Słuchaj, muszę Ci opowiedzieć taką rozczulającą historię, która się ostatnio wydarzyła u mojej znajomej Marioli. I od razu dzięki za każde ciepłe słowo, dobre komentarze, te udostępnienia i w ogóle za całe wsparcie, bo mnie i moich pięciu futrzastych łobuziaków bardzo to podbudowuje! Jak Wam wpadnie w oko jakaś historia, to wrzucajcie ją dalej sprawia mi to wielką radość!
A było to tak: Sąsiad Marek zagaduje kiedyś Mariolę przez płot:
Twoja córka Klaudynka chciała rasowego psa, prawda?
Chciała, Marek, ale teraz to nie mamy dodatkowej gotówki, same na wszystko musimy się oglądać po śmierci męża odpowiada Mariola. Ale Marek tylko się uśmiecha:
Oddam za darmo! Chodźcie, zobaczycie.
Klaudynka akurat wróciła ze szkoły i jak usłyszała rozmowę, tak się rozpaliła:
Mamo, proszę, pojedźmy, za darmo! Obiecuję, będę z nim wychodzić codziennie i oceny tylko na piątki!
Marek, co Ty za zamieszanie robisz, a teraz ja mam się bujać z tym psem poirytowała się Mariola.
O, Mariolu, najpierw to Ty powinnaś na mnie rzucić okiem, zanim się złościsz. Facet jestem porządny, pracowity, z charakterem. Tylko samotny jakiś…
Daj spokój, Marek, co ja mam na Ciebie patrzeć? Przecież ja Cię pamiętam z podstawówki, siedem lat różnicy między nami, ja już osiemnastkę obchodziłam, jak Ty w czwartej klasie łobuzowałeś pokręciła głową Mariola.
Ale teraz to już możemy się równać, popatrz, jestem od Ciebie tylko trochę wyższy no i silniejszy! Marek podszedł, objął Mariolę ramieniem.
Popatrz, Klaudynka, jaki ja silny, a Twoja mama taka drobna przy mnie!
Ale rozumu to masz mniej, skoro przy córce się przymilasz wyrwała się Mariola.
No bo mi właśnie Ciebie brakuje, takiej mądrej kobiety, dlatego sam nie mogę znaleźć spokoju… powiedział żartobliwie Marek.
Już dość! Po psa pojedziemy czy nie? prawie się rozpłakała Klaudynka.
Marek już szybuje z tajemniczym tonem:
Taki piękny, z łaciatymi łapkami, lepszego nie znajdziecie, a i historia z nim interesująca się wiąże… No to jak?
Klaudynka już mamę ciągnie za rękaw:
Mamo, proooszę, przecież obiecałaś!
Marek widząc zamieszanie, gwałtownie pyta:
No to co, odpalać auto? Mamy blisko, nie pożałujecie!
Mariola spojrzała tylko spode łba i machnęła ręką:
No dobra, podobno to mały piesek, ale jak przywleczesz same dwóje…
Całą drogę Klaudynka zasypywała pytaniami:
A jest wesoły ten piesek? A jak się nazywa? Wujku Marek, daleko jeszcze?
Podjeżdżają w końcu pod stary blok.
To mieszkanie po mojej zmarłej matce, wynajmowałem, ale trafiłem na niewłaściwych lokatorów. Wybaczcie tam ten bałagan, odkryłem cały dramat wczoraj, kiedy poszedłem po czynsz…
Rzeczywiście, syf i mogiła, aż przykro patrzeć.
Pośród worów z kaszą wysypaną na podłogę, pustych pudełek po ciasteczkach i pokrzywionych puszek, skuleni ramię w ramię, siedzieli szara kotka z bursztynowymi oczami i kudłaty psiak.
Brudne, zaniedbane, wyglądające na pokonane przez los ale dzielnie się trzymały.
Wyobraźcie sobie, nie było mnie u lokatorów miesiąc, jadę po kasę a tu taka niespodzianka! opowiadał z rozemocjonowaniem Marek.
Sąsiedzi wyjaśnili potem, iż dwie dziewczyny, które wynajmowały od niego mieszkanie, po cichu się wyprowadziły, oczywiście nie rozliczając się z czynszu. Kota i psa po prostu porzuciły.
Tak więc zwierzaki zostały same, zamknięte, bez jedzenia i picia. Tragiczna historia.
Jak one w ogóle przeżyły?! z niedowierzaniem zapytała Klaudynka.
Ślady ich walki o przeżycie były wszędzie. Najpierw zjadły co się dało ciastka, potem makaron, na końcu suchy owsiak. Jakoś otworzyły konserwę i wpakowały w siebie resztkę mleka skondensowanego, którą znalazły. Nic się nie zmarnowało!
A woda? Koteczka jakoś musiała przekręcić kran w łazience czy to ze sprytu, czy przypadkiem. Na szczęście nie na maksa, więc nie zalały sąsiadów, ale woda kapnęła i tak przeżyły.
Marek wiedział, co robi: Klaudynka od razu rzuciła się karmić zwierzaki kupioną karmą, a Marioli łza zakręciła się w oku.
No i co mówiłem, Mariolu, Ty masz dobre serce, ja się nie pomyliłem… mówił do niej cicho Marek, podczas gdy Klaudynka już głaskała nakarmionego psa i kota. To co, bierzemy oboje do domu? A może i mnie przygarniesz, co? Bo wiesz, ja dlatego nie żeniłem się, iż podobnej do Ciebie nie znalazłem! Weź mnie za męża, będzie nam razem lepiej niż wszystkim innym, zobaczysz. Samochód mam, dwa mieszkania, dla Klaudynki się znajdzie kąt, jak dorośnie. A drugie wynajmiemy porządnym ludziom, a nie takim gagatkom. No i kto wie, może jeszcze dzieci razem wychowamy? I dom będzie pełen zwierząt!
No weź, zgódź się, mamo! krzyknęła rozentuzjazmowana Klaudynka, nie do końca łapiąc, o co chodzi sąsiadowi.
Marek tylko się roześmiał:
No widzisz, już wszyscy się zgadzają, decyzja po Twojej stronie!
Ej, Marek, Ty poważnie? zawstydziła się Mariola, bo przecież Marek to jednak facet konkretny, dobry i taki troskliwy zwierzaka nie porzucił, tylko się opiekuje.
Sama siebie zaskoczyła, bo o wyjściu za mąż już dawno nie myślała. Serducho jej zabiło, aż się cała zarumieniła, jak ją objął.
Daj mi chwilę, żebym się zastanowiła, Ty kusicielu!
No jasne, pomyśl na spokojnie. Ja kota biorę do siebie, a Wam zostawiam pieska, jak chciałyście. Jutro z Misią (bo kotkę tak nazwaliśmy) przyjdę po odpowiedź, a Ty, Bandziorku (to o psie), pilnuj porządku w nowym domu!
I co? Namówił ją. Po miesiącu cała klatka schodowa bawiła się na weselu.
Przygotowania całą gromadą w domu Marioli, a stoły rozstawiono u Marka w salonie, bo tam się wszyscy pomieścili.
Misio i Bandziorek nie odstępowali nowych właścicieli na krok zwierzaki czują dobrych ludzi, to pewne.
A po roku? U Marioli i Marka urodziły się bliźniaki: Zosia i Antek. Misio i Bandziorek mają teraz ważne zadanie pilnowanie dzieci. Bo w dużej rodzinie każdy ma coś do roboty!
A co najważniejsze, w wielkiej, zgranej rodzinie zawsze jest mnóstwo szczęścia.
I euforia i dzieciom, i zwierzakom szczególnie, gdy dom wypełnia i miauczenie, i radosne szczekanie!

15 godzin temu








