Uchwycić w kadrze naturę w jej najczystszej formie to sztuka, która wymaga nie tylko dobrego oka, ale też cierpliwości, wiedzy i miłości do otaczającego świata. Jacek Mółka, pasjonat fotografii przyrodniczej z Nowego Sącza, robi to w sposób, który zapiera dech w piersiach. Jego zdjęcie zimorodka stało się lokalną sensacją, ale na tym jego portfolio się nie kończy. W rozmowie z miastoNS.pl opowiada o swojej pasji, wyzwaniach związanych z fotografowaniem dzikiej przyrody i inspiracjach, które czerpie z malowniczych zakątków regionu.
Jesteście gotowi, by odkryć, jak powstają te niesamowite kadry? Poświęćcie nam chwilkę i przeczytajcie interesującą rozmowę z Jackiem Mółką!
O początkach pasji.
miastoNS.pl: Jak zaczęła się Twoja przygoda z fotografią przyrodniczą? Co Cię do niej zainspirowało?
Jacek Mółka: Moja przygoda z fotografią zaczęła się ładnych kilka lat temu kiedy to zakupiłem pierwszy aparat – była to podstawowa lustrzanka, dzięki której mogłem uczyć się podstaw fotografii. Pierwsze zdjęcia, jak to często bywa, były – mówiąc wprost – słabe. Na początku było zniechęcenie i pytanie – dlaczego nie mam takich efektów jak profesjonaliści… gwałtownie jednak postanowiłem swoją wiedzę poszerzać poprzez naukę trójkąta ekspozycji oraz podstaw kadrowania i prawidłowej techniki wykonywania zdjęć. W głównej mierze były to zdjęcia krajobrazowe, które do tej pory często wykonuję.
miastoNS.pl: Czy pamiętasz swoje pierwsze zdjęcie, które uznałeś za naprawdę wyjątkowe?
Jacek Mółka: Tak – pamiętam je bardzo dobrze mimo tego iż zdjęcie technicznie i jakościowo było kiepskie i nie nadaje się do tego by je pokazywać szerszemu gronu odbiorców wiążą się z nim wielkie emocje. Zdjęcie było wykonane kilka lat temu w Bieszczadach, gdzie przy asfaltowej drodze jak gdyby nigdy nic pasł się… żubr.
Podszedłem do niego jak najbliżej mogłem i zacząłem robić zdjęcia kompletnie nie pamiętając już o wszystkich zasadach fotografii i aspektach technicznych. Emocje wzięły górę, a widok potężnego zwierzęcia jakim jest żubr spoglądającego na mnie z byka z parą wydobywającą się z nozdrzy, to widok, którego się nie zapomina. Myślę iż właśnie to spotkanie było impulsem do tego, by właśnie w tej dziedzinie fotografii się realizować.
O fotografowaniu przyrody.
miastoNS.pl: Fotografowanie dzikiej przyrody wymaga cierpliwości. Jak wygląda Twoja praca w terenie? Czy zdarzają się sytuacje, iż spędzasz godziny czekając na idealne ujęcie?
Jacek Mółka: Cierpliwość, spokój i opanowanie emocji – to podstawy w tej dziedzinie fotografii. Mawia się, iż fotografia przyrodnicza to pasmo porażek z rzadka przeplatanych drobnymi sukcesami i pod takim stwierdzeniem podpisuje się obiema rękami.
Wykonujemy setki, tysiące zdjęć z czego po powrocie do domu wybieramy jedno, dwa – a jeżeli więcej to już naprawdę wielki sukces takich które będą nadawały się do postprodukcji i publikacji.
Bardzo często bywa i tak, iż wracamy do domu bez naciśnięcia spustu migawki…
Praca w terenie to dwie techniki których używa fotograf przyrody. Jedna z nich popularnie zwana „z podchodu” czyli odpowiednio ubrani zamaskowani na tyle ile się da podchodzimy do obiektu fotografowanego druga zaś metoda to tak zwana „zasiadka” czyli przebywanie w miejscu zamaskowanym typu maskowany namiot bądź miejsce przygotowane przez nas z tego co przyroda nam daje typu gałęzie do tego np. siatka maskująca by czy to ptaki czy zwierzyna nie zauważyła naszej obecności.
Przyroda i zwierzęta są nieprzewidywalne – czasem po piętnastu minutach od wyjścia mamy interesujące i zadowalające nas ujęcie, a czasem spędzamy cały dzień i wracamy z czystą nie zapisaną kartą pamięci w aparacie.
miastoNS.pl: Twoje zdjęcie zimorodka zachwyciło wielu ludzi. Czy możesz opowiedzieć, jak udało Ci się „ustrzelić” to ujęcie?
Jacek Mółka: Nie jest tajemnicą, iż zimorodki bardzo ciężko „ustrzelić”. Przeważnie wiąże się to z bardzo długimi zasiadkami oraz wielogodzinną, a choćby wielotygodniową obserwacją.
Tym razem było inaczej. Był to luźny wypad jak jeden z wielu w totalnie nowe miejsce nie nastawiając się na nic a tym bardziej na fotografię konkretnego gatunku. W pewnym momencie zobaczyłem, iż coś w odległości może dwudziestu metrów ode mnie pięknie mieni się w promieniach słońca w przepięknych barwach. Pierwsza myśl jaka przeszła mi przez głowę to, iż jest to pozostawiony przez kogoś śmieć, jakiś kawałek folii, ale gwałtownie zwróciłem uwagę, iż to coś się jednak rusza. Nauczony doświadczeniem w swojej głowie pomyślałem: Jacek opanuj emocje – i tak też zrobiłem. Pierwsze co zrobiłem, to szybki rzut oka na parametry ekspozycji w aparacie po czym rozpocząłem bardzo powolne podchodzenie do obiektu, gdzie po przyłożeniu wizjera aparatu do oka już wiedziałem na 100% – tak! To zimorodek!
Najciekawsze w całej tej historii jest to, iż kilkakrotnie w ciągu dnia pozwolił mi podejść do siebie na odległość około czterech metrów co dla większości znajomych fotografów z bardzo dużym doświadczeniem było totalnym zaskoczeniem. Przeważnie zimorodka fotografuję się właśnie ze wspomnianej wcześniej zasiadki. Po wykonaniu pierwszych ujęć, zrobiłem zdjęcie ekranu aparatu, wysyłając je do znajomych z branży gdzie raz po raz przychodziły gratulacje jednak to nie był koniec. Z moim „kolegą” zimorodkiem spędziłem tak kilka godzin, widząc jak zaakceptował moją obecność. Wykonałem wiele kadrów jednego z najpiękniejszych ptaków żyjących w Polsce
miastoNS.pl: Jakie zwierzę lub moment w przyrodzie chciałbyś jeszcze uchwycić, ale do tej pory Ci się to nie udało?
Jacek Mółka: Dwa razy w swoim życiu było mi dane zobaczyć na żywo rysia i to oczywiście w naszych rodzimych stronach, ale za pierwszym razem nie miałem ze sobą aparatu… a emocje spowodowały iż nie mogłem się doszukać telefonu komórkowego, który był w kurtce… Natomiast za drugim razem aparat był w bagażniku samochodu – gdy tylko wysiadłem z auta dwa piękne i dostojne rysie zniknęły w gęstym lesie. W fotografii przyrodniczej nigdy nie mów nigdy – kiedyś na pewno się uda.
Samo spotkanie tego pięknego zwierzęcia było czymś co zostaje na zawsze w pamięci – nadmienię tutaj iż cała populacja rysi w Polsce liczy około 200 sztuk.
Myślę, iż tutaj trzeba również spojrzeć na inny aspekt fotografii przyrody. Udany kadr to wisienka na torcie, którą widzi i ocenia odbiorca. Cała reszta czyli 90% zdjęcia jest w nas. To tylko w naszej głowie są emocje związane z jego wykonaniem – to czy było zimno czy gorąco, czy pogryzły nas komary, a może nogi odmawiały posłuszeństwa po całodniowej wyprawie.
O wyzwaniach i technice.
miastoNS.pl: Jakie trudności napotykasz podczas fotografowania dzikiej przyrody? Czy są momenty, kiedy myślisz, iż to prawie niemożliwe?
Jacek Mółka: Takie momenty bywają prawie zawsze – problemem może być wszystko: podmokły bagienny teren, którego nie możemy przekroczyć, warunki atmosferyczne, odległość od fotografowanego obiektu, szybkość przemieszczania się ptaków szczególnie tak zwanej „drobnicy” czyli małych i zwinnych gatunków. Fotografia to światło – a tego często jest zbyt wiele, jest zbyt ostre lub odwrotnie jest go zbyt mało co sprawia, iż scena jest daleka od ideału. Takich szczegółów które stwarzają problem można wymieniać naprawdę bardzo dużo natomiast jeżeli podejdziemy do nich pozytywnie nie stwarzają one problemu nie do przejścia. Najlepszy przykład: gdyby nie podmokły teren którego nie byłem w stanie przekroczyć nie byłoby zdjęć zimorodka, który właśnie tam przesiadywał i polował na drobne ryby.
miastoNS.pl: Z jakiego sprzętu korzystasz? Czy uważasz, iż sprzęt jest kluczowy, czy bardziej liczy się umiejętność obserwacji i cierpliwość?
Jacek Mółka: Odpowiem na to pytanie słowami mojego bardzo dobrego kolegi fotografa Grzegorza Maziarskiego: „70% zdjęcia stoi 30 centymetrów za aparatem” To nasza wiedza, wizja tego co chcemy przedstawić i finalnie nasze umiejętności sprawiają, iż zdjęcie jest takie, a nie inne. Prawdziwym sukcesem jest to, gdy ktoś zatrzyma się na naszym zdjęciu na chwilę, ponieważ będzie w nim to coś co sprawi, iż przykuje wzrok widza.
Natomiast przechodząc do tematu sprzętu byłbym hipokrytą, gdybym powiedział, iż nie ma on kompletnie żadnego znaczenia ponieważ szczególnie przy omawianym typie fotografii aspekty takie jak szybki Autofocus, funkcje typu wykrywanie zwierząt, bardzo duża ilość klatek na sekundę i wiele innych szczegółów sprawia, iż jest nam najzwyczajniej w świecie łatwiej i potencjalnie mamy większe szanse na powrót z sukcesem do domu. Ja osobiście wybrałem sprzęt OM SYSTEM OM1 z obiektywami 12-100 pro oraz Zuiko 100-400. W mojej subiektywnej opinii jest to jeden z lepszych wyborów dla fotografa dzikiej przyrody.
O Sądecczyźnie i inspiracjach.
miastoNS.pl: Sądecczyzna to Twój dom i miejsce pracy z aparatem. Co najbardziej inspiruje Cię w tej okolicy?
Jacek Mółka: Uważam iż mamy naprawdę duże szczęście mieszkać w jednym z najpiękniejszych, jeżeli nie najpiękniejszym rejonie naszego kraju. W którym kierunku byśmy się nie wybrali w odległości kilku, bądź kilkunastu kilometrów mamy góry, lasy, jeziora, potoki, wodospady i coś o co coraz trudniej dziś czyli dzikie zakątki, miejsca w których jeszcze człowiek nie zdążył ingerować.
miastoNS.pl: Czy zauważasz zmiany w lokalnej przyrodzie, które wpływają na Twoją pracę fotografa?
Jacek Mółka: Niestety myślę, iż wszyscy to widzimy nie tylko w Nowym Sączu. Wszechobecny „beton” zastępuje miejsca zielone, co nie pozostaje bez wpływu na zwierzęta. Nie jeden z nas widział w naszym mieście chodzące za pożywieniem lisy, a tak kiedyś pospolite wróble są coraz rzadziej widywane. W Polsce w ciągu dwóch dekad ubyło ich 1,5 miliona, a w miastach takich jak nasze jest ich średnio o 30% mniej. Co piąty gatunek ptaka występujący w Polsce zagrożony jest całkowitym wymarciem.
O emocjach i odbiorze.
miastoNS.pl: Co czujesz, kiedy oglądasz swoje zdjęcia? Czy zdarza się, iż widzisz w nich coś, czego wcześniej nie zauważyłeś?
Jacek Mółka: Przeważnie patrząc na swoje zdjęcia jest we mnie mocna krytyka i dostrzegam wtedy rzeczy które mogłem zrobić inaczej, lepiej ale myślę, iż jest to dobre podejście by nie stać w miejscu, ciągle się rozwijać i wyciągać wnioski z każdej wyprawy mniej lub bardziej udanej fotograficznie.
miastoNS.pl: Jakie reakcje wzbudzają Twoje zdjęcia wśród odbiorców? Czy ktoś powiedział Ci coś, co szczególnie utkwiło Ci w pamięci?
Jacek Mółka: Często spotykam się z zaskoczeniem, niedowierzaniem i szokiem. Często padają pytania: to naprawdę u nas w Polsce?
Coś co utkwiło mi w głowie to słowa znajomego fotografa, przy którym moje doświadczenie jest naprawdę na niskim poziomie: Gratulacje – marzę o takim kadrze i mam nadzieję, iż kiedyś się uda.
To miłe szczególnie jeżeli takie słowa słyszy się od osób które posiadają długie lata doświadczenia z obiektywem w rękach.
O przyszłości i planach.
miastoNS.pl: Czy masz plany związane z wystawą lub publikacją swoich zdjęć? Może album fotograficzny?
Jacek Mółka: Szczerze mówiąc jak dotąd robiłem i robię to z pasji. To hobby które sprawia wiele przyjemności i pozwala obcować z naturą. Zdjęcia publikuje na wielu fotograficznych grupach. Często widząc ich bardzo pozytywny oddźwięk, nie wykluczam w przyszłości powstania foto albumu, który mógłby zaprezentować piękno przyrody naszego regionu.
miastoNS.pl: Jakie są Twoje marzenia jako fotografa przyrody? Jesteś artystą amatorem, czy zajmowanie się fotografowaniem to Twój zawód?
Jacek Mółka: Myślę, iż marzenia związane z fotografią przyrody to jak dla większości fotografów ujęcie w obiektywie aparatu kolejnych gatunków, których do tej pory nie udało nam się sfotografować, a czasem choćby widzieć na własne oczy. Nasz kraj na szczęście jest bogaty w wiele gatunków nie tylko ptaków, ale i dzikich zwierząt. Jedne z nich są łatwiejsze do sfotografowania inne zaś wymagają od nas przygotowań, zdobytej wiedzy, poszukiwań i czasem sporej ilości szczęścia.
Fotografia nie jest moim zawodem dlatego też myślę, iż takie luźne podejście bez presji, iż muszę już posiadać konkretne zdjęcia przekłada się często na lepsze efekty pracy.
miastoNS.pl: Jaką radę dałbyś początkującym fotografom przyrody? Czy jest coś, co chciałbyś przekazać ludziom, którzy podziwiają Twoje zdjęcia?
Jacek Mółka: W mojej opinii i z mojego doświadczenia mogę powiedzieć i przekazać jedną podstawową ale bardzo istotną rzecz – porażka w fotografii nie istnieje! choćby jeżeli wracamy na pusto, bez wykonanych zdjęć jesteśmy o krok do przodu. Poznaliśmy nowe miejsca, z każdym kolejnym wyjściem z aparatem uczymy się czegoś nowego. Osobom początkującym polecam coś co często sam praktykuje – weź aparat jakikolwiek, może to być ten w telefonie komórkowym, wyjdź do najbliższego parku i zacznij robić zdjęcia. Ucz się prawidłowej ekspozycji, tworzenia kadru, by każde Twoje kolejne zdjęcie było jak najlepsze. Dziś mamy dostęp do szerokiej wiedzy chociażby za sprawą internetu i dostępnych w sieci informacji. Wystarczy tylko chęć ciągłej nauki. Na zakup konkretnego modelu aparatu czy obiektywu przyjdzie czas. Wykorzystaj najpierw w stu procentach możliwości sprzętu który posiadasz – to narzędzie w naszych rękach, naucz się nim posługiwać. W pierwszej kolejności poznaj jaki rodzaj fotografii Cię tak naprawdę interesuje. Może to będzie tak jak w moim przypadku fotografia przyrody, może fotografia krajobrazu lub np. streetfoto lub fotografia portretowa. Nie zadawaj pytań jakim sprzętem zostało zdjęcie wykonane, ale jak zostało wykonane i jaki był pomysł na kadr. Można mieć w ręku sprzęt za kilkaset złotych i robić piękne zapierające dech w piersiach zdjęcia ale można też mieć sprzęt o wartości kilkudziesięciu tysięcy złotych i robić zdjęcia, na których nikt nie będzie chciał się zatrzymać na dłużej wzrokiem.
Jeśli tylko podoba Ci się fotografia to nie patrz na innych dookoła tylko weź aparat i zacznij się tym świetnie bawić. Na wspaniałe kadry przyjdzie czas a takich szczerze z całego serca każdemu życzę.
miastoNS.pl: Dziękujemy za poświęcony czas i rozmowę.