Zauważywszy psa leżącego przy ławce, podbiegła do niego. Jej wzrok padł na porzuconą niedbale smycz Natalii.

5 dni temu

Zauważywszy psa leżącego przy ławce, od razu do niego podbiegłem. Wzrok mój padł też na pasek, który Natalia niedbale porzuciła. Gdy tylko zobaczyłem zwierzę w tym stanie, serce ścisnęło mi się w piersi. Burek patrzył na mnie opuchniętymi oczami, jakby prosił o pomoc.

Z siostrą od prawie dwóch lat ledwie zamienialiśmy słowo. Elżbieta do dziś nie rozumiała, jak z błahostki wybuchł tak gwałtowny konflikt.

Elżbieta i Wojciech Kowalscy urodzili się z roczną różnicą. Od dzieciństwa byli nierozłączni, zawsze stawali za sobą murem. Jakie by psoty nie przychodziły im do głowy, odpowiedzialność brali na siebie po równo żadnego chowania się za plecami.

Ich rodzinna wieś, Stara Wieś, z roku na rok rozkwitała. Mieli szczęście do wójta Paweł Nowak, rodowity starowiejczanin, okazał się znakomitym gospodarzem.

Po ukończeniu studiów rolniczych wrócił do rodzinnych stron i zabrał się do pracy. niedługo doceniono jego starania, a po dziesięciu latach Paweł objął stanowisko wójta.

W życiu osobistym też mu się ułożyło. Elżbieta, po ukończeniu szkoły pielęgniarskiej, zaczęła pracę w miejscowej przychodni. Paweł nie mógł przejść obojętnie obok takiej urody. Elżbieta odwzajemniła jego uczucia. Pobrali się, a cała wieś świętowała ich wesele. Wojciech szczerze cieszył się z siostrzanego szczęścia, choć jego własne małżeństwo z Natalią było dalekie od ideału.

Dopóki Elżbieta była panną, Natalia czasem mruczała pod nosem, nazywając ją zadufaną albo nicponiem. ale po ślubie zgrzyt przerodził się w zazdrość. Natalia żądała od męża coraz więcej nowego domu, większego samochodu, lepszego futra

Coraz częściej rzucała mu w twarz: Inni mają wszystko, a my nic!. Wojciech starał się, jak mógł, ale ani pieniędzmi, ani siłą nie mógł zaspokoić jej ambicji.

Częściowo sama Natalia była nieszczęśliwa Pan Bóg nie obdarzył jej euforią macierzyństwa. A tymczasem Elżbieta wyszła za mąż, urodziła syna, potem córkę, zbudowała przestronny dom, a mąż piął się po szczeblach kariery

Rodzinne spotkania kończyły się coraz częstszymi kłótniami. Za każdym razem, gdy Wojciech odwiedzał Elżbietę, Natalia zaraz zaczynała go besztać.

Ostateczny wybuch nastąpił w urodziny Wojciecha. Elżbieta przywiozła mu w prezencie szczeniaka labradora od dawna marzył o takim psie. Paweł zaś podarował mu nowy motocykl.

Wszystko było w porządku, dopóki pijana Natalia nie wpadła w szał i nie wylała na Elżbietę nagromadzonej złości:

No i co, Ela? Ten pies to ma być jakiś przekaz? Skoro nie ma dzieci, to niech chociaż pies będzie, tak?!

Elżbieta próbowała załagodzić sytuację:

Natalka, uspokój się. Potem będziesz żałować

Lecz słowa nie trafiały. Wybuchła awantura, goście podzielili się na dwa obozy. Paweł szepnął cicho żonie, by wychodzili, i po pożegnaniu opuścili przyjęcie.

Minęły dwa lata. Od tamtego wieczoru Wojciech zaczął unikać siostry, ich kontakty ograniczyły się do kilku krótkich spotkań. Tymczasem między nim a Natalią narastało napięcie.

Wieczorami Wojciech coraz częściej wychodził z Burkiem nad rzekę. Wyglądali na szczęśliwych: Wojciech rzucał patyk, Burek radośnie gonił, a potem kładł się u jego stóp i słuchał cichych opowieści pana.

Elżbieta wiedziała o tym od sąsiadów, ale nic nie robiła Wojciech był uparty.

Po niefortunnej kłótni Natalia znienawidziła zarówno Elżbietę, jak i Burka. Gdy Wojciecha nie było w domu, wypędzała psa, krzyczała na niego, czasem choćby biła.

Wścibscy sąsiedzi tylko dolewali oliwy do ognia:

Słuchaj, Natalka, twój mąż znowu spaceruje z psem nad rzeką

A wczoraj spotkał się z Elą, jej mężem i dziećmi! Śmiali się, cieszyli!

Zazdrość całkowicie ogarnęła Natalię. Pewnego dnia Wojciech zapytał:

Natalko, nie krzywdzisz Burka?

A potrzebny mi ten twój pies?! warknęła, po czym wyszła z pokoju.

Burek coraz częściej chował się przed Natalią i drżał na jej widok.

Wszystko skończyło się pewnego ranka, gdy Wojciech, wychodząc, rzucił gniewnie:

Mam dość tej wiecznej zazdrości!

Została sama, kipiąc złością. Wyprowadziła Burka na podwórze, przywiązała do ławki i zaczęła okładać paskiem. Biedne zwierzę skomlało z bólu. Gdy wyładowała gniew, rzuciła pasek, spakowała się i na zawsze opuściła dom.

Wieczorem Wojciech wrócił, ale psa nie znalazł przy bramie. W domu panował bałagan. Przy ławce zobaczył Burka. Zaciśniętą pięścią gwałtownie go uwolnił i poniósł do przychodni.

Elżbieta właśnie kończyła dyżur, gdy zobaczyła brata z krwawiącym psem na rękach:

Elu, pomóż wyszeptał.

Przenieśli Burka na stół. Elżbieta dokładnie go zbadała:

Kto to zrobił?

Natalia Wojciech spuścił wzrok.

Elżbieta skinęła głową. Zaszyła rany, przemyła oczy, dała wodę.

Później na korytarzu Wojciech szepnął skruszony:

Wybacz, Elu

Daj spokój uśmiechnęła się zmęczona. A z Natalią?

Nie, Elu. To już koniec.

Elżbieta zadzwoniła do Pawła:

Paweł, przyjdź po mnie, proszę.

Gdy tylko usłyszał zmęczony głos żony, już szedł.

Po pół godziny stał na korytarzu. Zobaczywszy rodzeństwo przytulone do siebie, a obok Burka cicho skomlącego, nie pytał, tylko się uśmiechnął:

No, chodźcie, bohaterowie.

Zabrali Wojciecha do domu i pouczyli, jak opiekować się psem.

Gdy Elżbieta opowiedziała matce, co się stało, ta tylko westchnęła:

Dawno powinni się rozstać.

Wzięła się w garść i poszła do syna, by pomóc mu posprzątać dom.

Na ganku siedział Wojciech, głaszcząc Burka. Matka p

Idź do oryginalnego materiału