Z życia wzięte. "Uczę córkę szacunku do pieniędzy i oszczędzania": Teściowa woli kupować jej wszystko i psuć moje wychowanie

2 godzin temu
Zdjęcie:



– Córeczko, jeżeli chcesz nową zabawkę, musimy najpierw odłożyć pieniądze – tłumaczyłam jej cierpliwie. – Pieniądze nie rosną na drzewach.

Byłam dumna, kiedy wrzucała drobniaki do swojej świnki–skarbonki. Widziałam, iż rozumie, iż warto poczekać na nagrodę.

Ale gdy tylko córka trafiła w ramiona babci, wszystko się sypało.

– Babciu, chciałabym taką samą lalkę jak ma Zuzia! – wołała podekscytowana.

A teściowa bez wahania wyciągała portfel. – Masz, kochanie, babcia ci kupi, bo jesteś jej słoneczkiem!

Gdy próbowałam interweniować, zawsze słyszałam to samo:

– Oj, nie przesadzaj! Dziecko ma tylko jedno dzieciństwo.

Pewnego dnia zobaczyłam, jak córka wyciąga pieniądze ze skarbonki i wręcza je babci.

– Po co to robisz? – zapytałam.

– Bo babcia powiedziała, iż mam zostawić skarbonkę, a ona i tak mi wszystko kupi – odpowiedziała beztrosko.

Poczułam, jak robi mi się ciemno przed oczami. Poszłam prosto do teściowej.

– Mamo, dosyć! – zaczęłam drżącym, ale stanowczym głosem. – Nie możesz podkopywać mojego wychowania. To ja jestem matką i ja decyduję, jak uczę moją córkę szacunku do pieniędzy.

Teściowa spojrzała na mnie chłodno. – Szacunku? Ty jej tylko każesz czekać i odmawiasz wszystkiego. A ja chcę, żeby miała radość.

– Radość?! – wybuchnęłam. – Wiesz, co jej mówisz? Że wystarczy tupnąć nogą, a wszystko samo spadnie z nieba. Uczysz ją lenistwa i zachłanności!

– To moja wnuczka – odpowiedziała twardo. – Będę ją rozpieszczać, jak chcę.

Stałyśmy naprzeciwko siebie, jak dwa wrogie obozy. Wtedy zrozumiałam, iż w tej walce chodzi nie tylko o zabawki czy pieniądze. Chodzi o autorytet, o to, kto naprawdę wychowuje moje dziecko.

A najboleśniejsze było to, iż moja własna teściowa z pełną świadomością go podważała.

Idź do oryginalnego materiału