Złośliwa sąsiadka

1 dzień temu

23listopada 2025

Dziś znowu poczułam, iż jestem najgorszą sąsiadką w całym bloku przy ulicy Jagiellońskiej. W każdym kamienicu zawsze znajdzie się ta jedynka, co z okna wykrzykuje, gdy ktoś pali, bo w mieszkaniu pachnie dymem. Ta, co nocą na podwórku przepędza nastolatków, by nie hałasowali, i pisze listy do zarządcy o nieposprzątanym śmieciu. jeżeli nie znacie takiej kobiety to znaczy, iż to ja. Zła sąsiadka.

Nie mogę znieść właścicieli psów. Ich czworonogi zostawiają odchody w moim rabacie z hortensjami i piwoniami. Jeszcze gorsze są ci, co dokarmiają bezdomne psy. Te szczury nie tylko rozrzucają kupa, zakopują kości między kwiatami, ale jeszcze nocą szczekają tak, iż cała okolica drży, a wiosną wydują się w bezładny chór.

I koty nie cierpię sąsiadów z kotami, bo ich mieszkania pachną jak kocie kuwety. Kiedy koty mają dostęp na podwórko, to po prostu koszmar. Pamiętam, jak raz wieczorem podskoczyła na mój balkon dzika, czerwonooka kotka z zarośniętym brzuchem. Prawie doprowadziło mnie do szaleństwa, gdy wybiegałam na balkon, by poganić hałaśliwe dzieci sąsiadów.

A co dopiero małe krasnoludki nie rozumiem, po co je lubić i co z nimi zrobić. Przeraża mnie ich kruchość i nieokiełznany zachwyt. Kiedyś ciocia poprosiła mnie, żebym dopilnowała pięcioletniego kuzyna, Jasia. W pół godziny wyciągnął mi całą myśl łyżeczką do herbaty, a potem, po pięciu minutach zabawy traktorkiem, jego mama w końcu wyszła z klatki. Potem chłopiec chciał jeść, ale nie owsiankę z pulpetami, a tę samą owsiankę, którą miałam na stole. Rozlał ją po całym blacie, a ja, odwracając się, nie zauważyłam, iż sięgnął po mój kosmetyczny zestaw i tak, zgadliście, wyciągnął moją ulubioną czerwoną szminkę Chanel! Przynajmniej przez piętnaście minut nie słychać go było. Potem mały drapieżnik dopadł się do kotletów, a ściany w kuchni i korytarzu pokryły się małymi, tłustymi odciskami paluszków.

Kto by pomyślał, iż małe dzieci nie powinny jeść dużo smażonych potraw? Wieczorem wylał mi cały apartament, bo dostał zapalenia acetonu. Na szczęście po podaniu mu węgla aktywowanego od razu poczuł się lepiej, a ja oddałam braciszka jego zatroskanej mamie.

Skandalowanie i kłótnie z sąsiadami zaczęły się u mnie w ok. piętnastym roku życia, kiedy starsza pani przy klatce spojrzała na mnie z takim wyraźnym idioto. Nie wytrzymałam i pomyślałam, iż oddam jej pocztę pełną ulotek: o oknach, o lekarstwach, o rękawiczkach na nadciśnienie. Przez miesiąc wpychałam jej skrzynkę w niekończącą się stertę papieru, aż w końcu zapełniła się makulaturą. Zabraliśmy też jej rachunek za prąd, wydrukowaliśmy go z jednym zerem więcej i podsunęliśmy jej do EnergiaPol. Babcia Łucja w końcu wpadła w szał i zaczęła walczyć z operatorem, który nie potrafił podać jej prawdy.

Mój konflikt wreszcie osiągnął nowy poziom, kiedy przejęłam skrawek rabatu pod oknem. Po wielu próbach odkryłam, iż hortensje najlepiej się trzymają nie zostaną wywędzone przez zakochanych przystojniaków, którzy szukają darmowego miejsca dla swoich samic, ani przez pijaków, których zapach odstrasza rośliny.

Pewnego słonecznego poranka zobaczyłam na swoim rabacie samochód! Przednie koła dotykały białego krawężnika, a masywny zderzak przewieszał się nad czerwonymi kwiatami. To był wyraźny znak dla nieodpowiedzialnego bandyty, który tak bezmyślnie wtargnął w moje najświętsze miejsce.

Czyj to pojazd? zapytałam z pogardą naszą babcię Łucję, którą nazywam szpiegiem w zasadzce. Łucja siedziała na ławce od rana, po powrocie z targu, gdzie kupiła karmę dla swoich pięciu kotów. Jej oka nie przegapił choćby mysz.

To jakiś bandyta z piątego piętra wyjaśniła. Widziała właściciela auta już dawno, ale nie chciała nikomu mówić. Zgadzam się na Jeepach jeżdżą tylko przestępcy.

To ten z mieszkania 43? dopytałam, bo znałam wszystkich w budynku. Nikt nie wyglądał na gangstera. Gopnik nie liczy się. Nie ma pieniędzy na piwo, nie ma Jeepa.

A Marię z 43 zabrały dzieci. oczy Łucji zabłysły, i opowiedziała o chorobie, krzywym chodzeniu i astmie.

Po kilku minutach bezsensownego wyliczania chorób dotarliśmy do sedna: mieszkanie okupował wnuk babci, który remontuje. W powietrzu czuć było zapach nadchodzącego sporu. Pobiegłam do windy, żeby wskazać bandytowi, gdzie ma stać, ale drzwi nie otworzyły się. Auto stało, drzwi zamknięte. Pukałam w zimny, brązowy skórzany panel może nie słyszał dzwonka? ale nic. Zostawiłam notatkę:

Szanowny nieznajomy, proszę natychmiast usunąć swój brudny samochód z mojego rabatu, inaczej nie odpowiem za konsekwencje!

Dzień minął, a ten cholerny Renault wciąż górował nad moimi hortensjami, drażniąc nerwy. Pobiegłam po ulicy do Łucji.

Babciu Łucjo, dziś był ten bandyta z 43? spytałam.

Nie, przyjechał innym autem, krążył chwilę i odjechał. odpowiedziała, potrząsając głową.

Zirytowałem się: To on jeździ innym autem, a ten zostawił mój kwiatowy ogród w gruzach?

Zadzwoń do niego poradziła. Numer zostawiła w zapasie. Nie on prowadzi, ktoś inny go prowadzi. To chyba szef.

Zapytałam, czy ten szef jest jakimś gangsterem. Łucja roześmiała się, mówiąc, iż bandyci nie są grzeczni. Potem wpadła w opowieść o przyjaciołu, który ma ryby, rybę z wątróbką i rybę drobną, bo przyjaciel ma bazę rybną i codziennie dostarcza ryby.

Pomyślałam, iż podwórko będzie teraz pachnieć nie tylko kotami, ale i rybą mój gniew wobec sąsiada natychmiast wzrósł. Złapałam numer, nie zwlekając, i zadzwoniłam.

Halo? usłyszałam głęboki, męski głos.

Co tam? Dostarczyłeś notatkę? rzuciłam.

Tak.

Czemu nie wyciągnąłeś swojego czerwonego wózka z mojego rabatu?

Zapomniałeś magicznego słowa odpowiedział spokojnie.

Ostatni raz proszę usiadłam spokojnie, choć serce waliło jak młot. Jego głos brzmiał tak przyjemnie, iż chwilowo straciłam złość.

Nie wyciągnę! odparł. Wygodnie mi.

Zobaczysz! obiecałam.

Odłożyłam słuchawkę, patrzyłałam, jak samochód nie reaguje na mój gniew. Masz plan B pomyślałam, i wyciągnęłam z szafy sprawdzony od lat Salidol. Jutro rano właściciel Renault będzie żałował.

Rano obserwowałam z balkonu, jak sąsiad przygląda się swojemu autu, który od czarnego stał się plamisty. Zamiast piasku posypałam maskę kukurydzą; ptaki przylatywały i wypróżniały się tam, gdzie je karmiłam. Wszedł w to nie widząc twarzy, ale widział wysoką, umięśnioną i łysą sylwetkę typowy bandyta! Nie przestraszyłam się, bo nie raz już radziłam sobie z takimi.

Jednak euforia nie trwała długo. Wieczorem samochód znów był czysty i lśniący, a przednie koła wjechały w krawężnik, zostawiając czarne odciski tak samo duże, jak rany w moim sercu. To był wyraźny sygnał wojny dosłownej.

Wpadłam do mieszkania, ledwo nie potknęłam się o złowieszczego kota z rybą w zębach.

Niosę rybę do mieszkania 43! mruknęłam do kota, a on spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

Cały podwórek w nocy spał kiepsko koty z całej okolicy zebrały się przy drzwiach mieszkania 43 i dały koncert, wspomagany flaszką pachnącego walerianą, którą przelałam na brązowy skórzany panel przy drzwiach.

Zanim drzwi otworzyły się, wyparzyły się błogosławieństwem na moje serce. Rano na dachu auta leżało gniazdo ptasie, a wszystko pachniało po prostu po zwycięstwie.

Wyruszyłam do sklepu, przyciąć hortensje i celebrować mały triumf. Gdy wróciłam, drzwi nie chciały się otworzyć klucz nie wchodził. Próbowałam pół godziny, ale bez skutku. Pomyślałam, iż to znowu niegodziwość sąsiada. Zawołałam ślusarza wyciął zamkowy wkład i odłożył go na podłogę jak rozpuszczoną watę.

Głodna, wściekła i rozgniewana, usiadłam planować kolejną sztuczkę. Nie mogłam zostawić tak, iż saperzy będą zostawiać zapałki w zamku. Wyszukałam w Google gdzie kupić Salidol i zamówiłam.

Rano wszystko było spokojne koty nie hałasowały, spałam jak dziecko. Zaparzyłam sobie włoską kawę, którą zamówiłam z Włoch, i ledwie nie upuściłam jej, gdy drzwi zatrzasnęły się z niesamowitą siłą. Ktoś walił w drzwi. Otworzyłam i stanął przede mną sąsiad wyglądał jak dawny żołnierz, tylko w zielonej koszulce, niebieskich dżinsach i szarym plecaku. Bez słowa podszedł do zlewu, nalewając sobie płyn do naczyń z aloesem i zaczynał myć ręce.

Nie mogłeś tego zrobić w domu? rzekł.

Chodź bliżej odparł. I kontynuował, myjąc ręce.

Wyciągnąłem z kieszeni mój zapas Salidolu i nasmarowałem wszystkie klamki jego auta wazeliną. Gdy skończył, spojrzał na mnie i zapytał:

Czy to kawa pachnie? dodał, zerkając na moją filiżankę. Mmm, nieźle. Może wybaczę ci tę drobną sztuczkę.

Miałam ochotę go uderzyć, ale jego spojrzenie, pełne ciepłych zmarszczek i uśmiechu, roztopiło część mojej wściekłości. Spróbowałam podać mu rachunek od ślusarza.

To nie ja włożyłam te zapałki do zamka! obroniła się.

Nie wiesz, co się dzieje? zapytał. Ktoś inny?

Uświadomiłam sobie, iż w tej sytuacji jesteśmy trójką z trzecim wrogim elementem zapałki, które nie powinny być w zamku.

Proponuję rozejm powiedział, podając rękę.

Tylko dopóki nie dowiemy się, kto to naprawdę jest odparłam, próbując zachować zimną krew.

Następnego ranka bandyta znowu pojawił się pod moim drzwiami, tym razem delikatnie naciśnięł dzwonek. Otworzyło się drzwi i zobaczył, iż na dywanie leży psia kupa.

Twoja kupa już spadła, bądź ostrożna wyjaśnił, podając mi moją własną filiżankę kawy i wyciągając telefon.

Gotowa? Chcesz zobaczyć, kto tu jest nieśmiertelny? zapytał, patrząc na mnie.

Okazało się, iż nasz sąsiad, Sergey, wczoraj zamówił kamery monitorujące, a nagrania trafiły do jego skrzynki pocztowej. Oglądaliśmy wspólnie, jak Babcia Łucja w połowie nocy roznosiła prezenty pod drzwi. Po trzecim obejrzeniu wszyscy spojrzeliśmy na siebie i potrząsnęliśmy głowami dlaczego ona to robiła, nikt nie wiedział.

Porozmawiaj z nią zasugerował Sergey. I wpadnę wieczorem.

Zgodziłam się po raz pierwszy oddałam inicjatywę. Przygotowałam czekoladowe ciasteczka, aby zrobić wrażenie na Sergeyu. Po pracy zjawił się i zapytał:

Masz kakao?

Tak otworzyłam szafkę.

A drzwi w szafie trochę skrzypią, pomogę? zaproponował.

Chętnie! odpowiedziałem, licząc na rekompensatę za nerwy.

Co z Babcią Łucją? dopytał.

Tylko hałas, muzyka z mieszkania 40, a ona pomyliła dywaniki.

Dwa razy? zdziwiłam się.

Nie poczułam wobec niej wielkiej wrogości, ale i tak chciałam się zemścić. Na razie czekam, aż Sergey naprawi drzwi w szafie i wyciszy skrzypiący drzwi w łazience. To już tyle, co jedna samotna dziewczyna może zrobić w swoim bloku.

Idź do oryginalnego materiału