Znać swoje miejsce, kobieto!

12 godzin temu

25 kwietnia 2023
Dziś znów walczyłem o to, co według mnie powinno przyjść naturalnie o potomstwo. Agnieszka zamknęła laptopa i odwróciła się do mnie. Dariusz, już setny raz mówię, iż to nie czas na dzieci powiedziała. Właśnie dostałam propozycję prowadzenia nowego projektu w naszej firmie w Warszawie. To szansa, na którą czekałam trzy lata.
A ja czekam na dziedzica od trzech lat! wykrzyknąłem, podnosząc głos. Mamy po trzydzieści! Zegar biologiczny tyka, a ty ciągle myślisz o karierze.

Z westchnieniem Agnieszka odparła, iż nasze kłótnie powtarzają się z uporem od pół roku, a ja coraz głośniej nalegam.

Moja praca jest ważna! Nie rzucam stanowiska dla ojcostwa!
To dwie różne sprawy! Mężczyzna ma utrzymywać rodzinę, a kobieta rodzić dzieci. To naturalny porządek.

Zaciśnęłam wargi. Te przestarzałe poglądy wciąż wyłaniały się spod powierzchni, jakby nasz związek zdjął delikatną zasłonę, pod którą ukrywały się w latach zalotów.

Naturalny porządek to, kiedy ludzie sami decydują, kiedy zostaną rodzicami wstałam i zaczęłam sprzątać stół. Nie jestem gotowa teraz. Kropka.
Kiedy będziesz gotowa? W czterdziestce? W pięćdziesiątce? podniósł głos. A może nigdy?

Burek, nasz rudawy kundel, leżący przy drzwiach balkonu, podniósł głowę i spojrzał na nas niepokojąco. Zawsze wyczuwał napięcie w domu.

Za parę lat na pewno o tym pomyślimy usiadłam obok psa i pogłaskałam go po głowie. Prawda, kochana?

Patrzyłem na jej ruchy i skrzywiłem się.

Właśnie w tym tkwi problem. Wszystkie twoje macierzyńskie instynkty wydajesz na tego kundla.
Nie odzywaj się tak o Burku odwróciła się gwałtownie. To członek naszej rodziny.
Rodzina? Pies to zwierzę, nie dziecko! uderzyłem dłonią w stół. Nie zamierzam już tego tolerować!

Kolejne dni zamieniły się w prawdziwą oblężenie. Cały czas próbowałem przekonać żonę. Rano, zanim Agnieszka otworzyła oczy, zaczynała się kolejna prelekcja o obowiązku rodzicielskim. Wieczorem podsuwałem nowe argumenty o „tykających zegarach”.

Spójrz na Małgosię mawiałem, przeglądając media społecznościowe. W twoim wieku ma już dwoje dzieci. A Renata z twojego działu? Urodziła w zeszłym roku.
Małgosia od trzech lat przebywa w urlopie macierzyńskim i narzeka, iż mózg się atrofiuje kontrargumentowała Agnieszka. A Renata wróciła do pracy po czterech miesiącach, bo brakowało pieniędzy.
Boisz się odpowiedzialności!
A ty boisz się, iż będę lepsza od ciebie.

W piątek do sporu włączyła się moja teściowa, Waleria Piotrowska.

Agnieszko, kochanie zaczęła, siadając przy stole. Dariusz opowiadał mi wszystko. Rozumiem, iż praca jest ważna, ale głównym przeznaczeniem kobiety jest przedłużanie linii rodzinnej.

W głowie usłyszałem jej dawne wartości, kiedy kobiety rodziły w dwudziestce i uważały to za jedyny scenariusz życia.

Walerio, sam z Agnieszką rozwiążemy problem odpowiedziałem uprzejmie.
Jak rozwiążecie? Trzy lata minęły! W moich czasach po roku od ślubu już pierwsze dziecko, po trzech drugie.
Czasy się zmieniły starałam się zachować spokój.
Zmieniły się! skrzeczała teściowa. Tylko nie w dobrą stronę. Kiedyś kobiety znały swoje miejsce.

Warek skinął głową, potwierdzając matkę z oddziaływaniem.

Sam zdecyduję, gdzie jest moje miejsce powiedziałam zimno.

Waleria przycisnęła wargi i wymieniła pogłębiony spojrzenie z synem.

Agnieszko, jesteś egoistką. Dariusz ma już trzydzieści jeden lat i chce dziecko.
Niech więc znajdzie kogoś, kto gotowy jest od razu wydać mu potomka odparłam ostro.

W pokoju zapaniała ciężka cisza. Dariusz zbielał, a teściowa otworzyła usta w gniewie.

Może tak zrobię! krzyknął.

Po wyjściu Walerii poszłam na długą przechadzkę z Burkiem. Pies radośnie biegł obok, co jakiś czas zatrzymując się, by powąchać interesujący zapach lub pobawić się z innymi psami. Te wieczorne spacery w parku stały się moją wyspą spokoju wśród rodzinnych burz.

Wiesz, kochanie szepnęłam, obserwując, jak Burek goni gołębie czasem wydaje mi się, iż to ty jesteś jedyną osobą w domu, która mnie rozumie.

Rudy pysk obrócił się w stronę mnie, a mądre, karmowe oczy lśniły oddaniem. Usiadłam na pięcie i przytuliłam psa.

Znalazłam cię w schronisku, chuda i przestraszona. A teraz patrz jakaś piękność wyrosła.

Burek podziękował mi lizaniem policzka, a ja po raz pierwszy od kilku dni rozbawiłam się szczerze.

W domu czekał ponury Dariusz. Siedział na kanapie, ręce skrzyżowane na piersi, a jego wyraz nie wróżył nic dobrego.

Podjąłem decyzję oznajmił.
Jaka? odrzekłam, odpinając smycz, Burek pobiegł po misę z wodą.
Albo dziecko, albo pies. Wybieraj.

Zamarłam, trzymając smycz w rękach.

Co?
Rozumiesz mnie doskonale. Chcesz utrzymać małżeństwo pozbądź się tego kundla. Nie chcesz mieć ze mną dzieci więc i ja nie będę patrzeć, jak bawisz się w mamusię z zwierzakiem.
Dariuszu, zwariowałeś? odwróciłam się powoli. Burek mieszka ze mną cztery lata!
Nie zniosę, by pies był ważniejszy ode mnie.
On nie jest ważniejszy! Po prostu
Po prostu co? przerwał mnie. Po prostu wydzielasz na niego czas, pieniądze, emocje, które powinny należeć do mnie i naszych przyszłych dzieci!

Usiadłam na krześle, absurd sytuacji przytłaczał mnie.

Zazdrościsz psa?
Oczekuję, iż żona zachowuje się jak żona, a nie jak staruszka z kotami!
Mam psa, nie koty.
Nie kombinuj! ryknął Dariusz. Decyzja podjęta. Do niedzieli ten kundel musi zniknąć z naszego domu. Albo zaczynasz przygotowywać się do ciąży!

Burek, słysząc podniesione głosy, podszedł i położył głowę na moich kolanach. Ciepły oddech psa uspokajał lepiej niż jakikolwiek lek.

A jeżeli odmówię? zapytałam cicho.
To koniec naszego małżeństwa.

Całą sobotę rozmyślałam. Dariusz demonstracyjnie nie rozmawiał ze mną, teatralnie marszczył brwi przy widoku psa i głośno wzdychał, jakby obecność Burka bolała go fizycznie.

Czas upływa przypomniał wieczorem. Jutro chcę odpowiedź.
Jestem gotowa odrzekłam spokojnie.

Naprawdę przemyślałam wszystko. Zrozumiałam, iż wybór między psem a mężem to wybór między lojalnością a manipulacją, między prawdziwą miłością a emocjonalnym szantażem.

Wspaniale! ucieszył się Dariusz. Jutro oddamy go do schroniska.
Jutro zabieram rzeczy i wyprowadzam się do rodziców powiedziałam. Z Burkiem.

Jego twarz wyciągnęła się w niesamowity grymas.

Naprawdę wybierasz psa zamiast mnie?
Wybieram tego, kto mnie kocha bezwarunkowo, nie stawiając warunków.

Niedziela była chaotyczna. Dariusz krzyczał, groził, błagał, znów krzyczał. Obiecywał, iż mnie wybaczy, jeżeli się obejdę. Przysięgał, iż znajdzie kompromis. Ale było już za późno.

Pożałujesz! ryczał, gdy wyciągałam ostatnią walizkę. Kto jeszcze wytrzyma twoje kaprysy?
Znajdę kogoś uśmiechnęłam się. I on będzie kochał psy.

Burek czekał w samochodzie, cierpliwie wyczekując, aż skończę pakowanie. Pies wyraźnie rozumiał, iż zaczyna się nowe życie.

Rodzice przyjęli mnie z otwartymi ramionami. Świetlana Maria natychmiast zaczęła gotować obiad dla nas trojga, a Igor przygotował Burkowi kącik w salonie.

Zawsze wiedzieliśmy, iż ten związek to pomyłka przyznała matka, obejmując mnie. Po prostu nie mieliśmy odwagi powiedzieć.

Rozwód poszedł szybciej, niż się spodziewałam. Dariusz najwyraźniej zrozumiał, iż kompromis jest niemożliwy, i nie przedłużał formalności. Wprowadziłam się do własnego mieszkania, skupiłam się na pracy i po raz pierwszy od długiego czasu poczułam prawdziwe szczęście.

Pięć lat minęło niepostrzeżenie. Kieruję dużym działem, zarabiam solidną pensję w złotówkach i mieszkam w przestronnym apartamencie z widokiem na Łazienki. Burek podszedł do mnie w podeszłym wieku, stał się bardziej dostojny, ale przez cały czas radośnie witał mnie po powrocie z pracy.

Maksym pojawił się w moim życiu naturalnie kolega z pokrewnego działu, najpierw przyjaciel, potem bliski partner. Akceptował Burka bez zastrzeżeń, nigdy nie narzekał na sierść na kanapie i sam go wyprowadzał, gdy pracowałem do późna.

Dziwnie, iż ktoś może wymagać wyboru między rodziną a zwierzakiem powiedział, gdy opowiedziałem mu historię pierwszego małżeństwa. To absurd.
Dariusz myślał inaczej.
Był głupi podsumował Maksym i od razu przeprosił: Przepraszam, nie chciałem być surowy wobec ciebie.
Nie przepraszaj. Masz rację.

W ciepły dzień spacerowałam z Burkiem po ulubionym parku. Pies już nie gonił gołębie, wolą szedł przy mnie, ale wciąż z zainteresowaniem badał otoczenie.

Burek, stań! rozległ się znajomy głos.

Odwróciłam się i zobaczyłam Dariusza, trzymającego za rękę czteroletniego chłopca. Obok nich na smyczy szedł… rudy kundel, niemal identyczny z Burkiem.

Tonio? zatrzymał się mój były mąż, rozpoznając psa. Co za niespodzianka.
Cześć, Dariuszu odpowiedziałam spokojnie.

Chłopiec puścił rękę ojca i podbiegł do psa.

Burek, a to kto? Twoja siostra?

Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Dariusza.

Zabawne zbiegi okoliczności z imieniem.

Dariusz zarumienił się.

Wójek chciał psa. Co mogłem zrobić? A imię… po prostu wpadło w rękę.
Rozumiem nie rozwijałam tematu. Ładny chłopiec. Przypomina cię.

Dziękuję. A ty jesteś zamężna?
Tak. Maksym to wspaniały człowiek i kocha psy.

Dariusz skinął głową, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

Tato, dlaczego ta ciocia wygląda smutno? zapytał chłopiec.
Nie jestem smutna odpowiedziałam. Po prostu myślę.
O czym?
O tym, iż wszystko ułożyło się dobrze.

Gdy odszli, stałam jeszcze chwilę przy drodze, obserwując znikającą sylwetkę byłego męża. Otrzymał to, czego pragnął dziecko. I choćby zaadoptował psa.

Problem nie leżał w psie. Problem tkwił w ludziach, którzy próbują przekształcać innych według własnych potrzeb. Z Maksem nie musiałam wybierać ani między karierą a rodziną, ani między miłością do zwierzęcia a miłością do mężczyzny.

Idźmy do domu, dziewczynko powiedziałam Burkowi. Maksym obiecał przygotować coś pysznego na kolację.

Pies machnął ogonem z radością. A ja pomyślałam, iż los czasem łączy ludzi z niewłaściwymi partnerami, by potem mogli docenić tych adekwatnych.

**Lekcja:** nie warto poświęcać siebie i swojego szczęścia, by spełniać cudze przestarzałe oczekiwania. Najlepsze decyzje rodzą się z szacunku do własnych potrzeb i odważnego słuchania własnego serca.

Idź do oryginalnego materiału