Zabierzcie go gdzie chcecie, róbcie z nim, co tylko chcecie, ja już nie wytrzymam!

13 godzin temu

Weźcie go gdzie chcecie, róbcie z nim, co chcecie, ja już nie wytrzymam! wykrzyknął podniesionym głosem nasz kolega, kiedy przypadkiem podsłuchałem jego rozmowę przy telefonie w przerwie w pracy. Zainteresowało mnie, o co tak naprawdę chodzi. Gdy zapytałem, co się stało, odpowiedział, iż oddaje swojego psa owczarka niemieckiego.

Dlaczego? zapytałem.

Bo to już nie ja machnęło on ręką. Nocą wyją, z łańcucha się wyskakuje, sierść ma jak kłoda, w podwórku brud, a dom nie strzeże.

Mój współczucie skierowało się ku czworonożnemu. Zadzwoniłem do taty, żeby zapytać, czy nie potrzebuje psa do stróżowania posesji. Po kilku dniach tata oddzwonił i powiedział, iż śmiało możecie zabrać.

Nadszedł dzień X. Wrzuciliśmy do auta bandaż na wszelki wypadek, żeby przycisnąć mordę, bo jedziemy po dziką bestię. Kiedy dotarliśmy na miejsce, przywitał nas nasz kolega i pies zdziczały, wychudzony, z rozwłóknioną sierścią, krwawiące rany na głowie i podarta poduszka łapy. Oczy patrzyły tak smutno, jakby zaraz miały się rozlać łzami.

Pies wskoczył do samochodu sam, spokojnie, bez żadnej agresji. Z tyłu, obok niego, usiadł mąż mojej siostry, a całą podróż spędzał w milczeniu.

W domu postanowiliśmy najpierw kupić mu obrożę, smycz i wziąć kąpiel. Mama i siostra, czujnie wyłaniające się zza rogu, patrzyły niepewnie myślały, iż przywieźliśmy groźnego drapieżnika. W trakcie jazdy mama przygotowała kaszę z mięsem. Kiedy jedzenie jeszcze się ocieplało, podaliśmy mu kawałek chleba na próbę. Było aż bolesne patrzeć nie na jego rany, ale na to, jak chciwie rzuca się na ten suchy kromek.

Zdrowy owczarek waży około 35kg, a nasz miał już ledwie 20kg. Kiedy postawiliśmy mu miski z jedzeniem, pożarł wszystko w mgnieniu oka i położył się na wyznaczonym miejscu.

Po chwili mama wzięła miskę, żeby ją umyć, trzymając ją za plecami. Nagle poczuła, iż ktoś delikatnie wyciąga ją z rąk. To był Burek tak zwaliśmy psa. Ostrożnie wziął miskę zębami, odłożył ją na swoje miejsce i położył się obok, jakby mówił: To moje, sam się o to zatroskam.

Nie planowaliśmy trzymać dorosłego, pięcioletniego koca w mieszkaniu liczyliśmy, iż mama się sprzeciwi. Ale jej serce zmiękło i nikt już nie mógł się rozstać z tak oddanym czworonogiem.

Po kąpieli i szczotkowaniu Burek przeszedł totalną metamorfozę. Następnego dnia zaniosłem go do weterynarza. Tam wyjaśnili, jak leczyć rany, kupiłem leki i w ciągu kilku tygodni zaszczepiłem go. Nie obwinialiśmy poprzednich właścicieli kto wie, może naprawdę uciekał i wszystko zdobył na ulicy.

Gdy pies całkowicie wyzdrowiał, przeszliśmy kurs tresury. Latem rodzice zabierali Burka na wczasowy domek tam był prawdziwym stróżem: żaden obcy nie podszedłby do ogrodzenia. Nikt nie ryzykowałby, bo 40kg żywej siły budzi respekt.

Od tamtej pory minęło osiem lat. Burek przeszedł dwie operacje najpierw przepuklinę pachową, potem komplikacje po niej. Miał bóle stawów, rozwinął się artroza, ale dbamy o niego, leczyliśmy i wspieramy. Teraz jest już staruszkiem. Tata czułe mówi: synku, a mama rozkaprycza go jak własne dziecko.

Nie rozumiem, jak ktoś mógł nie kochać takiego psa i go oddać. W nim jest nieograniczona wierność i czułość. Tak, opieka nad zwierzęciem wymaga wysiłku, ale teraz nikt nie potrafi wyobrazić sobie domu bez niego. Gdy tata nie ma w domu albo ktoś wyjeżdża, Burek smuci się, nie je, czeka.

Kilka lat po przybyciu Burka zmarła nasza kotka, która mieszkała z rodziną ponad osiemnaście lat. Los chciał inaczej: w naszym klatce schodowej najemcy porzucili kociaka. Sąsiedzi go dokarmiali, dopóki nie zrozumiałem, iż nie zostawię małego futrzaka na listopadowy mróz. Teraz ta przebiegła i zadziorna kocia buzia, o imieniu Grażyna, mieszka u nas.

Ludzie, bądźcie łagodniejsi dla zwierząt. Czują wszystko ból i miłość. Po prostu wybierzcie miłość.

Idź do oryginalnego materiału