Bezkarny pirat na Opolszczyźnie

1 rok temu

Metalowa siatka wygradza ponad 60 ha ziemi. Właściciel ogrodzenia odciął dostęp do ok. 100 działek i prywatnych pól

„My niżej podpisani mieszkańcy Gminy Chrząstowice, działając w interesie publicznym, w trosce o poszanowanie środowiska naturalnego, prawa własności oraz prawa miejscowego, zwracamy się z prośbą o wydanie nakazu rozbiórki ogrodzenia w lokalizacji »Trzy Mosty« oraz wydanie nakazu przywrócenia terenu do stanu zgodnego z ustaleniami Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego” – tak zaczyna się petycja do wójta Chrząstowic, podpisana przez mieszkańców i właścicieli działek.

Owo długie na w sumie ponad 4 km ogrodzenie widać na mapach Google – nie ma podobnego w Polsce. Obszar położony w Dębskiej Kuźni w gminie Chrząstowice otacza mocna, metalowa siatka, na odcinku 2 km ponaddwumetrowa. Grodzi i zamyka przeszło 60 ha ziemi, a nie jest to ziemia niczyja, choć właściciel ogrodzenia tak ją potraktował: zaorał, obsiał, ogrodził, używając najtańszych materiałów, np. nasączonych chemią, trujących grunt podkładów. Odciął dostęp do ok. 100 działek, prywatnych pól i łąk o wartości szacowanej na ok. 3 mln zł. Właściciele o tym nie wiedzieli, wielu nie wie do dziś.

Takie zagarnianie ziemi nazywa się piractwem gruntowym i jest opłacalnym procederem. Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa do wypłacania unijnych dopłat do upraw wystarcza oświadczenie rolnika o uprawianiu ziemi, bez potwierdzenia praw do użytkowania. Na nazwisko pirata z Opolszczyzny tylko za 2021 r. wypłacono według listy beneficjentów ARiMR ok. 300 tys. zł. A to jedynie część jego korzyści. Właściciel ogrodzenia oraz upraw został ustalony przez policję w Ozimku na wniosek Urzędu Gminy Chrząstowice. Miejscowi zdradzają, iż pirat jest znanym działaczem samorządu rolniczego, ale na dźwięk jego nazwiska częściej usta się zamykają, niż otwierają.

Ambony przy niebezpiecznym płocie

Ogrodzenie robi wrażenie przygnębiające. Jest obstawione ambonami myśliwskimi niemal jak obóz wieżyczkami, tu można być panem życia i śmierci uwięzionych na wygrodzonym terenie zwierząt. Bardzo mocna siatka bywa przecinana, potem ktoś łączy ją na nowo metalowymi pomostami. Płot staje na drodze dawniej wolnych szlaków, a żyją tu m.in. jelenie i wilki. Zablokował dostęp do rzeki Chrząstawy/Jemielnicy i Cienkiej. Tylko pirat wie, w którym miejscu ta siatka się otwiera, jak dostać się na pola, by obsiać i potem oczyścić ziemię z upraw, ostatnio w dużej części kukurydzy, albo by sprzątnąć padłe zwierzęta.

„Poprzez budowę ogrodzenia dokonano całkowitej blokady szlaków migracyjnych dzikich zwierząt, w tym objętych ochroną gatunkową, blokady dostępu do rzek, zdewastowano istniejące tam od dekad dzikie łąki i krzewy, pełniące rolę naturalnych użytków ekologicznych. Ponadto dokonano całkowitej eliminacji śródpolnych miedz mających ogromne znaczenie dla roślin i zwierząt”, piszą mieszkańcy w petycji i wskazują naruszenia ustaleń planu zagospodarowania przestrzennego, samowolę budowlaną, zawłaszczenie gruntów oraz dewastację środowiska naturalnego.

Ubiegłej zimy widziano przy ogrodzeniu zwierzęce szczątki, prawdopodobnie jelenia, który nie mógł przeskoczyć przez płot. Dla osłabionego, przerażonego zwierzęcia, które biega wzdłuż niekończącej się siatki, traci siły na nieudane skoki przez zbyt wysoką przeszkodę, była to śmiertelna pułapka. Wewnątrz ogrodzenia, na użytkowanym polu znajduje się ambona, a wzdłuż siatki, jak mówią miejscowi, pojawiły się co najmniej dwie. Mieszkańcy Dębskiej Kuźni i Dańca, turyści, rowerzyści korzystający ze szlaku rowerowego wzdłuż ogrodzenia, ci udający się do leśnego rezerwatu Srebrne Źródła przecierają oczy z przerażenia – ogrodzenie naruszyło spójność kompleksu leśnego w dolinie rzeki Jemielnicy, części Obszaru Chronionego Krajobrazu „Lasy Stobrawsko-Turawskie”, znanego jako Trzy Mosty. A występują tu zbiorowiska leśne, głównie łęgowe i grądowe, z rzadkimi lasami liściastymi. W rezerwacie znajduje się roślinność górska, chronione, rzadkie rośliny i jedyne na terenie województwa opolskiego stanowisko cisa pospolitego w naturalnym siedlisku.

Ale kogo to obchodzi poza Kubą Morawskim, który mieszka tu od kilku lat, zna ten teren bardzo dobrze, wcześniej każde lato spędzał u dziadków. – Mnie interesuje ochrona środowiska i przywrócenie tego miejsca do stanu pierwotnego, szczególnie rozbiórka tego koszmarnego ogrodzenia. Uznałem, iż po dwóch latach ignorowania problemu przez urzędników poruszę każdą strunę, aby sprawa znów znalazła się na wokandzie – opowiada. – Dużych nadziei nie mam, ale bierny być nie potrafię.

Publiczna tajemnica

Stary, wyremontowany dom z widokiem na rozległe pole, z drugiej strony można przejść polami i lasem do Srebrnych Źródeł. A raczej można było, póki nie stanął na drodze nielegalny płot. Jestem u tzw. nowych mieszkańców wsi, u Kuby z rodziną.

Stolik, na nim sterta kopert z petycją do wysłania, inna kupka to dwuletnia korespondencja z instytucjami: Wody Polskie, UMiG Chrząstowice, Nadleśnictwo Opole, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. Kuba Morawski jest już nieco zmęczony. – Prócz Wód Polskich nikt nie chciał tym się zająć. To ogrodzenie jest tak potężne, rozległe i wysokie, iż nie powstydziłby się go polski rząd na granicy z Białorusią. Niestety, większość właścicieli działek jest nie do ustalenia, wielu nie mieszka w Polsce. Ci, których poznałem, są wystraszeni, ale podpisali się pod petycją – Morawski pokazuje dokument.

Dwa lata temu próbował poruszyć ten temat poprzez fakt, iż do budowy ogrodzenia wykorzystano podkłady kolejowe (odpad niebezpieczny, nasączony kreozotem, który pozostanie w glebie). Skutecznie, bo wójt gminy Chrząstowice wydał nakaz rozbiórki ogrodzenia, ale pirat się odwołał i wymienił podkłady na beton. Gmina uznała, iż sprawa jest zakończona, i umorzyła postępowanie. Teraz Kuba próbuje ugryźć temat od strony prawa miejscowego oraz budowlanego (ogrodzenie jako samowola budowlana). MPZP określa te tereny jako obszar chroniony z zakazem jakiejkolwiek zabudowy oraz niszczenia zieleni śródpolnej.

– Wszystkie te zakazy zostały przez tego człowieka pogwałcone, ale moje zgłoszenie pozostaje od czerwca bez odpowiedzi ze strony gminy – stwierdza lokalny aktywista. – Wspierają mnie osoby, którym zależy i które są zaszokowane tym, co ten człowiek zrobił z pięknym niegdyś miejscem. Jest publiczną tajemnicą, o kogo chodzi, to rolniczy działacz, zagarnia tereny nie tylko w tej gminie, ale i w gminach ościennych – wyjaśnia Kuba. Z relacji właścicieli wynika, iż choćby jeżeli wynajmują geodetę i wyznaczają granice działek, ów pirat wszystko orze i zasiewa. A zasiewy są już chronione prawem i właściciel nie może się go pozbyć. Niektórzy właściciele, bojąc się zasiedzenia, podpisują z nim umowy dzierżawy. Jadą do niego pokornie, bo on do nikogo nie jeździ.

Za to społecznik musi jeździć – na policję. – Odkąd złożyłem w gminie zawiadomienie o tym ogrodzeniu w styczniu 2020 r., byłem dwa razy wzywany na komisariat w Ozimku, ponieważ rzekomo ktoś to ogrodzenie regularnie uszkadza, a to przecież „prywatne mienie pana X” (policja nie ukrywała nazwiska rolnika), natomiast nikogo nie interesuje, iż postawione jest wbrew wszelkim zasadom i bez prawa do korzystania z gruntów. X twierdził ponoć, iż „ogrodzenie musi mu uszkadzać osoba, która złożyła doniesienie”. No i policja przesłuchuje właśnie mnie – mówi Morawski.

Jego dane bezprawnie udostępniły policji Wody Polskie, dokąd wysłał zawiadomienie, wskutek czego pirat otrzymał w marcu 2022 r. nakaz przeniesienia ogrodzenia na adekwatną odległość, związany z naruszeniem par. 232, czyli zakazu grodzenia bliżej niż 1,5 m od wód powierzchniowych. Pirat gruntowy miał przenieść płot do połowy kwietnia 2022 r. Za niezastosowanie się do decyzji, czyli wykroczenie, grozi kara grzywny do 5 tys. zł. Ogrodzenie wciąż stoi, jak stało.

Zależny, ale bierze

Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wyjaśnia, iż jednym z wymagań uzyskania płatności w ramach systemów wsparcia bezpośredniego jest pozostawanie w posiadaniu rolnika gruntów kwalifikujących do przyznania płatności w dniu ustalonym przez państwo członkowskie (w Polsce to 31 maja). Za posiadacza ziemi uważa się tego, kto nią faktycznie włada jako właściciel (posiadacz samoistny), jak i tego, kto jest jej użytkownikiem, najemcą, dzierżawcą lub właścicielem zależnym (czyli nie jest właścicielem, ale faktycznie nią włada). o ile grunt stanowi przedmiot posiadania samoistnego i zależnego, wsparcie przysługuje posiadaczowi zależnemu. W przypadku bezumownego użytkowania deklarowanych gruntów organy ARiMR weryfikują, czy rolnik wnioskujący o przyznanie płatności posiada tytuł prawny do zadeklarowanych gruntów. Ustalany jest też faktyczny użytkownik spornej działki rolnej, a płatności przysługują temu rolnikowi, który użytkuje ziemię oraz posiada do niej tytuł prawny. Pirat doskonale zna przepisy i tak długo, jak uprawia ziemię jako „posiadacz zależny”, bierze dopłaty.

Izba Rolnicza w Opolu najpierw zaprosiła mnie „na spotkanie z Panią Dyrektor Biura Izby Rolniczej oraz Radcą Prawnym w przedmiotowej sprawie 20 grudnia br. na godz. 10.00”, po ponownej prośbie o udzielenie informacji na temat pana X i piractwa gruntowego w regionie izba poinformowała, iż pan X „nie jest delegatem Izby Rolniczej, ale członkiem Izby Rolniczej jak każdy płatnik podatku rolnego”. Dodam, iż w roku 2016 był członkiem jednej z komisji walnego zgromadzenia delegatów, czyli był delegatem, a kadencja trwa cztery lata.

Co dalej?

Kuba, Maria, Ewa, Stowarzyszenie Przyjaciół Dębskiej Kuźni, Opolskie Towarzystwo Przyrodnicze i inni, którzy nie chcą być wymieniani z nazwiska, starają się o przywrócenie zawłaszczonej ziemi, ogrodzonej koszmarną siatką, do stanu pierwotnego, bezpiecznego także dla zwierząt. Niemal żadnej instytucji to nie interesuje, w tym urzędu gminy, zawiadującego unikatowymi zasobami przyrodniczymi, które powinny być skarbem i atrakcją turystyczną, a w tej chwili są kompromitacją lokalnych władz.

Morawski zrealizował kilkuminutowy film pokazujący potęgę tego ogrodzenia, również to, iż jedna jego część graniczy z rzeczką, jest niska i tam zwierzęta wpadają w pułapkę, z której po drugiej stronie się nie wydostaną. Dopiero z lotu ptaka widać skalę zagarniętego terenu. W ciągu kilku dni film obejrzało ok. 5 tys. osób, przez miesiąc – prawie 10 tys. widzów, wystarczy wrzucić w wyszukiwarkę „piractwo gruntowe”. W komentarzach oburzenie, niedowierzanie. Jasno wskazują zarazem, iż na legalne rozstrzygnięcie takiej kwestii w Polsce nie ma szans. – Coś jednak się dzieje, zgłaszają się do mnie właściciele działek zaniepokojeni i dotychczas nieświadomi sytuacji. Sprawa powoli rozchodzi się po gminie – twierdzi Morawski. W pierwszym dniu pojawienia się filmu o nielegalnym ogrodzeniu TVP bardzo chciała zrobić o tym materiał, ale gwałtownie odstąpiła od działań, podobnie jak lokalne media.

– Otrzymałem odpowiedzi na petycję od Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, iż to nie ich sprawa, od Urzędu Gminy Chrząstowice, iż nie uznaje naszej petycji jako petycji i nie nadaje się do zgłaszania takich spraw. Ale gmina przekazała sprawę do Państwowego Gospodarstwa Wody Polskie, wskazując blokadę dostępu do rzek, do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska – wskazując blokadę szlaków migracyjnych zwierząt, w tym objętych ochroną gatunkową, oraz do Państwowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, wskazując znamiona samowoli budowlanej i wnioskując o wydanie nakazu rozbiórki ogrodzenia, zignorowała natomiast kwestię pogwałcenia ustaleń MPZP – podsumowuje Morawski. I czeka na reakcję innych instytucji. Bo nie może nic nie robić, choćby przez pamięć o dawnym mieszkańcu jego obecnego domu – dziadku, który uczył Kubę etycznego postępowania z przyrodą.

b.dzon@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Jakub Morawski

Idź do oryginalnego materiału