Załóż dziadkowi w łaźni pościel! Nie chcę się ośmieszać przed przyjaciółmi!” – oświadczyła teściowa

7 godzin temu

**Dziennik, wtorek**
Dzisiaj miałam ochotę wybuchnąć. Dziadkowi w łazience pościel! Nie chcę się ośmieszać przed przyjaciółmi! oświadczyła teściowa, wchodząc do mojego pokoju.
Kasiu, pamiętasz, iż przyjeżdżają dziś moi przyjaciele z Węgier? Będą u nas kilka dni powiedziała, pochylając się nad moim biurkiem, gdy pracowałam nad projektem nowej kolekcji ubrań.
Oderwałam zmęczone oczy od ekranu, słabo się uśmiechnęłam i skinęłam głową. Byłam wykończona. choćby w domu nie miałam chwili spokoju praca pochłaniała każdą wolną minutę. Powinnam zrobić sobie przerwę, wyjść do ogrodu, usiąść na huśtawce i odetchnąć. Ale zanim zdążyłam wstać, nastrój został mi bezpowrotnie zepsuty.
Oczywiście, pamiętam. Przyjeżdżają jutro, prawda?
Właściwie to dzisiaj odparła teściowa, Wanda Nowak, unosząc brodę z wyraźną irytacją.
Ojej! Zagłębiłam się w pracy, choćby dzień tygodnia mi umknął. Mogę w czymś pomóc? Przygotować kolację? Posprzątać?
Już wszystko zrobiłam. Nie mogłam czekać na twoją pomoc. Ale przyszłam z inną sprawą. Musisz pościelić dziadkowi w łazience. Niech tam sobie kilka dni pomieszka. WC jest na zewnątrz, obok, jedzenie mu zaniesiesz. Powiemy, iż to nasz ogrodnik. Rozumiesz? To ważni dla mnie ludzie, nie chcę się przed nimi ośmieszać.
Jej słowa brzmiały jak rozkaz, nie prośba. Mówiła tonem, który nie pozostawiał miejsca na dyskusję.
Wando, jak możesz mówić coś takiego? Jak dziadek miałby was ośmieszyć? zapłonęłam rumieńcem.
Teściowa od zawsze miała problem z moim dziadkiem, Stanisławem Kowalskim. Unikał konfliktów, ale napięcie między nimi wisiało w powietrzu.
Słyszysz, co mówię. Ten staruszek jest niechlujny. Nie potrafi choćby zjeść obiadu, żeby się nie zakrztusić albo czegoś nie rozlać.
Bo ma problemy z przełykiem! I drżą mu ręce po latach pracy w hucie. Wszystko to wiesz doskonale. Dziadek to wspaniały człowiek, nie rozumiem twoich pretensji. Jak niby miałby cię zawstydzić?
Kasia, podnosisz na mnie głos? Czy ja ci coś złego zrobiłam? Proszę cię o drobiazg, a ty od razu jesteś gotowa do kłótni! Wychowałam ci takiego męża, dałam ci dom, a ty mnie nie szanujesz!
O żadnym podnoszeniu głosu nie było mowy, ale Wanda zawsze wszystko przekręcała na swoją korzyść.
Uniosła brodę jeszcze wyżej (choć wydawało się to niemożliwe) i wyszła, trzaskając drzwiami. Dlaczego zawsze musi być taka dramatyczna?
Byłam wściekła. Jak można w ogóle proponować coś takiego? A adekwatnie nie proponować żądać. Postanowiłam porozmawiać o tym z mężem, Tomaszem, który miał lada chwila wrócić na obiad.
Zajrzałam do dziadka, zapaliłam lampkę i zwymyślałam go, iż znowu majsterkuje przy swoich drewnianych szkatułkach bez odpowiedniego światła.
Wnusiu, tylko troszkę. Skończę wzór i zaraz się położę. Zmęczyłem się dziś uśmiechnął się łagodnie.
Kiedyś to ja mówiłam, iż przeczytam jeszcze jedną stronę, a ty mnie beształeś. Pamiętasz?
Rozśmieszyłam go. Na chwilę zrobiło mi się lżej na sercu.
Tomek wrócił, ale nie udało mi się z nim porozmawiać, bo Wanda krążyła wokół niego, nalegając, żeby wcześniej wyszedł z pracy i odebrał jej gości z lotniska.
Mamo, Kasia ma prawo jazdy. Niech ona ich przywiezie. Dzisiaj mamy istotny projekt, nie mogę wyjść wcześniej.
Obiecałeś! Rzadko cię o coś proszę! Chcę, żeby mój syn mnie zawiózł! odcięła się władczo.
Wyszła obrażona, a ja westchnęłam ciężko. Tomek od razu wyczuł, iż coś jest nie tak.
Co się stało, kochanie?
Twoja mama zachowuje się, jakby od tych gości zależało jej życie. Właśnie kazała mi nie, *zażądała*, żebym przygotowała dziadkowi łazienkę, bo boi się, iż ją zawstydzi. To już przesada, prawda?
Tomek przesunął dłonią po karku i zamyślił się. Zachowanie matki go niepokoiło. Wiedział, iż często przekracza granice, ale ostatnio wręcz szukała pretekstów do awantur. Czasem zastanawiał się, czy ojciec nie odszedł właśnie przez jej charakter.
A ty co odpowiedziałaś?
Oczywiście, iż odmówiłam. Nie będę tak traktować dziadka.
Masz rację. jeżeli jeszcze raz coś takiego powie, porozmawiam z nią.
Pocałował mnie w policzek i wybiegł do samochodu w pracy czekały go zaległości.
Ponieważ Tomek nie mógł wyjść wcześniej, to ja zawiozłam Wandę na lotnisko. Po naszej rozmowie napięcie między nami wisiało w powietrzu. Czułam się winna, choć wiedziałam, iż postąpiłam słusznie. Nienawidziłam konfliktów, ale teściowa wciąż wymyślała nowe powody do obrażania się.
Mój dziadek wychował mnie na spokojną, dobrą osobę. Po śmierci rodziców to on się mną zaopiekował. Nigdy nie narzekał, pracował na kilku etatach, żeby kupić mi laptopa do studiów albo tablet graficzny. Wanda tego nie rozumiała.
W lotnisku poprosiłam, żeby wysiadła sama musiałam pilnie odebrać wiadomość w pracy.
Co to ma znaczyć? Mam sama dźwigać ich walizki? Mój Tomek nigdy by mnie tak nie zostawił!
Wzruszyłam ramionami i poszłam za nią.
Jej przyjaciele okazali się równie nieprzyjemni co ona. Wanda obładowała mnie torbami, a sama szła z pustymi rękami. Czułam, jak we mnie wrze.
Gdy Tomek w końcu wrócił, opowiedziałam mu, co usłyszałam, gdy teściowa chwaliła się przed gośćmi:
To wszystko mojego syna. Taki porządny chłopak. Latem kupi mi bilety do sanatorium nad morzem. A ta Kasia tylko w komputerze grzebie, a dom na moich barkach. Boję się, co będzie, jak im się dzieci urodzą na pewno wszystko zwalą na mnie!
Jej przyjaciele kiwali głowami, współczując biednej Wandzie. A mnie ścisnęło się serce. Rzadko sprzątała, najczęściej leżała przed telewizorem, wydając rozkazy. W weekend

Idź do oryginalnego materiału