Zaskakujące skutki wojny w Ukrainie

2 lat temu

Światu grozi głód, a Putin z żywności uczynił broń. Stawką w tej wojnie jest nie tylko Ukraina i nie tylko ropa, ale przede wszystkim chleb dla miliardów ludzi na tej planecie.

Katastrofa żywnościowa

W ostatnim numerze, The Economist, brytyjskiego tygodnika ekonomicznego, na okładce znalazło się mocne zdjęcie kłosów zboża, na których zamiast ziaren są trupie czaszki. The coming food catastrophe, nadchodząca katastrofa żywnościowa – tak brzmi tytuł okładkowy.

I jest to tytuł uzasadniony.

Rosja i Ukraina są odpowiedzialne za ⅓ światowego eksportu zboża. Przy czym to średnia. Spójrzcie na te wykresy.

Na tym pokazane jest żywnościowe uzależnienie od Rosji i Ukrainy państw afrykańskich. Takie kraje jak Somalia 100 proc. swojego zboża kupują w Rosji albo w Ukrainie. Egipt kupuje ponad 80 proc., Sudan około 75 proc. W sumie około 25 państw Afryki ponad 30 proc. zbóż kupowało w Rosji albo w Ukrainie. W podobnym procencie uzależnione są biedne kraje Azji i Ameryki środkowej i południowej.

Cel Rosji – żywność

Spora część zboża, które kupowała Organizacja Narodów Zjednoczonych po to, by następnie rozdzielić je wśród najbiedniejszych państw świata, pochodziła właśnie z Ukrainy. Dzisiaj nie ma wątpliwości, iż Rosja specjalnie blokuje możliwość sprzedaży zboża i robi wszystko by kolejne plony były jak najmniejsze. Np. zaminowując pola uprawne na Ukrainie tak, by wjazd na nie maszynami rolniczymi był igraniem ze śmiercią. Dodatkowo już wyprodukowaną i zmagazynowaną żywność rosyjskie wojska kradną i wywożą na wschód, a porty, którymi większość ukraińskiej produkcji rolnej była wysyłana na świat – blokują.

Rosjanie zaminowali także kanały żeglugowe, więc choćby gdyby dzisiaj porty zostały odblokowane, miną długie miesiące zanim korzystanie z nich stanie się bezpieczne. Świat pogrążony w kryzysie żywnościowym, świat, w którym głodni uchodźcy będą szturmowali kraje bogate nie będzie miał czasu zajmować się Rosją. Przeciwnie, będzie dążył do jak najszybszego zakończenia konfliktu, choćby za cenę ustępstw terytorialnych ze strony Ukrainy. Taka wydaje się być logika Moskwy.

Dlaczego ceny idą w górę?

Z resztą głosy, by Ukraina ustąpiła słychać coraz głośniej. Już nie tylko w Niemczech, ale także we Francji czy Włoszech. Pisał o tym niedawno serwis POLITICO. Częściej słyszy się obawy o użycie przez Rosję broni jądrowej. Rosja użyła broni dużo poważniejszej. Choć faktycznie takiej, która działa nie natychmiast, tylko z pewnym opóźnieniem. Zdecydowała się grać głodem. Na chwilę obecną Ukraina nie jest w stanie wyeksportować około 90 proc. swoich produktów rolnych. Po rozpoczęciu wojny cena kontraktów na dostawę pszenicy na światowych rynkach podskoczyła o 60 proc. Wzrost cen żywności zauważalny jest od wielu lat, a przyczyn tego wzrostu jest wiele. Jedną z nich jest kompletnie nieudany, a niestety wciąż promowany i dotowany, eksperyment z biopaliwami.

10 proc. zbieranych na świecie ziaren jest przerabianych na biopaliwa, 18 proc. oleju roślinnego jest przeznaczanych na biodizla. W związku z sytuacją w Ukrainie, niektóre państwa zawiesiły obowiązek dodawania do paliw płynnych komponentów bio. Zrobię o tym osobny materiał.

Wzrost cen a zmiany klimatu

Innym powodem wzrostu cen są zmiany klimatu. Francję, która odpowiada za około 9 proc. światowej produkcji zbóż dotknęła bezprecedensowa susza. Indie z powodu suszy i wysokich temperatur mają tak niskie plony, iż wstrzymały eksport żywności, bo istnieje obawa, iż nie będą się w stanie wyżywić same. Podobnie jest z Chinami. Wojna na Ukrainie spowodowała prawdziwy skok cen żywności. I ten skok nie dotyczy tylko cen zbóż, ale w zasadzie wszystkiego.

Przecież paszę dla zwierząt także robi się z produktów roślinnych. o ile te drożeją, drożeje także mięso. Dla państw bogatych jest to problem, ale dla państw biednych to dramat. Tu chodzi o pieniądze, ale także o dostępność. Nie da się wyprodukować i przetransportować milionów ton zboża z miesiąca na miesiąc. Sama Ukraina w tym sezonie miała wyeksportować 63 miliony ton zbóż.

Jeszcze wyższe ceny

Jak wspominałem, Rosja i Ukraina produkują około 30 proc. światowej pszenicy i jęczmienia oraz około 20 proc. kukurydzy. Ale także około 55 proc. światowego oleju słonecznikowego i zapewniają ponad 50 proc. globalnych dostaw nasion. Dodatkowo Rosja i Białoruś produkują ogromną część światowych nawozów mineralnych. Mniej nawozów to z jednej strony ogromny spadek produkcji żywności choćby w krajach, które z Ukrainy czy Rosji produktów żywnościowych nie kupują.

Ale mniej nawozów, to wzrost cen nawozów, a więc i żywności. choćby tej, którą uprawia się daleko od działań wojennych. Ceny nawozów na światowych rynkach wzrosły o ponad połowę, a uśrednionych ceny żywności (w porównaniu do zeszłego roku) wzrosły o 35 proc. pozostało coś, od 2019 roku o 86 proc. wzrosły ceny paliwa (w ciągu ostatniego roku o 60 proc.), a to także przekłada się na wzrost cen żywności.

Jaka przyszłość?

Eksperci szacują, iż tegoroczne zbiory będą w Ukrainie od 30 do choćby 60 proc. mniejsze niż zeszłoroczne. Zmniejszenie zbiorów częściowo wynika z ograniczanej przez działania wojenne powierzchni pól uprawnych, ale także z niedoboru rąk do pracy. Z terenów Ukrainy uciekło dotychczas kilka milionów osób. Kolejne osoby (głównie mężczyźni) zajęci są walką. Wielu zginęło. Może się okazać, iż nie będzie komu pracować na polach.

Nawet gdy ręce do pracy są, rolnicy na ogromnych obszarach boją się wchodzić na pola, bo te zostały przez rosyjską armię zaminowane. Atak Rosji nastąpił w momencie, kiedy na polach miały być wysiewane zboża jare, kukurydza czy słonecznik. Z kolei część pól już obsianych znalazło się na terenach okupowanych. Na terenach Ukrainy brakuje paliwa, nawozów, a choćby nasion.

25 milionów ton zboża utknęło!

Ponadto trzeba wziąć pod uwagę, iż samo zebranie plonów to dopiero początek. Żywność często wymaga przetworzenia, zmagazynowania i przetransportowania. Przy sukcesywnie niszczonej infrastrukturze może to być niewykonalne. Biedne kraje świata będą głodowały, a zboże będzie gniło na polach. Już gnije, to zeszłoroczne w wagonach na bocznicach kolejowych. Na Ukrainie utknęło 25 milionów ton zboża. Ukraińskie porty są zablokowane przez flotę rosyjską. A to transport morski był głównym sposobem na rozwożenie ukraińskiej żywności po świecie, głównym, bo odpowiedzialnym za ⅔ eksportu.

To Cię też zainteresuje: Rosja w kosmosie i groźby. Jest się czego bać?

Na dodatek na terenach okupowanych Rosjanie niszczą silosy i kradną ich zawartość. Z kolei transport kolejowy jest bardziej skomplikowany. Jednym z krajów, który chce go umożliwić jest Polska, ale my mamy inny rozstaw torów kolejowych, w efekcie logistycznie żadną miarą nie jesteśmy w stanie wydostać zboża z terenów Ukrainy.

Ceny żywności idą w górę, choć mniejsze plony to dopiero kwestia liczonej w tygodniach przyszłości. Dzisiejsze wzrosty wynikają jednak z tego, iż już dzisiaj Ukraina nie wysyła żywności, którą zebrała jeszcze przed wojną. o ile spichlerze nie zostaną opróżnione, tegoroczne mniejsze zbiory zmarnują się, bo nie będzie ich gdzie przechowywać. Ukraiński Związek Rolniczy kilka tygodni temu oświadczył, iż gdyby wojna zakończyła się dzisiaj, potrzeba by kilku lat na przywrócenie produkcji rolniczej do poziomu sprzed konfliktu. W tych wyliczeniach nie wzięto jednak pod uwagę zniszczeń infrastruktury transportowej, a to oznacza, iż już dzisiaj wiadomo, iż to nie będzie kilka lat, tylko raczej kilkanaście.

Miliony głodnych?

Z danych podawanych przez Organizację Narodów Zjednoczonych wynika, iż wojna na Ukrainie dotknie około 2mld ludzi. W tym są wliczeni zabici, ranni i ci, którzy musieli uciekać przed wojną oraz ci, których sytuacja życiowa pogorszy się w wyniku wzrostu cen żywności, paliw i energii. Zawężając tę liczbę tylko do osób dotkniętych brakiem lub niedoborem żywności, szacunki mówią o 1 miliardzie i 600 milionach głodujących lub tych, którym grozi niedożywienie.

World Food Programme, czyli agenda ONZ, która zajmuje się żywnością twierdzi, iż z powodu wojny krytyczny głód dotknie od 45 do 50 milionów ludzi.

Ceny żywności w Polsce

Polsce głód nie grozi, ale grozi i już się to dzieje, ogromny wzrost cen żywności. Tylko w kwietniu ceny podstawowych produktów żywnościowych wzrosły o prawie 9 proc, a w porównaniu z rokiem poprzednim o ponad 45 proc. To dane Głównego Urzędu Statystycznego. Polska – poza nielicznymi produktami – nie jest co prawda uzależniona żywnościowo od Ukrainy czy Rosji, sami mamy nadprodukcję żywności, ale u nas ceny napędza wzrost cen nawozów oraz paliw płynnych. A wzrost cen nawozów jest spowodowany ich niedoborem i wzrostem cen gazu, którego do nawozów potrzeba bardzo dużo. I tak koło się zamyka, bo droższe nawozy, to droższa żywność.

Przez lata mówiono, iż Rosja używa ropy i gazu jako argumentu w polityce międzynarodowej. Polska także nie raz była stawiana pod ścianą przez wstrzymywanie dostaw czy dostarczanie zanieczyszczonego paliwa. Niezliczoną ilość razy Rosja w ten sposób szantażowała kraje bałtyckie czy Ukrainę. Dzisiaj Rosja jako broni używa żywności, a stawką w tej wojnie jest nie tylko wolna Ukraina i nie tylko ropa, ale przede wszystkim chleb dla miliardów ludzi na tej planecie. Brak chleba jak mało co napędza migrację i całkowicie zrozumiałe niepokoje społeczne na globalną skalę. I oprócz samej Ukrainy, to jest celem prowadzonej tam przez Rosjan wojny.

Źródła:

https://www.economist.com/leaders/2022/05/19/the-coming-food-catastrophe

https://www.politico.eu/article/europes-leaders-fall-out-of-key-on-ukraine/

https://www.ft.com/content/2322cca4-c17d-4668-8522-e9084f916ce5

Idź do oryginalnego materiału