Żywa wystawa w „Zameczku”

2 miesięcy temu
Zdjęcie: 05.09.2024. Kielce. Dom Kultury „Zameczek”. Wystawa rzeźby Bartłomieja Kaczmarka / Fot. Jarosław Kubalski - Radio Kielce


„Żywa wystawa” zagości w Domu Kultury „Zameczek”. Znalazło się na niej ponad 40 rzeźb wykonanych przez Bartłomieja Kaczmarka. Wernisaż odbędzie się w piątek, 6 września, o godz. 18.00.

Dominują minimalistyczne figurki zwierząt. Jak wyjaśnia autor, były rzeźbione z myślą o tym, by zamiast skomplikowanych form, tworzyć proste, minimalistyczne rzeczy.

– Takie, jakie robił dziadek, który siedział na ganku i rzeźbił scyzorykiem np. konika dla wnuka. To takie przedmioty, które jest w stanie zrozumieć i małe, dwuletnie dziecko i ktoś starszy, kto ma skojarzenia związane z ludowymi rzeźbami – wyjaśnia.

Bartłomiej Kaczmarek zwraca uwagę, iż większość eksponatów jest wykonana z materiałów, które były odpadkami.

– Zbierałem je po budowach, jakieś fragmenty większej całości, która zastała zniszczona, uszkodzona. Dużo drewna się wyrzuca, a przecież jest to materiał, który jest z nami od samego początku, także od momentu, kiedy się urodziliśmy. Pierwsze łóżeczko zwykle jest drewniane, pierwsze zabawki, jakie kupuje się dzieciom, są drewniane. Nie znam osoby, która nie lubi drewna. Ten materiał wydawał mi się prosty, przyjazny w odbiorze przez wszystkich, ciepły. Przedmioty z drewna są i użytkowe i dekoracyjne – podkreśla.

05.09.2024. Kielce. Dom Kultury „Zameczek”. Wystawa rzeźby Bartłomieja Kaczmarka / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce

Drewno, z którego tworzy rzeźby, ma różne pochodzenie.

– Mam na przykład surową gałąź, wkomponowaną w pracę, zużyte materiały budowalne, a także przeznaczone do rzeźbienia kawałki drewna, które było przeze mnie suszone, sezonowane z myślą o rzeźbie – opisuje.

Ekspozycja nosi tytuł „Żywa wystawa”. Bartłomiej Kaczmarek wyjaśnia, iż to określenie można interpretować na różnych poziomach.

– Większość moich prac tworzę w taki sposób, by, choć są z martwego kawałka drewna, przedstawiały ruch. Staram się, żeby właśnie tak wyglądały. Sama koncepcja wystawy polega też na tym, żeby osoby, które przyjdą, nie miały zakazu dotykania tych prac. Te rzeźby można również swobodnie przestawiać. Chciałbym, żeby one się przemieszczały w obrębie tej wystawy. Dzięki temu ma powstać taki długoterminowy projekt – codziennie będę się starał przestawiać całą ekspozycję, żeby na koniec, po sześciu tygodniach zaprezentować film poklatkowy, w jaki sposób ona się zmieniała. To tak, jak codziennie zmienia się nasze otoczenie – zauważa.

Bartłomiej Kaczmarek od niedawna, bo zaledwie od czterech lat, zajmuje się rzeźbieniem. Momentem przełomowym był czas, kiedy z powodu COVID-u ogłoszono lockdown i także on musiał zostać w domu.

– Wtedy zacząłem rzeźbić drewniane łyżki. Moja żona wrzuciła je na jakąś grupę na facebooku i tak się zaczęło. Od trzech lat w zasadzie utrzymuję się, żyję z rzeźbienia, co nie jest łatwe, ale daje satysfakcję. Nie kieruję się tym, co się sprzedaje, tylko tym, co mi się podoba, co mnie cieszy – podkreśla.

Pamięta pierwszy wyrzeźbiony przez siebie przedmiot. To była drewniana łyżka dla syna, ozdobiona czarownicą.

05.09.2024. Kielce. Dom Kultury „Zameczek”. Wystawa rzeźby Bartłomieja Kaczmarka / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce

Bartłomiej Kaczmarek zaznacza, iż nigdy nie kształcił się w kierunku plastycznym.

– Mój ojciec maluje obrazy, ale ponieważ te jego prace były w naszym mieszkaniu wszędzie, to nienawidziłem tego z całego serca. Nie mam żadnego wykształcenia w kierunku rzeźby. Jestem samoukiem. Nie mam żadnych kursów, szkoleń. Zawsze sobie szkicowałem, malowałem, ale jeżeli chodzi o rzeźbę, to nic nie robiłem. Ktoś, kto mnie zna z czasów szkoły podstawowej czy liceum pomyślałby, iż raczej mógłbym malować, a ja rzeźbię. To czysty przypadek, iż miałem kawałek drewna, nóż i zobaczyłem, jak ktoś gdzieś rzeźbił łyżkę – wspomina.

Tak się zaczęło. Dziś stara się rozwijać swoje umiejętności oraz powiększa grupę rzeźbionych tematów.

– Oprócz zwierząt wykonuję też proste figury kobiet, mężczyzn, też w ruchu, no i oczywiście łyżki z drewna, głównie z motywami zwierzęcymi lub roślinnymi, które są jeszcze mniej popularne niż figurki. Jeszcze z 50 lat temu w każdej wsi była osoba, która rzeźbiła łyżki dla lokalnych mieszkańców, bo każdy tych łyżek używał. Moje łyżki też takie są, można je wykorzystywać przy gotowaniu, ale dodatkowo są ozdobione motywami zwierząt, roślin, wyrzeźbione dokładnie, anatomicznie – podkreśla.

„Żywą wystawę” będzie można oglądać do 17 października.




Idź do oryginalnego materiału