Woda to życie. W Dębówcu ktoś odebrał je naturze i zwierzętom

3 dni temu

Woda to nie tylko zasób – to fundament istnienia. Szczególnie tam, gdzie człowiek żyje w zgodzie z przyrodą, hoduje zwierzęta i szanuje każdy centymetr ziemi. Takim miejscem od lat jest Stajnia Hodowlana „Nad Stawami” w Dębówcu. Prowadzi ją Marianna Szafran – kobieta, która łączy w sobie wiedzę hodowcy i duszę naturalistki. Jej wpis, opublikowany w mediach społecznościowych, poruszył lokalną społeczność. I słusznie, bo to nie jest opowieść o awarii czy klęsce żywiołowej. To historia straty wywołanej ludzką bezmyślnością.

W miniony weekend ktoś otworzył zastawkę na Strudze i zniszczył bobrową tamę. Spuszczona woda, która do tej pory nawadniała łąki i pastwiska, nie zasiliła żadnego pola, nie trafiła do żadnego zbiornika. Po prostu – odpłynęła. A wraz z nią całe zapasy, z których korzystały konie, bydło i dzikie zwierzęta.

To nie była żadna katastrofa, wypadek ani siła wyższa. To była decyzja człowieka – napisała z goryczą właścicielka stajni. Straciliśmy wszystko. Woda nie tylko znika z terenu – znika z życia naszych zwierząt. Nie mamy wodociągu. Mamy tylko studnię. A przed nami lato, suche i gorące.

Zdjęcia, które opublikowano, pokazują przerażający kontrast: jeszcze tydzień temu zielone, wilgotne pastwiska i wypełnione stawy; dziś – sucha ziemia i pęknięte koryta. To nie tylko strata ekologiczna, to realne zagrożenie dla zwierząt, których zdrowie i życie zależą od dostępu do czystej wody.

Marianna Szafran to nie „zwykły rolnik” ani typowy hodowca. To osoba, która prowadzi stajnię nie z obowiązku, ale z pasji. Należy do pokolenia, które wie, czym jest życie w zgodzie z naturą, i które czerpie z niej z szacunkiem, a nie zachłannością. Utrata zasobu, jakim jest woda, nie jest dla niej tylko technicznym problemem. To dramat codzienności – zarówno własnej, jak i jej zwierząt.

Niestety, w Polsce przez cały czas brakuje świadomości, jak ogromną wartość mają zasoby wodne – szczególnie te lokalne, naturalne, jak cieki wodne, rowy melioracyjne czy właśnie bobrowe tamy. Ich istnienie wpływa nie tylko na rolnictwo, ale i mikroklimat, bioróżnorodność oraz bezpieczeństwo ekosystemu. Niszczenie ich „dla porządku”, „dla spokoju” czy „dla wygody” to krótkowzroczność, która może doprowadzić do znacznie większych szkód – nie tylko dla zwierząt, ale i ludzi.

Nie wiadomo, kto podjął decyzję o spuszczeniu wody. Wiadomo jedno – zrobił to bez powodu, nie licząc się z konsekwencjami.

To ogromna krzywda, która dotyka nie tylko mnie, ale całe to miejsce – jego rytm, jego równowagę, jego mieszkańców. To nie tylko nasze stawy – to nasza codzienność – podsumowuje Marianna Szafran.

Jej głos nie może zostać zignorowany. W dobie zmian klimatycznych, susz i degradacji środowiska, każdy litr wody ma znaczenie. A każda decyzja człowieka – niesie za sobą realne skutki.

Idź do oryginalnego materiału