Dziś budziłem się z ogromnym bólem głowy i dziwną słabością w nogach. Zwykle hałaśliwe wnuki, cicho jak myszki, zamknęły za sobą drzwi. Łokciami oparty o parapet, patrzyłem, jak Kazimierz i Wisława, jego żona, pędzą między drzewa w głąb Puszczy. Za nimi wciskał się w piersi zimny lęk. — Wisła! Kaziu! Wracajcie! — szepnąłem słabo, głos […]