Wraca temat kasztanowców. „Powinni zrobić z tym porządek, zanim dojdzie do tragedii”

1 dzień temu

– Przecież to tylko kwestia czasu, kiedy to drzewo się przewróci. Może spaść na przejeżdżający samochód albo idących chodnikiem ludzi – alarmuje mieszkaniec Słupcy i pokazuje nam, w jakim stanie jest rosnący na Placu Szkolnym kasztanowiec.

Nasz Czytelnik w tym tygodniu odwiedził redakcję, by zwrócić uwagę na istotny jego zdaniem problem. Chodzi o drzewa rosnące przy ogrodzeniu Szkoły Podstawowej nr 1, na Placu Szkolnym niedaleko skrzyżowania z ul. Ratajczaka i Traugutta. Szczególnie o jedno drzewo, które jest najbardziej spróchniałe. – Przecież w środku tam jest samo próchno. Teraz, kiedy pojawiły się kasztany, drzewo jest dodatkowo obciążone. To tylko kwestia czasu, kiedy to drzewo się przewróci. Powinni zrobić z tym porządek, zanim dojdzie do jakiejś tragedii – mówi mieszkaniec Słupcy.

Jak się okazuje, kasztany rosnące na Placu Szkolnym dzielą wywołują sporo emocji wśród mieszańców. 2,5 roku temu na drzewach pojawiły się już znaki zapowiadające wycinkę. Po interwencji mieszkańców, którzy złożyli petycję w obronie drzew, władze miasta z wycinki zrezygnowały.

– Przedstawiciele RDOŚ w Poznaniu podczas oględzin w terenie stwierdzili, iż przy ulicy Kilińskiego 7 kasztanów pospolitych i klon zwyczajny są w złym stanie zdrowotnym. Mamy tam usychające kasztany z ubytkami kominowymi pni, ubytkami u podstaw pni, posuszem w koronach powyżej 50 procent ich objętości. Z tego względu RDOŚ zaleca ze względów bezpieczeństwa usunięcie tych drzew. Według nich stanowią one zagrożenie dla użytkowników terenu i ich mienia, a także zagrażają bezpieczeństwu ruchu drogowego. Ja też jestem absolwentem Szkoły Podstawowej nr 1 i z sentymentem patrzę na to miejsce. Teraz musimy sobie odpowiedzieć na pytanie – co jest ważniejsze – bezpieczeństwo, czy szeroko rozumiana ochrona środowiska. Mamy prośby mieszkańców, aby tych drzew nie wycinać. Wszystko wskazuje na to, iż tego głosu posłuchamy. Naszym celem usunięcia kasztanów, nie była zmiana otoczenia i infrastruktury tej części miasta, a jedynie kwestia bezpieczeństwa mieszkańców Słupcy i nasadzenia nowych drzew w postaci kasztanów czerwonych – komentował wówczas Jacek Szczap, wtedy wiceburmistrz Słupcy.

Pod koniec zeszłego roku, kiedy był już burmistrzem, zdecydowano o przycięciu suchych gałęzi. – Miało to na celu odciążenie drzew – tłumaczy Jacek Szczap i zapewnia, iż sytuacja cały czas jest pod kontrolą urzędników. – Mamy w tej sytuacji zderzenie bezpieczeństwa z ekologią, dodatkowo dochodzi sentyment mieszkańców. Zdajemy sobie sprawę, iż kasztanowce nie są w najlepszym stanie fitosanitarnym. Będziemy na bieżąco monitorować sytuację. jeżeli okaże się, iż drzewa te będą zagrażać bezpieczeństwu, po prostu je wytniemy – zapowiada burmistrz.

W Wy co sądzicie na ten temat?

Idź do oryginalnego materiału