortu środowiska, co wynika z totalnej niekompetencji kierownictwa resortu.
Wszystkie poruszane tematy nie mają kompletnie NIC wspólnego z reformą łowiectwa. Pan Mikołaj razem ze swoimi koleżankami i kolegami z organizacji antyłowieckich prezentują tam utopijne wizje na temat ochrony przyrody.
Mikołaj Dorożała oraz jego kompani nie mają choćby mglistego pojęcia jak sformułować ewentualne przepisy. Każdego dnia zderza się z prawnikami, którzy mówią, iż te pomysły są sprzeczne z prawem i nie mają żadnej szansy przejść procesu legislacyjnego…
Strategia zwalczania ASF
W sumie głównym tematem piątego spotkania był ASF. Przez ponad dziesięć lat urzędnicy ministerstwa środowiska i rolnictwa „walczą” z tym wirusem. Rząd „zjednoczonej prawicy” wierzył, iż przeprowadzi depopulację dzików i problem sam zniknie.
Kolejni ministrowie rolnictwa rzucali gromy w stronę myśliwych i wyznaczali nierealne cele (jeden dzik na 1000 hektarów). Widząc na horyzoncie porażkę postanowili zaangażować do strzelania dzików: strażaków, policjantów i żołnierzy, co udowodniło, iż tylko myśliwi dzierżawiący dane łowisko są w stanie ograniczyć populację dzików.
Awantura o dziki
W nowym rządzie pomiędzy resortem rolnictwa i środowiska już wiosną wybuchł konflikt. Powodem był plan zarządzania populacją dzików w kontekście walki z ASF. Projekt powstał już w 2023 roku, ale nie został jednak zatwierdzony.
W kwietniu okazało się, iż podsekretarz Dorożała nie akceptuje jego najważniejszego punktu, czyli redukcji dzików na terenie całego kraju. Postanowił do walki z resortem rolnictwa zaangażować Państwową Radę Ochrony Przyrody (PROP), która przygotowała negatywną opinię.
Brak współpracy i zaangażowania
Dlaczego resort środowiska postanowił wrzucić temat ASF-u pod obrady zespołu do spraw „reformy” łowiectwa? Prawdopodobnie pan Mikołaj naiwnie liczył, iż Polski Związek Łowiecki przyjdzie na spotkanie i zaprezentuje strategię zarządzania dzikami…
Nie ukrywam, iż miesiąc temu byłem zaskoczony brakiem obecności przedstawicieli PZŁ na posiedzeniu podkomisji do spraw dobrostanu zwierząt gospodarskich i ochrony produkcji zwierzęcej. Posłowie i przedstawiciele resortów debatowali na temat opinii Państwowej Rady Ochrony Przyrody na temat „tajnego” panu zwalczania ASF (do dziś oficjalnie nie został nigdzie opublikowany).
Obecny na wczorajszym posiedzeniu zespołu do spraw „reformy” łowiectwa łowczy krajowy Eugeniusz Grzeszczak zasiadł przy stole prezydialnym obok podsekretarza. Nie pomógł jednak panu Mikołajowi. Swoją wypowiedzią potwierdził, iż Polski Związek Łowiecki stoi z boku i wykonuje polecenia adekwatnych służb. Jedynym „pomysłem” – który mgliście wyartykułował – jest akceptacja naszego środowiska dla przywrócenia okresu ochronnego dla loch…
Bicie piany
Profesorowie reprezentujący myśliwych podczas sześciogodzinnego „spektaklu” w ministerstwie środowiska wielokrotnie wykazali, iż tematy „wrzucone” na agendę spotkania nie mają NIC wspólnego z reformowaniem łowiectwa, co nie robiło wrażenia na przedstawicielach resortu. W sumie wszystkie merytoryczne argumenty zaprezentowane przez naszych przedstawicieli są przemilczane.
Nie jesteśmy jednak osamotnieni. Tym razem po raz pierwszy resort rolnictwa reprezentował Hubert Hamulecki – wieloletni naczelnik zlikwidowanego wydziału łowiectwa w Ministerstwie Klimatu i Środowiska – który zaproponował, aby dyskusję rozpocząć od oceny skutków regulacji z jakimi wychodzi antyłowiecka koalicja „Niech Żyją”.
Zakaz polowań w nieistniejących jeszcze „lasach społecznych” – czyli tych, które otaczają największe aglomeracje – wywoła niekontrolowany wzrost liczebności zwierzyny i spowoduje: zwiększenie kolizji drogowych, zwiększy ryzyko zakażenia ludzi chorobami, jakie przenoszą dzikie zwierzęta (np. wścieklizna), utrudni zwalczanie ASF-u oraz wywoła lawinę szkód, za które będą płaciły samorządy…
Sugestia resortu rolnictwa nie znalazła akceptacji. Odniosłem wrażenie, iż podsekretarz Dorożała oraz jego koleżanki i koledzy byli zaskoczeni propozycją. Ewidentnie żyją w przeświadczeniu, iż ich „wspaniałe” pomysły nie wywołają żadnych konsekwencji finansowych.
Moim zdaniem spotkania w „kawiarnianym kółku dyskusyjnym” podsekretarza Dorożały w żaden sposób nie przełożą się na reformę łowiectwa. Nie będą miały również wpływu na środowisko, bioróżnorodność a tym bardziej adekwatny stan ochrony. To smutna konkluzja, iż kolejny rząd marnuje nasz czas i energię.