Z życia wzięte. "Rodzice mają duży dom, a my wynajmujemy mieszkanie, to głupie": Przekonuje mnie mąż

12 godzin temu
Zdjęcie: Rodzina, źródło Pixabay


A zaoszczędzone pieniądze możemy przeznaczyć na zakup własnego mieszkania. W zasadzie wszystko wydaje się logiczne, ale nie wytrzymałabym tam tygodnia.

Mamy zbyt różne poglądy na temat higieny i innych ważnych rzeczy. Mój mąż i ja jesteśmy małżeństwem od czterech lat i przez te cztery lata wynajmowaliśmy mieszkanie, starając się zaoszczędzić na własne. To było bardzo trudne, zwłaszcza biorąc pod uwagę wszystkie perypetie ostatnich lat.

Ale nie rozpaczamy, powoli oszczędzamy. Niedawno mój mąż znów zaczął mówić o przeprowadzce pod skrzydła rodziców. Teraz mamy taką możliwość. A ja pilnie wymyślam nową wymówkę, żeby tego nie robić. Rodzice mojego męża mieszkają w prywatnym domu w regionie.

Dom jest w pełni wyposażony we wszystkie udogodnienia, jest światło, woda, ogrzewanie i ciepła toaleta. Dom jest naprawdę duży, więc kiedy przyjeżdżamy w odwiedziny, nie musimy widywać moich rodziców przez cały dzień. Ale każda podróż tam, jest dla mnie dużym wyzwaniem.

Moi teściowie mają bardzo osobliwe podejście do higieny, zarówno osobistej, jak i ogólnej. To znaczy, nie są przyzwyczajeni do mycia rąk po skorzystaniu z toalety, ani do używania szczotki i odświeżaczy powietrza. Myją się tylko w weekendy, choć potrafią spędzić cały tydzień na kopaniu w ogródku, a na koniec dnia umyć tylko stopy, ręce i twarz.

W ogóle przebywanie z teściami to dla mnie prawdziwy problem. Jestem bardzo wrażliwą osobą, ale tak po prostu jest. Zawsze biorę prysznic rano i po pracy, myję ręce tak często, jak to możliwe i staram się nie zostawiać żadnych śladów w łazience. Kiedy po raz pierwszy odwiedziłam dom rodziców mojego męża, przeżyłam szok kulturowy.

Mój mąż, który zawsze biega w maratonie, pachnący wodą toaletową i czysto ogolony, i jego rodzice, którzy choćby nie zadali sobie trudu, aby się umyć z okazji oficjalnego spotkania ich syna z narzeczoną.

Kiedy mnie przytulili, myślałam, iż zwymiotuję od zapachu niemytego ciała. Rozumiem, jest lato, ogród, to wszystko. Ale nie wpadliśmy znienacka, wcześniej uzgodniliśmy, iż przyjedziemy. A potem to spotkanie. Długo potem myślałem, czy to była wskazówka dla mnie, iż im na mnie nie zależy, czy ludzie tacy są.

Szczerze mówiąc, żadna zaoszczędzona kwota nie jest tego warta. Wolałabym dostać załamania nerwowego niż oszczędzać w ten sposób na mieszkanie. To nie jest tak, iż przyjeżdżasz na tydzień, musisz tam mieszkać. Nie wiem, jak wytłumaczyć mężowi, iż drobiazgi, które radzi mi ignorować, nie są dla mnie drobiazgami, ale ogromnym problemem.

Albo tam zwariuję, albo będę walczyć na śmierć i życie z jego rodzicami, bo będę musiała zmywać naczynia, sprzątać toaletę i łazienkę i gotować osobno. Jaki w tym sens? To tylko pogorszy sytuację.

Idź do oryginalnego materiału