Zredukowani do oporu

nn6t.pl 2 miesięcy temu

Grafika All Eyes on Rafah została udostępniona ponad 50 milionów razy przez użytkowników różnych platform społecznościowych, wywołując jednocześnie falę krytyki dotyczącej zarówno zasadności gestu, jak i jego wymiaru etycznego. Czy przy dostępie do pojawiających się codziennie materiałów dokumentujących ludobójstwo, solidarność powinna być wyrażana dzięki obrazka stworzonego przy pomocy komputera?

Wygenerowana przez AI grafika, o której mowa w tekście, udostępniona przeze mnie w druku, to teraz nie tylko efemeryczny gest, a materialny artefakt.

Sama też udostępniłam grafikę. Pomimo szczerych wątpliwości w skuteczność, a choćby intencje tego wyabstrahowanego gestu – byłam interesująca jak daleko może sięgnąć jej zasięg. Muszę przyznać, iż media społecznościowe to nie jest moje ulubione środowisko. Czasem, jak to z uzależnieniami bywa – żałuję, iż zaczęłam. Odejście z własnej woli nie wydaje mi się jednak możliwe, ponieważ tutaj wydarza się część naszej rzeczywistości, a nie lubię, kiedy coś mnie omija.

Bywają jednak momenty – jak ten w październiku zeszłego roku, kiedy media społecznościowe zdają się działać zgodnie ze swoimi podstawowymi założeniami – łączą użytkowników i umożliwiają przepływ informacji, które z różnych powodów nie pojawiają się w mainstreamie. Przez kilka tygodni mój instagramowy wall składał się w kolaż o Palestynie, opowiadany obrazami z masakrowanej Gazy. W tamtym okresie, algorytm działał jeszcze zbyt wolno, żeby blokować treści niepożądane dla utrzymania dominującej narracji. Bez wątpienia, narracja ta powoli się zmienia, a użytkownicy Instagrama i TikToka mieli w tym swój udział. Jednakże, kiedy piszę ten tekst, ludobójstwo w Gazie z dnia na dzień staje się coraz bardziej okrutne, a oblężenie regionu przez cały czas trwa.

Kilka miesięcy później mój algorytm trochę inaczej miksuje kolaż. Sezon wiosenno-letni rozkwitł pełnią wydarzeń kulturalnych, których powidoki udostępniane są mi w formie zdjęć i tym podobnych historii. Podobno kamera telefonu zbiera informacje z jaką uwagą oglądamy wyświetlany materiał, co pomaga platformom dostosować algorytm do naszych „potrzeb”. Prawdopodobnie oglądane przeze mnie urywki wideo z ogródków znajomych, eventów kulturalnych, czy innych festiwali inaczej zajmują moje

oko, niż zdjęcia wojen – dlatego to ten kontent częściej jest mi podsuwany. Niezależnie od tego, w co lubimy klikać, reguła jest prosta – nic nie krąży szybciej niż obrazy 1 . Zaskakująca sprawczość platform społecznościowych, wydaje się być wprost proporcjonalna do skali brutalności, którą możemy obserwować w kontekście Gazy i Palestyny. Bez wątpienia, media społecznościowe bywają politycznie użyteczne, co przejawia się także w konkretnych ograniczeniach nakładanych na ich użytkowników ze strony władzy 2 . Nie mam także wątpliwości, iż każda podobna sytuacja ułatwia twórcom platform doskonalenie technologii, równoznaczne z powszechnym utrudnianiem procesów demokratyzacji informacji.

Zgodnie z ekonomicznym przesłaniem neoliberalizmu, sami jesteśmy sobie najcenniejszym kapitałem. Zapętlamy się w internetowych bańkach własnych reprezentacji, bo to zdaje się być jedyny sposób zarobkowania na życie. Ja też dokładam się do kolażu na wallach innych. Sztuka, dyscyplina społeczna tradycyjnie charakteryzująca się pewnym dystansem wobec cyrkulacji kapitału, gwałtownie odnalazła się w internetowym środowisku, wytwarzając obraz będący odzwierciedleniem własnych manifestacji – choć jej agenci najczęściej nie mają do tego żadnych środków. Jest to przejaw demokratyzacji sztuki – tak jak w innych dyscyplinach twórcy i twórczynie stają się pracownikami najemnymi wykonującymi różnorodne usługi. Nie ma się jednak z czego cieszyć, kiedy everyone is hustling. Koniec końców, to wypracowany kapitał symboliczny staje się najlepszą inwestycją w praktykę artystyczną, jeżeli nie ma co liczyć na realny spadek. Bezpośredniość sztuki przyspiesza, by kompensować braki w strukturach produkcji (zarobki są za małe, pracownice – przepracowane, uczestnicy – przebodźcowani, a funkcjonowanie w trybie od projektu do projektu, w dłuższej perspektywie jest niemożliwe). Praca w takim systemie

wytwarza przytłaczające poczucie bycia pochłanianą, ostatecznie czyniąc z reprodukcji zadanie jednostki. Jak nie umiesz grać, to przegrywasz.

Niepokojące jest móc obserwować w rzeczywistym czasie cierpienie ludzi, którzy doświadczają niewyobrażalnej przemocy. Wraz z szybkością transmisji, przyspiesza także spór społeczny. Algorytmy nie rozróżniają bowiem złych i dobrych klików. Dlatego warto się zastanowić – czy możemy przyczynić się do rozwiązywania współczesnych kryzysów dzięki taktyk, które je wywołały?

1 Pomysł na ten tekst inspirowany był książką Immediacy or, The Style of Too Late Capitalism Anny Kornbluh (wyd. Verso, 2024). Styl, o którym mowa, nazywany jest przez autorkę bezpośredniością i jest trudny do określenia, ponieważ przenika całą kulturę, jest przeciwieństwem mediacji. Autentyczność staje się marką, a granice między życiem a sztuką zacierają się. Według Kornbluh, zjawisko to nie tylko odzwierciedla, ale choćby intensyfikuje braki w kapitalistycznym systemie produkcji. Co najważniejsze, wpływa na niezdolność odniesienia się – słowem czy czynem – do czegokolwiek poza własnym ja. Niemożliwe do zaproponowania stają się bardziej skomplikowane koncepcje, a kultura odzwierciedla swoją formą proces cyrkulacji kapitału.
2 Np. sytuacja z USA dotycząca blokady TikToka.

Idź do oryginalnego materiału