Zauważyłem niedźwiedzicę przy drodze, która machała łapą: z początku przestraszyłem się i chciałem odjechać, ale nagle dostrzegłem coś dziwnego

3 tygodni temu

Wracając do domu znajomą drogą, zauważyłem coś niezwykłego. Zwykła trasa przez las pod Białymstokiem była zwykle spokojna tylko szum drzew i śpiew ptaków. Tego dnia jednak coś przykuło moją uwagę.
Tuż przy poboczu siedziała niedźwiedzica. Uniosła łapę, jakby machała w moją stronę. Serce zamarło mi w piersi czy to uciekinierka z zoo? A może dzikie zwierzę, które straciło instynkt? Już miałem dodać gazu, gdy nagle dostrzegłem coś dziwnego.
Niedźwiedzica wstała powoli i ruszyła w głąb lasu, co chwilę oglądając się, jakby sprawdzała, czy podążam za nią. Ciekawość wzięła górę nad strachem. Kilka metrów dalej, między drzewami, ujrzałem małego niedźwiadka z plastikowym kubłem zaciśniętym na głowie. Malec szarpał się bezskutecznie, nie mogąc się uwolnić.
Wtedy zrozumiałem. To nie była groźba to była prośba o pomoc.
Ruszyłem powoli, by nie spłoszyć matki, i delikatnie zdjąłem wiadro z głowy młodego. Niedźwiedzica natychmiast podeszła, obwąchała swojego malca, a potem, bez słowa, odprowadziła go w głąb puszczy. Zanim zniknęła w gąszczu, spojrzała na mnie raz jeszcze w jej oczach było coś, co przypominało wdzięczność.
Stałem jeszcze chwilę, łapiąc oddech, po czym wróciłem do samochodu i pojechałem do domu. Tego dnia nauczyłem się, iż choćby w dzikiej naturze można spotkać bezgraniczne zaufanie i iż czasem warto się zatrzymać, by pomóc, choćby gdy strach próbuje nas powstrzymać.

Idź do oryginalnego materiału