Drogi Dzienniku,
Synu, powiedz mi, co w tej dziewczynie znalazłeś? przerwał ciszę w kuchni głos mojej teściowej, Heleny Kowalskiej. To jakaś dziewczyna z zapomnianej wsi, bez wykształcenia, bez perspektyw. Mogłeś wybrać kogoś innego, a przywiózłeś do domu tę…
Grażyna stanęła w progu salonu. Krew przybrała się w policzki, twarz płonęła wstydem i gniewem. Chciałam wpaść na kuchnię i wylać z siebie wszystko, co we mnie burzyło. Ale byłam gościem w tym domu. Obcym.
Mamo, proszę, padł zmęczony głos Aleksandra. Prosiłem cię, żebyś nie zaczynała.
Co w tym złego? Co matka nie powiedziała? Fakty mówią same za siebie. Koleszku, powiedz mu!
Grażyna cofnęła się na kanapę i usiadła na jej krawędzi. Miękka tapicerka nie dawała żadnego komfortu.
Poznaliśmy się pół roku temu na targu w Przemyślu, kiedy Aleksander przyjechał do wsi odwiedzić dalszych krewnych. Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia tak potem powtarzał, całując jej palce i obiecując wyjazd stąd, nową przyszłość. Grażyna uwierzyła.
Jan Kowalski i Helena Kowalska nie przyjęli jej od razu Od pierwszej chwili Grażyna zobaczyła w ich oczach lodowate pogardę, chęć wymazania jej z życia syna. Nie ukrywali niezadowolenia, nie próbowali być uprzejmi. Przy rodzinnych obiadach milczeli, zwracając się do niej wyłącznie przez Aleksandra, jakby była niewidzialna lub nie rozumiała polskiego.
To chwilowa zachwiana w nim stwierdziła Helena przy herbacie, gdy Grażyna wyszła do toalety i przypadkowo usłyszała rozmowę zza lekko uchylonych drzwi. Zagrze się i rzuci.
Grażyna milczała wtedy. I kolejnego dnia. I tydzień później, kiedy teściowa znów wypaliła coś trującego o jej wiejskich manierach. Nie było dokąd wracać. Żyć osobno nie stać. A kochała Aleksandra.
Mimo gwałtownego sprzeciwu rodziny, Aleksander poślubił Grażynę w sierpniu. Mała ceremonia, kilku przyjaciół, jej matka przyjechała z wsi w jedynym przyzwoitym sukniaku. Rodzice Aleksandra demonstracyjnie nie przybyli, wysyłając krótką wiadomość, iż nie aprobują małżeństwa i myją ręce.
Pierwsze miesiące po ślubie upłynęły w napiętej ciszy. Aleksander próbował nawiązać kontakt, dzwonił do matki, ale Helena odpowiadała lodowatymi, jednosylowymi zdaniami. Grażyna nie przeszkadzała w komunikacji w końcu to jej rodzina, jej prawo próbować zachować relacje. Po prostu stała z boku, zajmowała się urządzaniem małego wynajmowanego mieszkania, szukała pracy.
Gdy teściowa w końcu zgodziła się na spotkanie, Grażyna wybrała najładniejszą bluzkę, ułożyła włosy, choćby kupiła kwiaty. Helena przyjęła bukiet, jakby dostała zgniłą rybę, i od razu włożyła go do pierwszego napotkanego słoika bez wody.
No i, udało ci się znaleźć pracę? zapytała przy stole.
Jeszcze nie, ale nie poddaję się odpowiedziała, starając się zachować spokój. Myślę o studiach zaocznych. Chcę zdobyć wykształcenie.
O, jak szlachetne odparła Helena. Aleksander będzie musiał podwójnie harować!
Grażyna zacięła zęby, ale nie odebrała słowa. Aleksander niezdarnie kasła się, przenosząc wzrok z matki na żonę.
Studia zaoczne naprawdę rozpoczęła po miesiącu nie dla aprobaty teściowej, a dla siebie. Chciała udowodnić, iż nie jest dziewczyną z wsi, ale osobą z ambicjami i celami. Grażyna dostała pracę w małej firmie, zajmowała się dokumentacją, równocześnie zagłębiając się w podręczniki. Zmęczona, zasypiała przy notatkach, ale nie poddawała się.
Rodzice Aleksandra ożywili się wiosną. Helena zadzwoniła słodkim głosem, prosząc o pomoc w ogródku.
Trzeba posadzić sadzonki, wykopać grządki wyjaśniła. Aleksander sam nie da rady, a ty przecież wiosną w stodole się nie nudziłaś, prawda?
Grażyna długo milczała. Ton teściowej ją irytował.
Pomyślę wymamrotała, odkładając słuchawkę.
Co? zawołał mąż.
Nie będę schodzić po ich pole odpowiedziała stanowczo.
To moi rodzice, Grażyno. Czy naprawdę tak trudno trochę pomóc?
Pomagać to jedno, wykorzystywać mnie jako darmową siłę roboczą drugie. Uważają mnie za wieśniaczkę, której trzeba zgiąć plecy w ich ogródku? Niech sami kopią albo zatrudnią kogoś.
Aleksander westchnął, ale nie kłócił się. Grażyna wiedziała, iż później zadzwoni do matki i się wytłumaczy. I tak się stało wieczorem zamknął się w łazience i pół godziny coś winny szeptał w słuchawkę.
Żądania teściowej stawały się coraz bardziej natarczywe. Co tydzień przychodziły telefony: najpierw trzeba przyjechać pomyć podłogi, potem wyprać zasłony, potem pojechać do sklepu.
Czy wy już nie macie rąk? w końcu wybuchła Grażyna. Jesteście zdrowymi dorosłymi, zatrudnijcie pomoc, jeżeli nie stać was na to.
Ach tak, a jak ty rozmawiasz z starszymi! oburzyła Helena. Aleksandrze, słyszysz, jak twoja żona mnie obraża?
Aleksander drgnął, przeskakując z nogi na nogę, mutując coś o kompromisie i szacunku.
Nie zamierzam być służącą odparła Grażyna. Zapamiętajcie to. Jestem wnuczką, nie sługą.
Obróciła się i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami. Za nią pozostał Aleksander i jego żałosne próby zadowolenia wszystkich jednocześnie.
Praca ruszyła gwałtownie w górę. Grażyna dostała awans, pensja wzrosła, pojawiły się ciekawsze projekty. Mąż zdawał się wspierać, chwalił, ale w jego słowach kryła się napięta wymowa, jakby euforia była grzecznością, nie szczerością.
Czasem myślałam o odejściu. Leżałam nocą bez snu, odtwarzając w głowie scenariusze rozstania. Ale nie było dokąd uciec matka mieszkała w małej chatce na wsi, nie miałam oszczędności na własne mieszkanie. Utknęłam w tym małżeństwie niczym mucha w pajęczynie.
Kolejna rodzinna kolacja odbyła się w czerwcu. Aleksander namówił mnie przyjść, obiecując, iż rodzice są w dobrym nastroju i chcą pogodzić się. Zgodziłam się niechętnie, założyłam surową suknię, związałam włosy w niski kok.
Od pierwszych minut było jasne, iż nie będzie pokoju. Helena rozstawiała stół, ale robiła to z takim wyrazem, jakby każdy ruch bolał ją. Jan Kowalski siedział na czele stołu, ponury i milczący, od czasu do czasu rzucając ciężkie spojrzenie w moją stronę.
No i co, będziesz dalej wisieć na szyi syna? pierwszy nie wytrzymał, gdy skończyli sałatki. Pracujesz chyba za grosze, uczysz się, a resztki pieniędzy wyciągasz od mojego syna?
Zarabiam więcej niż Aleksander odpowiedziałam spokojnie. I sama płacę za studia.
Jan uśmiechnął się.
Oczywiście Myślisz, iż ci uwierzę? Jakaś prowincjonalka i wiejska przewyższyła mojego syna?
Tato, dość mruknął Aleksander.
Mówię prawdę. Przyniosłem jakąś Myślałem, iż będzie posłuszna i wdzięczna. A ona podniosła nos, nie idzie do ogrodu, nie daje pieniędzy.
Bo nie muszę być waszą służącą głos mój dzwonił od napięcia. Chcecie pomocy? Poproście normalnie, po ludzku. Ale wy przyzwyczailiście się rozkazywać i poniżać.
A ty tak rozmawiasz z moim mężem? wybuchła Helena.
Tak, jak on na to zasługuje! upierała się Grażyna.
Jan wstał powoli od stołu. Jego twarz zarumieniła się, żyły na szyi napuchły.
Gdyby nie mój syn ryknął żyłabyś wciąż w swojej śmierdzącej wiosce i kręciła ogon krowom! To ja cię z błota wyciągnąłem, a ty tutaj swe prawa wachlujesz!
Ja także wstałam. Serce waliło w gardle, ale głos był równy i stanowczy:
Taki drobny i nikczemny człowiek, jak wy, nieznoszą go żadna normalna kobieta. Ale najwyraźniej Helenie Kowalskiej podoba się żyć z tyranem!
Ciężka cisza przygniotła pokój.
Jak śmiesz! wpadła Helena, przewracając krzesło. Natychmiast wyprowadzajcie się z naszego domu! I więcej tu nie pojawiajcie się! Aleksandrze, dopóki się nie rozwieszacie, nie dzwoń do nas! Rozumiesz? Wynajdź się!
Spakowałam torbę, wzięłam kardigan i spokojnie wyszłam.
Aleksandrze, idźmy.
Mąż podniósł się bez słowa i poszedł za mną.
Po zerwaniu z rodzicami Aleksander się zmienił. Wracał nocą do domu, położył się na kanapie plecami do mnie i nic nie mówił. Tak trwało kilka dni. Potem zaczął wybuchać.
Zniszczyłaś wszystko rzucił pewnego poranka, nalewając kawę. Przez ciebie straciłem rodzinę.
Przez mnie? zapytałam. Na serio?
Nie mogłaś milczeć, musiałaś się obrazić.
Obrażałeś mnie, a ty milczałeś podeszłam bliżej, spojrzałam mu w twarz. Nie broniłeś mnie ani razu w całym małżeństwie.
To moi rodzice! Co miałem zrobić?
Stać po naszej stronie. Ty jednak wolałeś stać na uboczu, jak zawsze.
Aleksander odwrócił się. Przez kilka miesięcy był ponury, rzucał gorzkie uwagi o tym, iż dobra żona powinna szanować starszych, wybaczać, iść na kompromis. Słuchałam i rozumiałam, iż nasza miłość wyparowała. Pozostał tylko popiół i gorycz.
Pewnego dnia nie wytrzymałam i powiedziałam prawdę:
Twoi rodzice są małostkowi, okrutni. A ty chyba w nich podążyłeś. Godny syn
Aleksander wybuchł. Rzucił kubek w ścianę, kawałki poszły po całej kuchni.
Gdyby nie ja wykrzyknął, głos jego stał się obcy, wrogi żyłbyś dalej w swojej wiosce! Rozumiesz? Wyciągnąłem cię, dałem szansę na normalne życie! Niewdzięczna!
Patrzyłam na niego i widziałam kopię Jana. To samo pogardliwe spojrzenie, ta sama pewność własnej wielkości.
Wynoś się syknął. Natychmiast. Z mojego domu.
Nie dyskutowałam. Z szafy wyciągnęłam stary walizkę, spakowałam rzeczy w milczeniu i pośpiesznie.
Zadzwoniłam po taksówkę, zaniosłam walizkę pod drzwi i odwróciłam się jeszcze raz:
Jesteś słaby, Aleksandrze. I żałosny. Jesteś dokładną kopią swoich rodziców.
Pół roku minęło w mgle. Pokój w kamienicy, sąsiedzi, obce zapachy, hałasy zza ścian. Grażyna pracowała do wyczerpania, zbierała każde grosze, złożyła pozew rozwodowy w sądzie. Aleksander nie sprzeciwiał się, podpisał wszystkie dokumenty bez słowa. Najwyraźniej i on był zmęczony.
Jesienią udało mi się zebrać na wynajem przyzwoitego mieszkania. Jednopokojowe na obrzeżach miasta, ale własne, bez obcych ludzi i wspomnień. Stałam w środku pustego, jasnego pokoju, patrzyłam przez okno na szare niebo i po raz pierwszy od dawna się uśmiechnęłam. Życie toczyło się dalej. Bez Aleksandra, bez jego rodziców, bez poniżeń. Po prostu trwało, i to było piękne.

3 dni temu






