Wszyscy mówili mi, żeby się nie wtrącać, ale wzrok psa błagał o pomoc. Gdy spróbowałem pomóc, stało się coś zupełnie niespodziewanego

4 godzin temu

Wszyscy mówili mi, żeby się nie wtrącać, ale te oczy psa błagały o pomoc. Kiedy próbowałam pomóc, stało się coś zupełnie niespodziewanego.
Dzień był tak upalny, iż powietrze aż drżało. Szłam ulicą, gdy mój wzrok przykuł srebrny samochód na prawie pustym parkingu przed sklepem.
Gdy podeszłam, zobaczyłam na tylnym siedzeniu psa, który ledwo oddychał, jego sierść była mokra od potu. Okna były zamknięte, wokół nikogo tylko ten biedak, tracący przytomność.
Pies nie szczekał, nie warczał po prostu cierpiał w milczeniu. Na przedniej szybie była kartka: Wracam za chwilę. jeżeli możesz, zadzwoń. Pod spodem numer telefonu.
Zadzwoniłam. Po drugim sygnale odezwał się mężczyzna.
Halo?
Przepraszam, ale pański pies w samochodzie traci przytomność!
Proszę się nie wtrącać, to nie pana sprawa rzucił i rozłączył się.
Już miałam iść dalej, ale spojrzałam na psa. Jego oczy mówiły wszystko błagał o ratunek. Nie mogłam zostawić go takiego.
Wzięłam kamień i wybiłam szybę, wyciągając psa na zewnątrz. Polałam go wodą, a on zaczął słabo merdać ogonem.
Wszystko będzie dobrze, kochanie szepnęłam. Jestem przy tobie.
Ludzie zaczęli podchodzić, ktoś przyniósł ręcznik, ktoś wodę. Wtedy pojawił się właściciel auta i powiedział coś, co wszystkich zszokowało.
Gdy zobaczył wybitą szybę, choćby nie spojrzał na psa, tylko warknął:
Kto mi to zrobił? Wie pani, ile kosztuje taka szyba?
Stanęłam prosto i odparłam: Ja to zrobiłam.
Zamiast podziękować, zażądał, żebym zapłaciła za naprawę.
Nie rozumiem, uratowałam pana psa, a pan mi tu wylicza?
Mówiłem, żeby się pani nie wtrącała.
Zapłaciłem za szybę! rzucił i odszedł, zostawiając psa na miejscu.
Zabrałam go ze sobą. Od tamtej pory mieszkamy razem i nigdy już nie pozwolę mu odejść.

Idź do oryginalnego materiału