A ty, widzę, współczesnych dzieciaków za dobrze nie znasz!

polregion.pl 1 tydzień temu

Ty chyba nie znasz dzisiejszych dzieci za dobrze!

Cześć, Halinko, widziałam, jak krzątasz się po ogródku, to pomyślałam, żeby wpaść się przywitać Tadeuszowa dreptała przy furtce.

Z Haliną mieszkały na przeciwnych krańcach wsi. Tadeuszowa z dziadkiem Henrykiem blisko rzeki, a Halina bliżej lasu.

Wcześniej prawie się nie widywały przecież wokół było pełno sąsiadów. Tyle iż u tamtych wnuki były już dorosłe. A tej wakacje do Tadeuszowej i jej męża mieli przywieźć wnuków Kacpra i Jakuba na cały miesiąc. Mówili, iż chłopcy mają już dość miasta.

Przez lata syn z żoną zarabiali lepiej, więc jeździli na wakacje za granicę. Ale teraz sytuacja się zmieniła i przypomnieli sobie, iż rodzice mieszkają nad rzeką, na łonie natury. Postanowili więc nie przyjechać tylko na weekend, jak to bywało, ale zostawić chłopców na cały miesiąc.

Tylko, mamo, oni nie za dobrze się dogadują uprzedził syn Marek. Kacper w swoich trzynastu latach udaje dorosłego. A Jakub nie chce się mu podporządkować, więc ciągle się kłócą!

No i co, my sobie z własnymi wnukami nie poradzimy? Przywoźcie, jakoś to będzie! odparła rezolutnie Tadeuszowa. Ale gdy odłożyła słuchawkę, zaczęła się zastanawiać dzieci teraz nie są takie jak kiedyś. Czasem choćby nie wiadomo, jak do nich podejść. Na dłużej zostawiali ich tylko, gdy byli mali. A jak sobie poradzą teraz? Zrobiło jej się trochę nieswojo a nuż nie da rady?

Dziadek Henryk u Tadeuszowej był twardy, nie znosił nieposłuszeństwa. A kłótni w domu nie potrzebowali.

Postanowiła więc się zabezpieczyć pójść do Haliny, bo u niej też podobno przyjeżdżają wnuki w podobnym wieku.

Pamiętała z własnego doświadczenia, iż dzieci trzeba czymś zająć. Wtedy będzie mniej problemów, zwłaszcza jeżeli się zaprzyjaźnią.

Wejdź, Tadeuszowo! zawołała Halina, gdy zobaczyła sąsiadkę. Co cię do mnie sprowadza?

No właśnie, wnuki przyjeżdżają do nas na miesiąc, a u ciebie chyba chłopcy w podobnym wieku? Może ich poznamy, jak się zaprzyjaźnią, to i nam, i im będzie lepiej zaproponowała Tadeuszowa.

Chyba nie znasz dzisiejszych dzieci za dobrze! zaśmiała się Halina. Nie boisz się brać ich na tak długo? Moje wnuki wykończyły mi nerwy, a dziadek w ogóle chciał ich odesłać do domu. No ale skoro już się zgodziłaś, to przyprowadź, niech się poznają. Co nam jeszcze zostaje, to przecież nasze wnuki!

W weekend przyjechał syn Marek z żoną Kingą i synami Kacprem i Jakubem.

Chłopcy podrośli, widać było, iż cieszą się z dziadków. I Tadeuszowej zrobiło się lżej na sercu.

Co tam Halina straszyła? U niej może i są niewychowane dzieci, ale u nich jacy grzeczni i kulturalni! I w szkole dobrze się uczą, nie ma się czym martwić.

Mamo, jak coś, to dzwoń, ja z nimi pogadam powiedział Marek przed wyjazdem, ale Tadeuszowa machnęła ręką. Daj spokój, synu, czy to my dzieci nie wychowaliśmy?

Wieczorem Kacper i Jakub długo nie mogli się uspokoić. Spali w pokoju obok dawnym pokoju Marka.

Widać było, iż zmiana otoczenia ich rozbudziła i nie mogli zasnąć. Gadali głośno, ich hałas przeszkadzał choćby dziadkowi Henrykowi, który był wyraźnie niezadowolony.

I po co się, Tadeuszowa, zgodziłaś? Nie potrzebowali naszej wsi, a teraz przyjechali!

Ale rano wnuków nie dało się dobudzić.

Już zbliżała się pora obiadu, a oni wciąż spali!

Babciu, daj jeszcze pospać mamrotał starszy Kacper.

A młodszy Jakub spał tak mocno, iż choćby nie słyszał słów babci.

No ile można spać?! oburzyła się Tadeuszowa.

A potem zauważyła coś na podłodze. Przyjrzała się i aż klasnęła w dłonie.

Na podłodze leżały ich telefony!

To wy co, graliście do późna? Tak się nie można zachowywać, zabiorę wam te telefony, ot co!

Kacper natychmiast wstał.

Oddaj, to nie twoje! Mama pozwala!

A ja właśnie do niej zadzwonię i się dowiem, co ona pozwala! odparła Tadeuszowa. Kacper przestał wyrywać telefon, nadął się, wyszedł i trzasnął drzwiami, tylko burknął: No to dzwoń!

Przez dwie godziny nie wychodzili z pokoju. Dziadek Henryk już chciał iść się z nimi rozmówić co to za bojkot w pierwszym dniu? Ale chłopcy w końcu wyszli, obaj w kiepskich humorach:

Nie będziemy jeść tej owsianki, chcemy nuggetsy albo tosty.

A tak?! Owsianka wam nie pasuje, to chodźcie głodni warknął Henryk. A łóżka pościeliliście? Zaraz zobaczę, co tam u was! Skąd się wzięły te puste opakowania po chipsach i cukierkach w łóżku? I nic nie posprzątane? To wy choćby na owsiankę nie zasłużyliście, a teraz zbieracie śmieci i ścielicie łóżka!

Nie możemy chodzić głodni! Jakub spojrzał spode łba na dziadka. Jesteście źli!

Henryk był już bliski wybuchu, ale Tadeuszowa się wtrąciła. Dobrze, pokażę wam, jak się ścieli łóżko, a jutro zrobicie to sami, dobrze? A kanapki dopiero po owsiance, zgoda?

Za bardzo ich rozpieszczasz, trzeba z nimi twardziej burczał Henryk. Patrz, jakie z nich już chwaty wyrosły, a sumienia ani odrobiny!

Z wnukami Haliny Kacper i Jakub gwałtownie się zaprzyjaźnili.

Ale co oni wyprawiali we czwórkę!

Jak tylko bawili się w ogrodzie u Tadeuszowej, potem ona po cichu przed Henrykiem zbierała po całym podwórku gałęzie, patyki i Bóg wie co jeszcze. Kwiaty połamane, do domu wnosili trawę na butach, jedli wszędzie okruszki. Krzesła rozkołysane, drzwi wejściowe od trzaskania ledwo trzymały się futryny.

Sama strata!

Co to za dzieci?! oburzał się Henryk. Żeby mi się więcej nie pokazywali, skoro nie ma z nimi rady! No, Kacper, chodź ze mną, pomożesz mi naprawić rowery dla ciebie i Jakuba. A babcia z Jakubem niech obiad przygotują, przecież trzeba na niego zapracować!

I ty też będziesz dziadek zarabiał na obiad? zdziwił się Kacper

Idź do oryginalnego materiału