Błogosławieństwo rodziców przed ślubem to tradycja, która jest podtrzymywana w wielu rodzinach. Najczęściej odbywa się w domu panny młodej tuż przed ślubem. Zgodnie z tym zwyczajem bardzo ważne są odpowiednie atrybuty. Stół powinien być przykryty białym obrusem. Stawia się na nim wodę święconą, kropidło, a także niewielki krzyż, czyli pasyjkę. Częstym dodatkiem są też kwiaty. Po tej krótkiej uroczystości państwo młodzi oraz ich goście mogą udać się do kościoła, by wziąć ślub.
REKLAMA
Zobacz wideo Hakiel i Serowska wezmą ślub?
Remont domu i wielka kłótnia
Mogłoby się wydawać, iż przygotowania do tego krótkiego rytuału są raczej proste i bezproblemowe. Nie jest to jednak reguła. W niektórych domach z tej okazji przeprowadza się choćby remonty. Na taki krok zdecydowali się rodzice Sary. - Przed moim weselem rodzice zrobili remont domu. Wszystko ze względu na błogosławieństwo - zdradza nasza rozmówczyni.
Jednak ostatecznie jej mama nie była zadowolona. - Mimo iż starała się bardzo, to kamerzysta wybrał tylko ujęcia z tłem, na którym była paprotka i stary mebel. Na nic więc zdało się szykowanie nowoczesnej ścianki z cegiełkami, dekorowanie stołu kwiatami i cała reszta - opowiada Sara.
Gdy mama Sary zobaczyła paprotkę na nagraniu, pokłóciła się o nią ze swoim mężem. Mężczyzna miał do tego konkretnego kwiatka ogromny sentyment. - Podczas kłótni tata zrzucił paprotkę i zapytał: "Teraz Ci się podoba?" - wspomina nasza rozmówczyni.
Remonty przed błogosławieństwem przedślubnym wcale nie są rzadkością. Jak zdradza Dorota, jej rodzice także podeszli do tej kwestii wyjątkowo poważnie. Najpierw wymienili podłogi w domu. Z kolei na zewnątrz postawili nowe ogrodzenie i wyłożyli kostkę. - Na błogosławieństwo w naszej okolicy zjeżdżają się wszyscy goście weselni. Wszystko jest nagrywane przez kamerzystę. Mamie zależało więc na tym, by nie było wstydu - opowiada.
Nieoczekiwani goście, którzy zepsuli atmosferę
W rodzinie Martyny do wszelkich uroczystości podchodzi się w bardzo tradycyjny sposób. Dlatego też przed ślubem jej siostry nie mogło zabraknąć błogosławieństwa. Początkowo wszystkim wydawało się, iż takiej krótkiej, wzruszającej uroczystości po prostu nie da się zepsuć. Okazało się jednak, iż byli w błędzie.
- Pamiętam, jak szykowaliśmy dom i ogrodzenie, żeby było widać, iż dzisiaj Ania wychodzi za mąż. Nadmuchaliśmy balony i zawiesiliśmy je na bramie. Niestety prawie wszystkie popękały przez upał - wspomina Martyna.
Na błogosławieństwo przyszło wielu gości. Pojawiły się choćby ciotki i wujkowie daleko spokrewnieni z panem młodym, których ani on, ani jego narzeczona nie kojarzyli. Krewni w głośny sposób komentowali dosłownie wszystko. - Nie ukrywam, iż mnie i moją mamę bardzo podirytowała ta atmosfera. Ostatecznie był to dla nas bardzo stresujący moment. Nie tego się spodziewałyśmy - wspomina.
Błogosławieństwo w hotelu. "Mama była oburzona"
Czasami zdarza się, iż nie jest możliwe zorganizowanie błogosławieństwa w rodzinnym domu. Wówczas uroczystość może odbyć się na przykład w pokoju hotelowym. Na taki krok zdecydowała się Marta. Ona pochodzi z Podlasia, natomiast ślub i wesele odbywały się na Podkarpaciu, gdzie w tej chwili mieszka wraz z mężem.
- Moja mama była oburzona tym hotelem. Dla niej to oznaczało zerwanie z jakąś istotną tradycją. Poza tym narzekała, iż to wygląda tak, jakbyśmy nie mieli własnego domu. A dla nas to był ogromny problem logistyczny. Nie wiem, jak mielibyśmy z południa Polski nagle przenieść się do Augustowa, przecież to daleka podróż - opowiada Marta.
- W końcu jednak postawiłam ultimatum: Albo robimy tak, albo rezygnujemy z błogosławieństwa. Nie jest to przecież najważniejszy element ślubu tylko dodatek. I nie ma żadnego obowiązku, by to organizować. I mama już nic nie mówiła. Zaakceptowała nasze warunki i przygotowała wszystko w hotelu. Wyszło bardzo miło, a świat się nie zawalił - zdradza nasza rozmówczyni.